To nie jest komiks
Obydwaj nie udzielali się wcześniej w środowisku komiksowym i już choćby dlatego ich debiut powinien spotkać się z zainteresowaniem.
26.03.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:09
"Bez końca" jest zbiorem dziesięciu krótkich komiksów poświęconych różnej tematyce. Każda z historii rozpoczyna się w banalny sposób - od wyjścia do knajpy, spaceru czy od tzw. posiedzenia w ubikacji. Jednak prozaiczne, wręcz banalne sytuacje z codziennego życia autorzy umiejętnie przekształcają w ciąg absurdalnych, surrealistycznych zdarzeń. Ich wyobraźnia, doprawiona czarnym humorem, prowadzi opowieści w nieprzewidywalnym kierunku i właśnie w tej nieobliczalności tkwi główna siła albumu.
Na stronie internetowej Lipczyńskiego możemy przeczytać, że najbardziej lubi fotografię, która nie jest całkowitym odwzorowaniem rzeczywistości: "To takie lustro w mojej głowie. Lustro, w którym świat odbija się niezbyt dokładnie. Trochę jak stempel. Odbicie przechodzi przeze mnie, przekształca się, odrealnia, nabiera trochę innych znaczeń. Wytwarza się coś nowego. Zapraszam do mojego świata". Nic dodać, nic ująć. Spojrzenie Lipczyńskiego na fotografię znalazło odbicie w jego komiksowym debiucie i zostało ponadto wzbogacone graficznym kunsztem Garwola.
Na stronie tytułowej autorzy umieścili niewielki rysunek nawiązujący do obrazu z lat dwudziestych XX wieku, pod tytułem "Zdradliwość obrazów" René Magritte'a. Belgijski surrealista namalował fajkę, pod którą umieścił napis "Ceci n'est pas une pipe" (To nie jest fajka). Rzeczywiście, mimo że obraz przedstawiał fajkę, to prawdziwą fajką nie był, lecz tylko jej graficznym przedstawieniem. Garwol i Lipczyński nieprzypadkowo odwołali się do tego sztandarowego dzieła surrealizmu. Ich wersja przedstawia rysunek fajki podpisany "Ceci n'est pas un komix" (To nie jest komiks). Autorzy "Bez końca" już na samym wstępie zdradzają więc, że ich komiks to swoista zabawa i gra z czytelnikiem. Tak, jak obraz Magritte'a zaskakiwał i naruszał ustalone znaczenia, tak też historie zaprezentowane przez śląskich twórców mają u odbiorcy wywołać nieoczekiwane skojarzenia.
We wstępie komiksu Marceli Szpak trafnie zauważył, że "w świecie Garwola i Lipczyńskiego nie ma niczego pewnego, a każda kolejna strona przynosi następne zaskakujące pointy i niecodzienne rozwiązania, zmuszające do ponownego odczytywania całej opowieści pod zupełnie innym kątem". Słowa te umiejętnie podsumowują to, co znajdziemy w komiksie.* Autorzy bawią się utartymi schematami, igrają z przyzwyczajeniami i oczekiwaniami czytelnika.*Jednym prostym zabiegiem, nieoczekiwanym zwrotem akcji czy poprzez wprowadzenie nadnaturalnych elementów do nieskomplikowanych - żeby nie powiedzieć banalnych - historyjek, sprowadzają odbiorcę na manowce.
Oczywiście, jak w każdym zbiorze różnych fabuł, mamy do czynienia z mniej lub bardziej udanymi opowieściami. Do moich faworytów należą: "Cień", "Boski plan" i "Linia życia". Z kolei "Kruca fiks", "Świadka" i "Rękawiczki" zaliczyłbym do tych słabszych historii. Co ciekawe, większość z dziesięciu komiksowych shortów w "Bez końca" tak naprawdę pozbawiona jest... końca. Zrezygnowanie z klasycznej pointy pozostawia czytelnika bez żadnych dopowiedzeń, co tylko wzmacnia surrealistyczny efekt.
Oprawa graficzna komiksu stoi na bardzo wysokim poziomie. Paweł Garwol zdecydował się na pracochłonną, ale efektowną technikę rysunku. Dokładne i szczegółowe kreskowanie w połączeniu z grubym konturem sprawia dobre wrażenie, szczególnie w przypadku całostronicowych kadrów. Momentami wprawdzie chciałoby się, żeby rysunki były bardziej energiczne i mniej sztywne, lepiej obrazujące co bardziej żywiołowe kadry, ale w ostateczności ich statyczność można zrzucić na karb przyjętej konwencji. W kilku miejscach miałem też problem z mało przejrzystą narracją, między innymi na początku nowelki "Andergrand", kiedy bohaterowi wysuwa się z kieszeni telefon, a następnie wpada do ubikacji.
Powyższe (drobne) zastrzeżenia nie przeszkadzają jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Zwłaszcza, że "Bez końca" zostało elegancko wydane. Kultura Gniewu zdążyła już zresztą przyzwyczaić czytelników do wysokiego poziomu edytorskiego swoich publikacji.
Podsumowując, debiut Garwola i Lipczyńskiego bez dwóch zdań należy do udanych. Komiks jest spójny i pełen świeżych pomysłów. Przede wszystkim widać, że autorzy dobrze wiedzieli co chcą opowiedzieć. Bez zbędnego filozofowania i popadania w sztuczność (co jest częstą bolączką debiutujących komiksiarzy) zaprezentowali oryginalną wizję swojego świata. Świata, do którego z pełnym przekonaniem zapraszam.