"Tomasz Lis na żywo": Spowiedź pijanego kierowcy i spór o zaostrzenie prawa
None
Tomasz Lis
Niedawna tragedia w Kamieniu Pomorskim i cała masa innych spowodowanych przez pijanych kierowców były tematem ostatniego wydania programu "Tomasz Lis na żywo".
Gospodarz zaprosił do studia m.in. skazanego za jazdę pod wpływem alkoholu mężczyznę, który odsiaduje wyrok pozbawienia wolności i dzięki przepustce pojawił się w programie Lisa.
Poza przemawiającym do wyobraźni wyznaniem więźnia o pijanych kierowcach rozmawiali też politycy i eksperci. Jacek Kurski przekonywał, że zaostrzenie prawa jest w walce z tym problemem kluczowe i zapewniał, że gdyby kilkanaście miesięcy temu Sejm przyjął ustawę przygotowaną przez Solidarną Polskę, nie doszłoby do przerażającego wypadku w Kamieniu Pomorskim.
Poglądów europosła nie podzielili jednak inni goście Tomasza Lisa: mec. Jakub Wende, adwokat i senator PO Aleksander Pociej oraz rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski. Ich zdaniem licytacja pomysłów, którą po ostatnich dramatycznych wydarzeniach rozpoczęli politycy niemal wszystkich partii, nie służy zwiększeniu bezpieczeństwa na drogach, które wbrew ostatnim medialnym przekazom, w ostatnich latach uległo wyraźnej poprawie.
KŻ/AOS
Poruszające wyznania drogowych przestępców
Tomasz Lis przyłączył się do napiętnowania pijanych kierowców, rozpoczętego przez media tuż po wypadku w Kamieniu Pomorskim. Widzowie Dwójki mieli okazję wysłuchać historii 56-letniego Andrzeja Grzesika odsiadującego wyrok 2,5 lat więzienia za jazdę po alkoholu. Nie pierwszą w jego życiu.
- Zdarzało się jeździć po pijanemu. Akurat były imieniny Stanisława, z kolegami wypiliśmy. Jakoś tak było, że wsiadłem i pojechałem. Człowiek siedzi za kratkami i miał czas myśleć. I myślę, co zrobiłem, jak naraziłem swoją rodzinę. Zostawiłem ich bez środków do życia. Myślałem, że się uda. W końcu 36 lat miałem prawo jazdy - opowiadał mężczyzna, któremu mimo kompletnego braku wyobraźni i tak udało się uniknąć tragedii.
Inaczej było w przypadku bohaterów filmowego materiału z jednego z zakładów karnych. Ci pijani kierowcy niestety doprowadzili swoim postępowaniem do śmierci niewinnych osób.
- Nie mogłem uwierzyć, że zginęły 2 niewinne osoby. Z mojej głupoty. Żałuję. Moje życie runęło. Przed więzieniem byłem po ślubie, a teraz już po rozwodzie- mówił już anonimowo inny pijany kierowca.
Pomysły polityków niebezpieczne jak pijani kierowcy
W pierwszej części programu Lisa poza Andrzejem Grzesikiem pojawił się też Patryk Bernadowski, sprawca wypadku samochodowego, którego sam stał się największą ofiarą, tracąc możliwość chodzenia. Tego kierowcę zgubił jednak nie alkohol, ale brawura i prędkość. Wchodząc w zakręt z prędkością 160 km/h stracił panowanie nad autem.
- Samochód wypadł z drogi, uderzając w krawężnik. Zaczął koziołkować. Koledze nic się nie stało, bo wypadł przez boczną szybę. Nie miał zapiętych pasów. Odzyskałem świadomość w szpitalu. Powiedziano mi, że spowodowałem wypadek i już nie będę więcej chodził- opowiadał w telewizyjnym studiu.
Patrząc jednak na lawinę politycznych pomysłów, która pojawiła się po ostatnich szokujących wypadkach, wygląda na to, że nie tylko niepodpowiedzialni kierowcy, ale i prześcigający się w propozycjach pod publiczkę politycy są ogromnym zagrożeniem.
Kurski o tragedii w Kamieniu Pomorskim: można było jej uniknąć
Zaproszony do programu Jacek Kurski odważył się na stwierdzenie, że do wypadku w Kamieniu Pomorskim "mogłoby nie dojść, gdyby w kwietniu przyjęto projekt Solidarnej Polski dotyczący tego, że za takie przypadki albo jest twarde więzienie, albo konfiskata samochodu". Eurodeputowany jest zagorzałym zwolennikiem zawyżenia kar dla prowadzących po alkoholu i to głównie w tym upatruje rozwiązania problemu kierowców prowadzących na tzw. podwójnym gazie. Kurski zabłysnął na antenie tez innym stwierdzeniem. Posługując się nieadekwatnymi co do postawionej tezy danymi przekonywał, że liczba przestępstw drogowych w roku 2007 zmalała w porównaniu do roku 2006 dzięki działaniu sądów 24-godzinnych wprowadzonych przez Zbigniewa Ziobro. Z tym stanowczo nie zgodził się adwokat Jakub Wende, który zauważył:
- To jest statystyka dotycząca ogólnej ilości wypadków samochodowych. To nie są tylko pijani kierowcy. Nie ma też żadnych danych świadczących o tym, że gros z nich to pijani kierowcy. I w końcu to nie jest efekt sądów 24-godzinnych. Spadek wypadków to składowa wielu czynników. Poprawa jakości dróg, częstotliwość kontroli, jakość samochodów i tylko jedna z tych składowych to orzecznictwo sądów.
Mariusz Sokołowski z KGP przyznał, że również coraz częstsze kontrole trzeźwości kierowców przynoszą pozytywny skutek.
- _ 4 lata temu mieliśmy 4 razy mniej kontroli. Teraz będzie ich jeszcze więcej. Sito jest coraz gęstsze. Trzeba też zmienić mentalność_ - przekonywał. Podkreślił też, że obecne przepisy pozwalają sądom na dotkliwe karanie przestępców za kółkiem.
- Prawo już dzisiaj daje możliwość zasądzenia bardzo wysokiej grzywny. Niech to nie będzie 2-3 tys. zł, tylko 20-30 tys. zł. Zgodzę się z tym, że bezpieczeństwo na drogach w ostatnich latach się poprawiło. Dane statystyczne to pokazują.
Kurski domaga się radykalnych środków
Zaostrzanie kar dla pijanych kierowców za bezzasadne uznaje też senator PO i prawnik z zawodu, Aleksander Pociej. Jak podkreślał, polskie przepisy i tak są pod tym wzgledem jednymi z najsurowszych w Unii Europejskiej. Jego zdaniem jeszcze ostrzejsze prawo przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego.
- Statystyki z ostatnich lat pokazują, że jest dużo mniej złapanych pijanych kierowców i wypadków, które powodują. Raz na 7 lat krzywa, która leciała w dół, podskoczyła. Około 2011 roku, wtedy, kiedy wprowadzono przepis, który zaostrzał kary w stosunku do łapanych po pijanemu 2 raz. Nie ma żadnej korelacji między tym, że się zwiększyło karę, a tym, że nagle spada ilość zabitych - twierdził.
- Mamy tyle trupów panowie, że pewne środki muszą być radykalne- obstawał jednak przy swoim Kurski, nawołując m.in. do rekwirowania aut nietrzeźwym kierowcom. Senator PO zapytał więc, czy Solidarna Polska opowiada się również za zabieraniem pojazdów osobom przekraczającym prędkość, według statystyk dotyczących liczby ofiar ze skutkiem śmiertelnym, znacznie bardziej groźnym na drogach od tych nietrzeźwych. Jak wiadomo, Jacek Kurski sam nie zawsze stosuje się do ograniczeń prędkości i znany jest z tzw. wyjątkowo ciężkiej nogi. Przedstawiciel Ziobrystów zapewnił jednak na antenie, że płaci mandaty i jest przeciwny chowaniem się za immunitetem.
- Oj, kręci Pan bicz na swój łeb - zauważył Lis, a Kurski bronił się pytając pozostałych obecnych w studiu, którego z nich nie przyłapała na szybkiej jeździe policja. Jak można się było tego spodziewać, eurodeputowany nie jest w swojej słabości odosobniony.
KŻ/AOS