"The Boys" to najbrutalniejszy serial w historii. Właśnie wrócił z trzecim sezonem
Chociaż Amazon jako serwis oferujący seriale w streamingu działa na rynku nieznacznie krócej niż Netflix, do roku 2019 nie miał w ofercie hitu, który przyciągałby do usługi nowych klientów. Do tej pory dołączali oni do niego po prostu kupując w sklepie abonament na wysyłkę, dostając filmy i seriale w gratisie. Wszystko się jednak zmieniło wraz z premierą "The Boys", który wraz ze startem trzeciego sezonu znów króluje w internecie. I wstrząsa jak nigdy dotąd.
17.06.2022 | aktual.: 23.07.2022 13:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zakochana para spaceruje ulicami Nowego Jorku, planując przy tym popołudnie i wieczór, lekko przy tym świntusząc. Widać, że bardzo się kochają i rozumieją bez słów. Chłopak chwyta swoją partnerkę za ręce i w tej samej sekundzie... ta znika z kadru. Zostają po niej tylko wciąż trzymane przez jej partnera odcięte ręce oraz kałuża krwi i zmielonych organów. Dziewczyna ma pecha - wbiegł w nią obdarzony nadludzką prędkością superbohater. Ten nie ma jednak czasu na wyjaśnienia i po prostu biegnie dalej, zostawiając zszokowanego chłopaka na środku chodnika z resztkami partnerki skwierczącymi na rozgrzanym asfalcie. A widzów z szeroko otwartymi ustami. Tak wyglądała pierwsza scena "Chłopaków".
Z perspektywy kolejnych, jeszcze bardziej szokujących sekwencji, odcinków czy sezonów to spotkanie Hughiego (Jack Quaid) z A-Trainem (Jessie T. Usher) jest jednak tak sympatyczne, jak pierwszy lepszy odcinek "Świnki Peppy". Dlatego, jeżeli część widzów odpuściła sobie oglądanie serialu już po sześciu minutach pilota "The Boys", ominęła ich często nadużywana w słowie, ale tu jak najbardziej akuratna, prawdziwa "jazda bez trzymanki". Twórcy "The Boys" nie brali, nie biorą i, z tego co widać w sezonie trzecim, wciąż nie bardzo mają zamiar brać jeńców, epatując przemocą, brutalnością i skąpanym we krwi okrucieństwem. Ale nie tylko dlatego serial Amazon Prime Video ogląda się z tak dużą satysfakcją. I jednoczesnym przerażeniem w oczach.
Z wielką mocą wiąże się wielka nieodpowiedzialność
Trudno nie być przerażonym rzeczami, do których serialowi superbohaterowie są zdolni i podłością, do jakiej są w stanie się posunąć. Ekranizacja komiksu "The Boys" to w zasadzie pierwsza produkcja, która pokazuje, jak bardzo nadprzyrodzone zdolności mogą wypaczyć osoby nimi obdarzone. Tak naprawdę serialowej "Siódemce" (tak nazywa się będąca tutejszym odpowiednikiem "Avengers" elitarna ich grupa, którą zarządza nastawiona na zysk korporacja Vought International) nie zależy bowiem na ratowaniu świata, tylko popularności i zarabianiu pieniędzy. Dlatego na potrzeby jednego i drugiego są w stanie zrobić wszystko - łącznie z masowym mordowaniem świadków ich nikczemnych występków, nie mówiąc już o kłamstwach, obłudzie i przekupstwie tych, których nie mogą po prostu zmielić niczym A-Train przypadkowego przechodnia. W serialu są też jednak i pozytywni (powiedzmy) bohaterowie - to właśnie tytułowe "Chłopaki".
O serialu "The Boys" rozmawiamy też w najnowszym odcinku podcastu "Clickbait". Jeśli więc wolisz słuchać, zamiast czytać, zapraszamy na Spotify, Google Podcasts lub do aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. Można też posłuchać poniżej, od ok. 17 minuty.
Tak jak poznany w pierwszej scenie Hughie ma swojego antagonistę w postaci mordercy swojej dziewczyny, tak i drugi główny bohater - pieszczotliwie nazywany "Rzeźnikiem" Billy Butcher (w tej roli znany z "Władcy Pierścieni" czy "Sędziego Dredda" Karl Urban) - ma swojego. Ten ostatni jednak to nie byle kto, bo prawdopodobnie najpotężniejsza istota we wszechświecie. Mowa o groteskowym skrzyżowaniu Supermana, Kapitana Ameryki i Patricka Batemana z "American Psycho", nazywanego tu Homelanderem (FE-NO-ME-NAL-NY Antony Starr). Ale jak pokonać kogoś, kto w ułamku sekundy może znaleźć cię w każdym zakątku planety i w widowiskowy sposób zabić jednym spojrzeniem? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć właśnie Butcher, kompletując drużynę pozornych nieudaczników w celu zdemaskowania i obalenia jego oraz pozostałej części "Siódemki". Szybko tej odpowiedzi jednak nie znajdzie.
"Przekroczymy ten most po tym, jak go spalimy"
Pomysł na komiks i jego adaptację jest w gruncie rzeczy tak banalny, że aż dziw bierze, iż nikt nie wpadł na niego wcześniej. Przez ostatnie niemal 100 lat prezentowani na kartach powieści graficznych bohaterowie byli w zdecydowanej większości krystalicznie czyści, honorowi i stojący po stronie dobra. Nawet jeśli czasem zdarzało im się podchodzić walki ze złem w mocno dyskusyjny czy brutalny sposób, ostatecznie okazywali przynajmniej krztyny honoru czy dobrego serca. Superbohaterowie z "The Boys" to natomiast wyrachowani niegodziwcy, którzy uwielbiają stwarzać pozory tylko wtedy, gdy filmuje ich kamera.
Gdy przestaje, zamieniają się w barbarzyńców większych od najgorszych superzłoczyńców znanych z popkultury. Stają się totalną antytezą tego, czym w ostatnich dwóch dekadach karmi nas Marvel i DC. I właśnie ten dysonans poznawczy, igranie z oczekiwaniami widza, pokazywanie na ekranie czegoś, czego jeszcze z braku odwagi nie pokazał nikt, tak dobrze rezonuje z widzami, do tej pory kibicującymi wszystkim Spider/Super/Bat/Iron-manom.
"The Boys" to jednak nie tylko wiadra krwi, ocean wulgaryzmów i groteskowy humor. Serial, za którym stoi Eric Kripke (twórca m.in. "Poza czasem" czy "Nie z tego świata") to przede wszystkim błyskotliwa satyra na współczesne media, social media, politykę, nacjonalizm, rasizm, homofobię, pseudo-lewicowość i ultraprawicowość. Krótko mówiąc, dostaje się wszystkim. I nikt nie ma wrażenia, że dostaje się niesłusznie. No może oprócz osób szturmujących Kapitol, zwolenników posiadania broni, tzw. Julek z Twittera czy obłudnych stacji telewizyjnych. "Chłopaki" uderzają jednak sprawiedliwie w każdego, więc nawet jeśli miłośnik Trumpa może poczuć się dotknięty w jednej scenie, to w następnej będzie się cieszył, że obrywa się też hipokrytom niejednokrotnie ukrytym za wzniosłym hasłem Black Lives Matter czy serwisom streamingowym, często niezręcznie wprowadzającym do seriali wątki LGBT.
"Nazywam się Homelander i mogę robić, co tylko k... zechcę"
"The Boys" dla Amazonu jest jednocześnie największym sukcesem i najzdradliwszą pułapką. Poprzeczką, którą ustawiono tak wysoko, że żadna obecnych czy nadchodzących produkcji nie będzie w stanie przeskoczyć. Dobrze pokazuje to reakcja subskrybentów oraz osób oczekujących na premierę "Pierścieni Władzy", serialu osadzonego w uniwersum "Władcy Pierścieni". Coś, co miało być największym hitem, na co szef Amazona wydał w przybliżeniu pentakwadryliard dolarów, już przed premierą skazywane jest na porażkę w związku ze, zdaniem widzów, mocno konformistycznym podejściem do konstruktu zwanego poprawnością polityczną. Odważni w przełamywaniu barier i jechaniu po bandzie "Chłopacy" są przywoływani przy każdej sposobności jako antyteza tego, co w zapowiedziach serialowego "Władcy Pierścieni" pokazują jego twórcy.
Z drugiej strony, patrząc na twórczą swobodę, jaką twórcom "The Boys" dał właściciel największego sklepu internetowego świata - co widać zwłaszcza w pierwszym odcinku trzeciego sezonu i makabrycznej scenie seksualnych igraszek - istnieje szansa, że tolkienowska produkcja też może zaskoczyć. Zanim jednak "Władca Pierścieni" spróbuje zapanować nad rządem streamujących dusz, te przez kilka najbliższych tygodni będą mogły zatracać się w poplamionej krwią i kawałkami mózgu orgiastycznej kakofonii serwowanej przez "Rzeźnika" i jego chłopaków. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, dajcie im szansę. Smacznego.