Tomasz Pastuszka padł, czyli requiem dla "Kartonu"
Trudno powiedzieć, dlaczego właściwie "Karton" upadł. Z odpowiedzią na to pytanie problem mieli nawet jego autorzy - Bartosz Sztybor i Piotr "Jaszczu" Nowacki. Nie było konfliktów w redakcji, autorzy przestrzegali terminów, nie wydarzyła się żadna katastrofa. Jeżeli wierzyć słowom Nowackiego (a zawsze mam zastrzeżenia, gdy wydawca mówi o sprzedaży) "Karton" sprzedawał się więcej niż dobrze. Pierwsze dwa numery wyprzedały się całkowicie, kolejne systematycznie schodziły.
05.10.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:53
"Karton", jak mało który magazyn cieszył się też sporym poparciem czytelników - wprawdzie publicyści, w tym również ja, narzekali czasem na poziom poszczególnych serii (szczególnie mocno dostawało się "Byle do piątku trzynastego"), ale fani pozostawali wierni. Świadczy o tym nie tylko niezła sprzedaż, ale i spotkania z redakcją, na które stawiało się stosunkowo dużo osób. Co więcej, wydawało się, że jego twórcom udało się znaleźć sposób na zarobienie kilku złotych - ostatnia strona magazynu przeznaczona była na sprytną reklamę "odredakcyjną".
Co więc stanęło na przeszkodzie? Życie. Sztybor i Nowacki uczciwie przyznali, że większość pracy nad "Kartonem" odwalał Tomasz "Asu" Pastuszka - jeden z najbardziej pracowitych rysowników i animatorów środowiska, twórca nie tylko "Kartonu" ale i wcześniejszego "Jeju". A Pastuszka, najzwyczajniej w świecie, znalazł angażującą pracę, która nie pozwalała mu przeznaczać wolnego czasu na swoje hobby. Bo, pomimo swojego sukcesu, "Karton" pozostał tylko hobby.
Do tej pory celowo unikałem szczegółów - oto kilka z nich. Nakład "Kartonu" wynosił 500 egzemplarzy, ostatni numer miał mieć* 300 egzemplarzy. Reklama na ostatniej stronie kosztowała kilkaset złotych. Nakład "Kolektywu", innego magazynu komiksowego, osiągnęła *250 egzemplarzy - przez dziesięć numerów istnienia pisma wzrosła do tego poziomu z 200. Konkurencyjny "Biceps" oscyluje w podobnych granicach (250 egz. drugi numer, 300 egz. trzeci). Obrazoburcze komiksiki Ojca Rene to kilkadziesiąt sztuk. Przedstawiciel wydawnictwa Ongrys narzekał, że klasyka polskiego komiksu (wydawnictwo wydaje między innymi nieznane prace Papcia Chmiela, Tadeusza Raczkiewicza czy Jacka Skrzydlewskiego) sprzedaje się nie lepiej - po 250-300 sztuk. Na spotkaniach z twórcami zjawia się czasem po** 5-6 osób, spotkania z "Kartonem" cieszyły się wysoką frekwencją - bywało ich nawet **20...
W 40-milionowym państwie.
To truizm, który wie każdy, kto kiedykolwiek miał styczność ze "środowiskiem komiksowym" i nikt spoza niego - w Polsce na komiksach się nie zarabia*, w Polsce tworzenie komiksów to hobby. I do tej pory jakoś to parło do przodu - dzięki fanatykom i miłośnikom gotowym ryzykować własne pieniądze. Ale trwający i przedłużający się kryzys AD 2010 może to zmienić. Zerwanie współpracy z Empikami, vat na książki, malejące zainteresowanie czytelników, ignorancja organizacji kulturalnych (nieobecność komiksu na Kongresie Kultury) mogą doprowadzić do prawdziwego, nieodwracalnego załamania. I powrotu smutnych lat 90., w których komiksy chowały się nawet nie na marginesie, ale w głębokim podziemiu.
"Karton" jest być może pierwszą ofiarą tego stanu rzeczy. A jeżeli taki tytan jak Tomek Pastuszka nie dał rady, to nie mam wiele nadziei na przyszłość.
- Celowo pomijam inicjatywy komercyjne - Egmont Polska, Komiksomania.pl czy komiksy historyczne - ich sukces, zasadzający się na zupełnie innych mechanizmach, nie ma wielkiego związku z kondycją całej branży i przywoływanie go mogłoby tylko wypaczyć czytelnikowi obraz.