To miało być najlepsze show Dody w historii. Najważniejsze wydarzyło się, gdy przestała je robić [RELACJA]

Doda na koncercie
Doda na koncercie
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Polsat
Karolina Grabińska

13.10.2023 13:07, aktual.: 13.10.2023 13:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Duża hala koncertowa, kosmiczna scena, grupa tancerzy, czterech muzyków i ona - gwiazda wieczoru. Doda jest w trakcie mini trasy koncertowej, która ze względów technicznych odbywa się tylko w jednym miejscu - Warszawie. To skrupulatnie zaplanowane i perfekcyjnie wykonane show, ale najlepsze dzieje się, gdy Doda pokazuje ludzką twarz i emocje.

Projekt z trasą "Aquaria" to nie tylko seria koncertów w Warszawie, ale także reality show Polsatu, pokazujące kulisy wydarzenia. Doda zapowiadała w jednym z odcinków, że to będzie jej najbardziej spektakularne i widowiskowe show. Trzeba przyznać, że pomysłów jej nie zabrakło, a i wykonanie sprostało wymaganiom.

Czwartkowy koncert był trzecim z pięciu planowanych w pierwszej transzy. Do studia Polsatu na Łubinowej w Warszawie przybył tłum fanów Dody. Punktualnie o 19:30 piosenkarka wyłoniła się z wielkiej muszli. Na scenie pojawili się tancerze, a w tle na wielkim telebimie wyświetlono wizualizacje. Do każdego utworu puszczano specjalnie przygotowane klipy, a pomiędzy utworami Doda z ekranu przekazywała światu swoje przesłanie: o byciu sobą, niepoddawaniu się, wyrażaniu czy walce o siebie.

Koncert Dody w ramach "Aquaria Tour"
Koncert Dody w ramach "Aquaria Tour"© Materiały prasowe | Polsat

Show było naszpikowane efektami. Doda fruwała nad scenę, mokła w deszczu, zjeżdżała z parasolem po linie, chowała się pod sceną, by za chwilę wyłonić się z zupełnie innej strony. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane i wykonane. Do tego stopnia, że w pierwszej części koncertu można było odnieść wrażenie, że na scenie nie ma ludzi, tylko roboty zaprogramowane na idealnie skrojone show.

Dopiero w drugiej części występu Doda zaczęła nawiązywać relacje z fanami, mówić do nich bezpośrednio, a nie tylko z telebimu i pokazywać emocje. I to podczas całego koncertu miało największą siłę rażenia. Nie wypracowane układy taneczne, nie barwne, skąpe i często zmieniane stroje czy efekty specjalne. Najbardziej wzruszającym i przejmującym momentem show był ten, gdy Doda usiadła na schodach obok swoich muzyków i zaśpiewała utwór "Dziękuję", który kilka lat temu napisała dla fanów. Wystarczył jej donośny, mocny głos, brzmienie gitar i pokazanie emocji.

W drugiej części koncertu znacznie częściej do głosu dochodziła również rockowa natura Dody, co także można odnotować na duży plus. Wokalistka świetnie brzmi w balladach, których było znacznie więcej pod koniec występu.

Ci, którzy liczyli na stare, sprawdzone hity, musieli obejść się smakiem. Oprócz wspomnianego momentu z utworem dla fanów, dawne przeboje Dody wybrzmiały tylko przy okazji występu Drag Queen, które wcielały się w swoją idolkę w różnych momentach jej kariery - od dziewczyny z programu "Bar", przez producentkę filmową po "Riotkę".

Drag Queen podczas koncertu Dody
Drag Queen podczas koncertu Dody© Materiały prasowe | Polsat

1,5-godzinne show zadowoliło fanów Dody, wśród których można było wypatrzeć Ninę Terentiew i Dariusza Pachuta. Dodzie na koncercie nie można odmówić pracowitości i dążenia do perfekcjonizmu. Okazuje się jednak, że najlepiej wypada, gdy bierze chwilę oddechu.

Karolina Grabińska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (14)
Zobacz także