Tomasz Patora o Krawczyku. "Powinien odpowiadać za niepełnosprawne dziecko"

Krzysztof Krawczyk praktycznie nie utrzymywał kontaktu ze swoim synem
Krzysztof Krawczyk praktycznie nie utrzymywał kontaktu ze swoim synem
Źródło zdjęć: © fot. AKPA
Kamil Dachnij

17.05.2021 08:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O synu Krzysztofa Krawczyka zrobiło się głośno kilka dni temu za sprawą wyemitowanych przez TVN reportaży. Autor, Tomasz Patora, w wywiadzie z "Faktem" opowiedział o kulisach ich powstawania. Dziennikarz poruszył kilka bardzo mocnych związków, w tym wypadek Krawczyka, który spowodował chorobę Krzysztofa juniora.

Materiał Tomasza Patory o trudnym życiu Krzysztofa juniora powstawał przez kilka miesięcy. Reportaż był już gotowy, gdy wszystkich zaskoczyła informacja o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Z tego względu postanowiono wstrzymać się z opublikowaniem materiału. 12 i 13 maja wyemitowano go w "Uwadze!" na kanale TVN. Dowiedzieliśmy się m.in. tego, że Krzysztof junior nie ma własnego mieszkania, utrzymuje się głównie z renty inwalidzkiej. Próbuje być samodzielny finansowo, ale niestety dochody są zbyt niskie, aby godnie żyć.

W rozmowie z "Faktem" Patora wyjawił, co sprawiło, że zajął się trudną relacją Krawczyków z synem Krzysztofem Igorem juniorem. Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że piosenkarz i jego żona Ewa Krawczyk mieli nieszczególnie chęć wyciągania pomocnej dłoni do juniora. Syn praktycznie nie widywał ojca. Co więcej, we wrześniu zeszłego roku został sporządzony nowy testament –cały majątek włącznie z prawami autorskimi został przekazany wdowie. Junior nie dostanie nic.

Patora wyznał, że pierwsze sygnały o ciężkiej sytuacji juniora dotarły do niego na początku stycznia tego roku. Opowiedzieli mu o niej ludzie, którzy znali go ze Studia Integracji Krzysztofa Cwynara. – Jego koledzy z zajęć wiedzieli, że ma tragiczną sytuację i czarę goryczy przelało to pobicie i postawienie zmarłemu niedawno stryjowi Krzysztofa juniora zarzutu znęcania – powiedział reporter tabloidowi.

Dziennikarz stwierdził, że największym szokiem dla niego była sprawa wypadku samochodowego z 1988 r. To właśnie to wydarzenie doprowadziło do tego, że syn Krawczyka zmaga się z padaczką pourazową. Miał wtedy 14 lat. – Szybko się zorientowałem, że ta sprawa nie dotyczy tylko tego, że ojciec powinien odpowiadać za niepełnosprawne dziecko - w myśl prawa i zwykłej moralności. Ale dochodzi jeszcze jeden element: że ojciec jest sprawcą niepełnosprawności syna. Zainteresowało mnie to, że nigdzie w mediach nie mogłem znaleźć informacji o procesie, który moim zdaniem niechybnie po wypadku musiał się odbyć. Dziś na pewno by nastąpił – przyznał.

Patora nie krył swojego szoku, gdy dowiedział się, że w prokuraturze w Bydgoszczy akta są już dawno zmielone. – Zaś w repertorium znajduje się informacja, że Krzysztof Krawczyk, piosenkarz, dostał wprawdzie zarzuty za spowodowanie wypadku samochodowego z poważnym skutkiem i groziło mu za to 8 lat więzienia, ale prokurator umorzył sprawę z powodu znikomego stopnia społecznego niebezpieczeństwa czynu i przeprowadził z nim rozmowę ostrzegawczą. Tłumaczenie jest takie, że syn, czyli osoba najbardziej poszkodowana, nie występował o ściganie ojca – wyjawił.

 – W zderzeniu z deklarowaną pobożnością, miłością rodzinną artysty to był największy szok – stwierdził dobitnie Patora.

Dziennikarz wytłumaczył także, że choć junior na pozór wygląda jak zdrowy człowiek, to jednak jest kompletnie nieporadny życiowo. – On niby składa zdania poprawnie, mówi normalnie, ale ma ogromne kłopoty ze sprecyzowaniem podstawowych rzeczy. Po dokumentację medyczną jeździliśmy z nim do szpitala, bo nie wiedział, jak poprosić i o co. Lekarz orzecznik stwierdził, że do końca życia jest niezdolny do pracy i posiada znaczny stopień niepełnosprawności – wyznał.

Na koniec rozmowy dodał, że chciałby, by jego reportaż przyczynił się do dwóch rzeczy: by opinia publiczna poznała prawdę, co może wpłynie na refleksję ze strony rodziny. – Jeżeli nie, to może sąd na tyle szybko zbada tę sprawę, żeby na normalne życie Krzysztof Igor nie musiał czekać wielu lat. Bo dziś ma 47 lat, a de facto nie ma gdzie mieszkać. Obecnie przygarnęła go koleżanka. Nawet na kilka dni przed publikacją doszło w mieszkaniu wujka, gdzie miał pokój, do kilku incydentów. Krzysztof bał się, że może mu się coś stać. On nie był tam bezpieczny. Sprawa jest więc pilna – oznajmił.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (110)
Zobacz także