Tomasz Lis o Krzysztofie Leskim: Gdzie byliśmy, gdy latami tonął?

Dziennikarze, którzy znali zamordowanego w sylwestra Krzysztofa Leskiego, czują wyrzuty sumienia. Przyznają, że wiedzieli, że Leski od dawna zmagał się z problemami. Tomasz Lis pyta dramatycznie: Gdzie byliśmy, gdy latami tonął?

Tomasz Lis o Krzysztofie Leskim: Gdzie byliśmy, gdy latami tonął?
Źródło zdjęć: © PAP

Śledczy podejrzewają, że dziennikarz Krzysztof Leski został bestialsko zamordowany w noc sylwestrową przez swojego współlokatora w warszawskim mieszkaniu przy ul. Chłodnej. Za kilka dni miał obchodzić 61. urodziny.

Rzekomy morderca ma 34 lata i sam zgłosił się na policję.

Istnieje bardzo osobisty aspekt tej tragicznej sprawy. Przez lata Leski zmagał się z problemami zdrowotnymi, a część środowiska dziennikarskiego uważa, że został pozostawiony z nimi sam sobie.

Przyjaciele zapadają się pod ziemię

Jeden z jego znajomych wspomina: - Krzysiek miał przez wiele lat problemy - cierpiał na bardzo głęboką postać depresji. Był nawet z tego powodu hospitalizowany. Zapewne podczas wizyty związanej z terapią poznał tego człowieka, który go później zabił.

Znajomi Leskiego mówią, że po prostu chciał pomóc niewłaściwemu człowiekowi:

- Wiem, że ostatnio starał się pomóc staruszce, która walczyła w powstaniu warszawskim i jeszcze przed śmiercią chciała ostatni raz zobaczyć Kraków, ale nie była w stanie – wspomina jego znajomy. – Tak samo mogło być z człowiekiem, którego poznał w szpitalu. Krzysiek chciał mu pomóc, a ten go zabił.

Obraz
© PAP/ Leski jako korespondent BBC

Samotność Leskiego nie daje jego znajomym spokoju.

Piotr Bratkowski, pisarz, poeta i szef Kultury w "Newsweeku" napisał na FB:

- Dla mnie może najsmutniejsze jest to, że ta śmierć została odkryta po tygodniu - i tylko dlatego, że zabójca sam zgłosił się na policję. Przez ten tydzień nikt Krzysztofa nie szukał.

Tomasz Lis, naczelny ”Newsweeka” jest bardzo surowy: - Wyrzut wielki dla polskiego dziennikarstwa. Wszyscy wiedzieli, że nawet jeśli bardzo trudny, to był bezdyskusyjnie wyjątkowy. Gdzie byliśmy, gdy latami tonął?

Justyna Kobus, dziennikarka i krytyczka filmowa, na swoim profilu na FB, potwierdza:

- Gdy wypadasz z tzw. "głównego nurtu" i tracisz intratne stanowisko - choćby dlatego, że pada tytuł, w którym pracujesz albo zmienia się kierownictwo - nagle robi się wokół ciebie przeraźliwie pusto. Tzw. przyjaciele, którzy dotąd zawsze byli, nagle zapadają się pod ziemię.

Oglądał TVP z odruchem wymiotnym

Leski był świetnie znany w środowisku dziennikarskim od lat 80. Zaczynał jako reporter Agencji Solidarność. Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany. Po zwolnieniu dołączył do redakcji opozycyjnego, podziemnego "Tygodnika Mazowsze".

Po upadku PRL, już w wolnej Polsce, Leski pracował m.in. "Gazecie Wyborczej", TVP i Polskim Radiu (Jedynka, Trójka). Był także polskim korespondentem BBC. Pisał bloga na stronie Salonu24.

Ostatnimi laty był bardzo aktywny na Twitterze, gdzie co wieczór zamieszczał krótkie, ostre recenzje głównych wydań ”Wiadomości” w TVP1.

Jedną z jego czytelniczek była Hanna Lis. Chwaliła: - Krzysiu, szacun za to, że spisujesz kroniki współczesnej Targowicy. Ciekawam tylko, dlaczego prezenter [Krzysztof Ziemiec- red.] wciąż nie w mundurze?

Sam Leski tak oceniał w jednym z wywiadów reporterów ”Wiadomości”:

- To są płatni funkcjonariusze PiS, którzy powiedzą wszystko, czego się od nich wymaga. Jerzy Urban starał się, żeby te jego propagandowe tezy miały choć cień oparcia w jakichś faktach. Natomiast "Wiadomości" na dobrą sprawę kompletnie się już faktami nie przejmują.

Obraz
© PAP/ Krzysztof Leski w 1989 z min. T. Syryjczykiem

Konspiracja i koty

Środowisko dziennikarskie wspomina Leskiego jako dziennikarza wybitnego. Ewa Siedlecka z ”Polityki”: - Krzysiek, jak każdy wybitny człowiek, nie mieścił się w odgrywanych rolach, więc życie zawodowe nie ułożyło mu się tak, jak na to zasługiwał jego talent. Całym jego życiem była konspiracja [w czasach komunistycznych – red. ] i koty. Osierocił kota Nikona. Ale Nikon jest teraz w dobrych rękach, więc Krzysiek nie musi się o niego martwić.

Leski miał też kolegów i przyjaciół w świecie polityki.

Piotr Niemczyk, były szef UOP, wspomina kolegę: - Krzysiu, co się stało? To prawda, że potrafiłeś być nieznośny nie do wytrzymania. Ale byłeś dobrym człowiekiem o ogromnej wiedzy i inteligencji. Twoje umiejętności i pasje były dla mnie wzorem przez całe lata 80.

Michał Boni, były minister pracy i polityki socjalnej: - Krzyś Leski nie żyje... był nieduży, ale wielkiego hartu w podziemiu Solidarności. Miał ostre pióro i spojrzenie na świat, nie mieścił się w kanonach, walczył z polską paranoją i swoją chorobą.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (268)