"Tomasz Lis na żywo": awantura w studiu wymknęła się spod kontroli
Temat mechanizmu wyprowadzania pieniędzy ze SKOK-ów do czerwoności rozgrzał gości publicystycznego programu Lisa.
Zaczął Jacek Kurski z Solidarnej Polski, który na wstępie postanowił wyjaśnić widzom TVP2, kto jest kim w tym studiu. I tak Romana Giertycha nazwał "obrońcą gangsterów" (za co usłyszał później ostrzeżenie przed procesem), a następnie lustrował Ryszarda Petru z Towarzystwa Ekonomistów Polskich i jego powiązania z zagranicznymi bankami. Jak twierdził poseł, nieprawidłowości dotyczą tylko SKOK-u Wołomin, a Platforma Obywatelska wykorzystuje ten odosobniony przypadek, by obrzucić błotem całą instytucję.
Kiedy po pośle do głosu doszedł były działacz Ligi Polskich Rodzin, a dziś adwokat, nie krył żalu do prowadzącego.
- Pan pozwolił rozpocząć posłowi Kurskiemu ten program w sposób niebywały - narzekał. Następnie przekonywał, że wbrew temu, co twierdzi PiS, afera wokół SKOK-ów nie dotyczy jedynie wołomińskiego oddziału.
- To nie jest afera jednego SKOK-u. To sytuacja, w której państwo polskie z naszych pieniędzy zapłaciło 3,5 mld zł za to, że pomysł biznesowy senatora PiS Grzegorza Biereckiego się nie udał. Proszę mi pokazać inną tego typu aferę, w której polityk w pewnym sensie zmarnowałby takie pieniądze - mówił Giertych.
Bianka Mikołajewska, dziennikarka "Gazety Wyborczej", która od wielu lat zajmuje się sprawą SKOK-ów, przekonywała, że senator, od którego dziś odcina się jego polityczne środowisko, jeszcze do niedawna był laureatem prestiżowych wyróżnień. - On nie funkcjonował poza systemem - zauważyła, ale niezwykle trudno było jej dojść do głosu. Podobnie zresztą jak pozostałym gościom, którzy wzajemnie się przekrzykiwali, wyśmiewali i nie dawali sobie dokończyć zdania.
Chwilami sytuacja w studiu była naprawdę kuriozalna. Roman Giertych szturchał prowadzącego za rękaw, by dojść do głosu, Jacek Kurski wymachiwał przed kamerami najpopularniejszym zdjęciem prezydenta Bronisława Komorowskiego ostatnich dni, a redaktorka gazety dopytywała, czy może w końcu coś powiedzieć.
Na fatalny poziom ostatniego wydania programu uwagę zwrócili także widzowie, którzy nie omieszkali zaapelować do Tomasza Lisa chociażby za pośrednictwem oficjalnego profilu na Facebooku.
"Proszę... Dosyć słupków oglądalności. Zapraszaj ludzi! To ty Tomku, zapraszasz czystych propagandystów, a potem ubolewasz, że taką kampanię mamy [...] - napisała jedna z internautek. Inni domagali się zaś "resetu zapraszanych gości".
My przygotowaliśmy dla was kompilację fragmentów ostatniego odcinka, która najlepiej oddaje to, co działo się w studiu Dwójki.