To nie było konieczne. Talerz pełen warzyw wylądował na podłodze
Niby wiadomo, że Magda Gessler się nie patyczkuje, ale widok wyrzucanego jedzenia na podłogę i tak wciąż boli.
15.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:11
"Kuchenne rewolucje" zawitały do Jasienicy. Zmiany czekały bistro Pizzeria na drzewiarzu. Właścicielami są Mirek, Rafał i Ania, rodzina. Kiedyś w tym miejscu działał bar piwny, oni po przejęciu biznesu chcieli zrobić tam jakąś restaurację, ale zupełnie nie mieli na nią pomysłu. I jak to w Polsce bywa - zrobili pizzerię, dodając po jakimś czasie do karty dania obiadowe.
Brak pasji do gastronomii wkrótce przekładał się na problemy w biznesie. Bistro zarabiało dziennie 1600 złotych, więc właściciele więcej dokładali do biznesu niż zarabiali. Po kilku minutach wizyty Gessler było wiadomo, że problemy są też w samej kuchni.
Barszcz robiony z koncentratu. - Nic nie ma ma naszą obronę - komentowała właścicielka Ania. Gotowane warzywa do obiadu okazały się gotowym produktem z paczki. Gessler w kilka sekund pokazała, co o tym sądzi. Warzywa trafiły na podłogę, pod stopy kelnerki. I tyle, jeśli chodzi o promowanie idei zero waste i szacunek do produktów. Niby klasyczna sytuacja z "Kuchennych rewolucji", ale wciąż szkoda, że takie sceny muszą się pojawić dla podbicia dramaturgii. Natomiast pięknie, że Gessler punktowała właścicieli, że muszą zamawiać do restauracji jajka od kur z wolnego wybiegu.
Mimo wszystko nastawienie właścicieli do rewolucji Gessler było pozytywne.
- Będzie zaje...iście trudno - zapowiedziała Gessler. Karta miała przejść rewolucję, choć nie tak radykalną, jak działo się to w innych knajpach. Pozostała kuchnia polska i znane, tradycyjne dania. Od teraz miał działać Szynk na bogato.
Ekipa restauracji odkrywała kulinarne uroki Beskidu. Nauczyli się robić oscypki, poznali nowe smaki. Jak się to przełożyło na ich pracę?
W nowym menu zagościł m.in. gulasz z jagnięciną, barszcz czerwony z pierożkami z jagnięciną. - Spotkałam tu miłość, pasję, radość z gotowania. Trzeba było tylko odrobinkę dodać, żeby było na bogato - komentowała po wieczornej kolacji Gessler.
Co stało się po miesiącu, gdy Gessler wróciła do restauracji?
Placek i gulasz smakowały, barszcz też. Ale i tak musiało być dramatycznie. Gessler nie spodobała się wystawa. Gdy dostała nie taki talerz jak trzeba, musiała nim rzucić przy wszystkich gościach restauracji. Kazała dać każdemu w lokalu taki talerz, by wszyscy na jej znak rzucili nimi o podłogę. Szopka zakończyła udaną rewolucję. Zastawę obrócono w pył.