Tom Selleck: Richard z "Przyjaciół" ma 74 lata! Zobaczcie, co dziś robi i jak wygląda
Jeden z najprzystojniejszych aktorów. Charakterystyczny wąs i dołeczki w policzkach sprawiły, że szalały za nim kobiety. W kultowym serialu "Przyjaciele" wcielił się w rolę dużo starszego kochanka Moniki. Dziś wciąż gra!
21.01.2019 | aktual.: 21.01.2019 13:45
Największą sławę zyskał dzięki roli detektywa Thomasa Sullivana Magnum w serialu CBS Magnum. Za tę kreację otrzymał Złotego Globa i Emmy. Polscy widzowie pamiętają go także z roli w komedii "Trzech mężczyzn i dziecko", gdzie wcielił się w jednego z przybranych ojców. Dużym zaskoczeniem była miłość widzów po tym, jak zagrał dr. Richarda Burke'a w kultowym serialu "Przyjaciele". Dużo starszy od Moniki Richard był jej kochankiem, po rozstaniu z którym nie mogła się pozbierać. Wielu fanów hitowej serii do dziś uważa, że Monika i Richard powinni być razem. Dziś Selleck wciąż gra. Jest gwiazdą serialu "Zaprzysiężeni", który ma już 9 sezonów! Gra Franka Reagana, weterana z Wietnamu, komisarza nowojorskiej policji.
Jakie można wskazać plusy sytuacji, w której cieszący się sympatią widzów serial utrzymuje się na antenie przez dziewięć sezonów?
Widzowie rzeczywiście zaczynają „wchodzić w buty” oglądanych bohaterów, no i tak dobrze już ich znają! Jako aktorowi – sytuacja ta daje czasami swoistą swobodę, możliwość pewnej „manipulacji”: może pomóc dokonać wyboru w ramach danej sceny, bo widownia zaczyna już sobie kombinować, że wszystko wie, przewiduje: „Ha, wiem, co ten Frank zaraz zrobi!”. I w takiej właśnie chwili, antycypując taką reakcję, aktor powinien to „odkręcić” i zrobić coś, czego tamci nie przewidzą.
Jaka będzie reakcja Franka na zaręczyny Jamiego i Eddie?
W życiu Franka najważniejsza jest rodzina. A największe wyzwanie w ostatnim odcinku jest takie, że Frank usilnie się stara pojawić się na obiedzie rodzinnym i dać sobie spokój z robotą; tymczasem jego, by tak rzec, "hiperaktywne” poczucie odpowiedzialności, jak i bardzo trudna praca, jaka na nim ciąży, powodują, że nie zawsze może sobie na coś takiego pozwolić. Tymczasem – popełnia wielki błąd…
Po prostu – głupią, bardzo głupią pomyłkę, którą skomentowała postać grana przez Bridget [Moynahan].
Kiedy Jamie i Eddi ogłosili swoje zaręczyny, pierwsze słowa, jakie wyrzekł Frank, brzmiały: "Czy zdajecie sobie sprawę, że razem nie pojedziecie?” No cóż, to wprawia w ruch każdego rodzaju rzecz, no bo oni się zaręczyli. Ona jest praktycznie członkiem rodziny, zasiada przy stole; Frank zaś – co jest mi bardzo dobrze wiadome, bo grałem w tych scenach – jest taki strachliwy, jeśli chodzi o wychodzenie znowu dokądkolwiek w okolicy tamtego miejsca, bo zdążył już się szczerze rozmówić z Jamiem podczas paru pierwszych odcinków.
Dlaczego między Frankiem a Erin pojawia się na początku sezonu napięcie?
Nie jest żadną tajemnicą, że Erin awansowała. Im wyżej się pnie w strukturze urzędu prokuratora okręgowego, tym większa będzie różnica zdań między nią a Frankiem. prokuratorzy okręgowi i policja, szefowie policyjnych wydziałów zawsze spierają się o to, jakie przestępstwa ona będzie widzieć priorytetowo, co będzie się ignorować, i kogo zamierza się ścigać.
Tak więc we wczesnej części sezonu obrót spraw staje się naprawdę ciężki do zniesienia dla Franka i Erin. Uwielbiam teraz Bridget [Moynahan] – i uwielbiam z nią pracować. Tamtych dwoje tak mocno walczących to naprawdę znakomita rzecz dla aktora, no ale dla granych postaci nie jest to znakomite położenie.
Czy w sezonie 9 wydarzy się w rodzinie Reaganów jakiś ślub?
Ja się jak gdyby bardzo przyzwyczaiłem do tego, i cieszy mnie, że nie wiem, dokąd to wszystko zmierza. Pozwala mi to zajmować się odcinkami widowiska jako postać, w miarę ich pojawiania się. Wydaje się, że dają oni sobie radę, zaczynają się dogadywać. Mają swoje wzloty i upadki. Nie istnieje relacja doskonała. Nie mogę powiedzieć, czy zanosi się na zaślubiny, czy na próbny obiad, czy cokolwiek. Próbowałbym to przewidzieć. Frank by próbował. Kiedy to miałoby się wydarzyć?
Oni mówią o tym podczas rodzinnego obiadu. I my rozmawialiśmy już o tym przy obiedzie rodzinnym, ona została żartobliwie wprowadzona w temat, „dobierzemy ci suknię ślubną” i tego rodzaju rzeczy – to dość zabawne. Żartują sobie z Eddie, a ona z nich, i to na całego. Wszyscy robią sobie żarty za plecami innych, i całkiem niezła wychodzi z tego zabawa.
Dlaczego Frank rozważa przywrócenie do pracy funkcjonariuszki Rachel Witten, która została przezeń zwolniona w odc. 815 (Spuścizna)?
To naprawdę znakomita policjantka, z potencjałem, dobra w swoim fachu, diablo inteligentna, po prostu – niesamowita.
No, ale spartaczyła robotę. Zazwyczaj dzieje się tak, jeśli jest się debiutantem – no, jeśli się jest tego rodzaju osobą debiutującą, to jest się na okresie próbnym przez, zdaje się, rok. Jeśli się jest tego rodzaju nowicjuszem i popełnia się nowicjuszowski błąd, zazwyczaj kończy się odnotowaniem zdarzenia w aktach. Ktoś taki staje się nieco lepszy jako policjant, bo się czegoś uczy, a potem już posuwa się naprzód.
Na ile ważne jest, aby autorzy scenariusza pilnowali, aby jego treść korelowała z realiami dnia dzisiejszego?
Prowadzimy swój research – robią to nasi scenarzyści, producenci. Należy zauważyć, że każdy z odcinków nabierał życia pewnie na jakieś cztery miesiące przed możliwością obejrzenia go; może nawet pięć, sześć miesięcy. Zatem – tak, mamy do czynienia z prawdziwymi policyjnymi sprawami. Nie jesteśmy jednak widowiskiem tematycznym. Nie jest tak, że wyrywamy jakieś wątki z tytułów prasowych i celowo wrzucamy je na antenę. Przede wszystkim potrzeba by na to jakiejś szklanej kuli. Ale z kolei bardzo często bywa, że te właśnie kwestie, z którymi wszyscy mają do czynienia w ramach widowiska, stawia się na ostrzu noża w tygodniu, w którym „leci” dany odcinek. Oto zbiegi okoliczności! To także niezła „praca domowa”. To znaczy: my się zajmujemy określonymi rzeczami, ale to, co przedstawiamy, nie dotyczy konkretnie tego rodzaju zagadnień. Dotyczy on mianowicie tego, w jaki sposób zagadnienia takie wpływają na osoby, których los żywo obchodzi widzów – i to, według mnie, wyróżnia nasz serial.
Czy odpowiedzialność związana z pełnieniem funkcji komisarza policji bardzo ciąży na Franku?
Frank walczy o zachowanie swojego osądu – i dlatego właśnie ma wokół siebie Gormleya, bo on jest ewidentnie z tych szeregowych ludzi. Polega na jego ludziach, a następnie, tak uczciwie, wyładowuje ogromnie wielkie ilości tego na osobach z wewnętrznego kręgu. To poniekąd wadliwej konstrukcji człowiek, u którego ta wadliwość się pogłębia, a brzemię odpowiedzialności, jakie dźwiga, zdecydowanie ciągnie się za nim, jak sądzę. Ze swoimi ludźmi rozmawia natomiast oschlej. Przy całkiem wielu okazjach – nie mogę tu przytoczyć konkretnych odcinków ale jest tak, że doprowadza sprawy do stadium, w którym nieomal ma on nadzieję, że zostanie zwolniony, bo przecież nienawidzi tej pracy.
I jest w nim cząstka, w której tak się dzieje. A czuje on przecie – o ironio – że jest najlepszą osobą na tym miejscu. Zatem – odpowiedzialność, o której tu mowa, bierze górę. Chociaż – jakże on by chciał znaleźć wymówkę!
Na ile garderoba Franka pomaga panu wejść w rolę tej postaci?
Pomaga rzeczywiście, [jest] bowiem częścią tego procesu – nie wymyślam, tylko, ojej… staję się Frankiem; lecz z kolei jest się w jakiś sposób, i to przygotowywanie… Miałem zawsze bardzo szczegółowe wyobrażenie co do garderoby Franka. To znaczy – nie jestem szczególnie ikoniczną postacią. Nacisk na ikoniczność jest dla mnie czymś upokarzającym. Ale Frank jest ikonicznym rodzajem bohatera, więc kiedy wybierałem garderobę – nie nosi on nazbyt często munduru, bo nie jest to mundur właściwy. To mundur, który nosi on podczas uroczystości. Był związany z ostatnim stopniem, jaki miał przed koniecznością rezygnacji z pracy w nowojorskim wydziale policji (NYPD), którą złożył, aby zostać komisarzem. Chce, aby członkowie NYPD obojga płci wiedzieli, że był jednym z nich. Ale ja zawsze czułem, że jeśli ma się zagrać jakąś ikoniczną postać, widzowie powinni potrafić widzieć go z zamkniętymi oczami. Ma to po części źródło w fakcie, że Frank niezupełnie jest typem modnisia. Ubiera się on bardzo ładnie, ale nosi – jeśli nie przyglądać mu się z bliska, wygląda to tak, jakby każdego tygodnia nosił ten sam krawat. Była to zatem kwestia „dobrej ręki” [do tych rzeczy], tak sobie pomyślałem. Wkładając ten mundur [uświadamiam sobie,] że zawsze wierzyłem w personalizację pewnych rekwizytów. Frank nosi pierścień korpusu piechoty morskiej – ten element sobie zakupiłem. Nosi zegarek marki Rolex (który wygrawerowałem na odwrocie), który otrzymał od swoich dzieci; od dzieci Franka. Wkładasz na siebie to wszystko, i te osobiste rzeczy stają się jak gdyby kamieniami probierczymi. Tak też przebiega proces ubierana się. Frank potrzebuje się ubrać rano. Gdy zatem ubieram się jako Frank, to dobrze służy całemu procesowi. A to jeszcze nie wszystko. Jest wokół tego niesamowicie dużo myślenia, jest granie wydawania rozkazów: presja związana z rozkazami jest czymś w rodzaju abstrakcji. Ja nie obezwładniam ludzi, nie strzelam do nich ani ich nie zakuwam w kajdanki. Mierzę się za to z dylematami. Takie jest właśnie wyzwanie związane z częścią, którą tak uwielbiam.