To dla niej otworzyli telewizję. Dorota Szelągowska o kulisach swoich programów
Jest najpopularniejszą polską projektantką wnętrz oraz niekwestionowaną gwiazdą TVN-u. Od lat cieszy się ogromną sympatią i zaufaniem. Jej pomysłowość, pozytywne nastawienie i urok osobisty doceniają nawet najbardziej wymagający widzowie. Jak wyglądają kulisy jej programów? Czy wszyscy uczestnicy są zadowoleni z efektu metamorfozy?
15.04.2017 | aktual.: 15.04.2017 13:28
Iwona Nowacka, WP Teleshow: Miała pani wiele pasji. Jak to się stało, że ostatecznie wybór padł na projektowanie wnętrz?
Dorota Szelągowska, projektantka wnętrz: Jak patrzę na wszystkie moje zeszyty z czasów liceum czy nawet jeszcze wcześniej, to wszędzie na marginesach są narysowane różne projekty domów. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że jest taki zawód jak projektant wnętrz. Był architekt, ale on kojarzył się z mostami i matematyką , która nie była moją mocną stroną. Tak myślę, że kompletnie nie miałam na siebie pomysłu. Studiowałam dziennikarstwo, stosowane nauki społeczne, jednak gdzieś cały czas te artystyczne rzeczy w moim życiu występowały. Projektowałam mieszkania dla znajomych, komuś kuchnię, komuś coś. W końcu trafiłam na kurs na ASP, gdzie zdobyłam uprawnienia do wykonywania zawodu i tak to się jakoś potoczyło. Przez długi czas się miotałam. Prowadziłam programy, pisałam scenariusze, produkowałam, reżyserowałam. Jednak tak naprawdę ciągle czułam, że to nie jest to i gdzieś tam ciągle te projektowanie było. Nagle okazało się, że moje dwie największe pasje i zawody, czyli dziennikarstwo i projektowanie wnętrz można połączyć. Tak właśnie zrodziło się to, co robię teraz i powiem szczerze, że jest to absolutnie pełnia szczęścia.
Droga do bycia prowadzącą "Dorota was urządzi" była jednak dość kręta.
- Pracowałam w Domo+ i prowadziłam program "Dach nad gwiazdami", później "Domy gwiazd" i chodziłam do moich szefów. Powtarzałam, że ja bym jednak chciała prowadzić inny program, właśnie taki o urządzaniu wnętrz i całej reszty i oni zupełnie nie byli zainteresowani. Potem wymyśliłam program "Hotelove", który również był emitowany, ale nikt nie był zainteresowany, żeby to przedłużać. Pewnego dnia dostałam telefon od Małgosi Łupiny, której kompletnie nie znałam, z zaproszeniem na spotkanie. Najpierw zaproponowała mi robienie materiałów do "Stylowego magazynu" w TVN Style, czyli takich małych metamorfoz, a następnie dostałam "Dorota was urządzi". To wszystko, o co walczyłam gdzieś indziej, dostałam od niej. Trochę tak jest, że jak Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno i właśnie tym oknem była Małgosia Łupina, która stworzyła Dorotę.
*Później potoczyło się wręcz lawinowo. Pojawiały się kolejne programy, a teraz kanał telewizyjny. *
- Wszyscy moi znajomi śmieją się, że dla Szelągowskiej otworzyli telewizję. Trochę tak jest, że nareszcie mam takie miejsce, gdzie mogę robić mnóstwo różnych projektów. Gosia (Małgorzata Łupina przyp. red.) jest otwarta na wszystkie pomysły i bardzo mi się z nią dobrze pracuje, tak jak zresztą ze wszystkimi. Sama jestem widzem HGTV i u mnie ten kanał jest non stop włączony. Uwielbiam program "Domy z potencjałem". Moja ulubiona para prowadzących to Chip i Jo. Są świetni.
A swoje programy pani ogląda?
- Bardzo tego kiedyś nie lubiłam. Do momentu, kiedy pewna mądra osoba wytłumaczyła mi, że muszę to robić po to, żeby móc naprawiać swoje błędy. "Dorota was urządzi" oglądam z czystą przyjemnością. Śmieję się, dlatego, że nie znam wcześniej lektora i montażu, a to naprawdę dużo zmienia. Jeżeli chodzi o inne programy, to oglądam je głównie po to, żeby zobaczyć co poszło tak, a co nie tak. Co dobrze wygląda w telewizji, a co nie, jeżeli chodzi o wnętrza. Wolę jednak oglądać programy z kimś innym.
Taka praca musi dawać mnóstwo satysfakcji.
- Zupełnie inaczej się człowiek czuje, kiedy z przyjemnością ogląda kanał w którym występuje. Ja się śmieję, że nie chodzę do pracy. Non stop jestem zajęta, ale jest to przyjemność.
Czyli można powiedzieć, że tak naprawdę pani nie pracuje?
- Absolutnie tak. Chociaż moje niepracowanie jest dość ciężkie. Rzadko kiedy mam dni, kiedy myślę sobie: o nie, nie chce mi się, zostałabym w łóżku. Nie, to nie jest dla mnie. Czy jak idę do biura, czy mam program, nagrywanie, organizuję eventy… to jest czysta przyjemność i ciągłe udowadnianie sobie, że się da. Wyścig z czasem, pokonywanie własnych barier. Nie ma tak, że się nie da. Ja nie przyjmuję do wiadomości, że się nie da i rzeczywiście, okazuje się, że się da.
Jak wyglądają kulisy pani programów? Wszystko jest tak, jak w telewizji?
- Dokładnie tak. Projekt robię zanim udam się do wybranego mieszkania. Wiemy tylko, że ktoś wygrał casting i mamy bohaterów do danego odcinka. Moja asystentka lub pracownik jadą na pomiar i robią zwymiarowanie całego pomieszczenia. Oprócz tego prosimy uczestników o przesłanie swoich inspiracji, żeby zmiana była absolutnie pod nich. Dalej jest dokładnie jak w programie.
Pierwsze spotkanie ma miejsce w obecności kamer?
- Ja ich rzeczywiście dopiero wtedy poznaję. Czasami czekam godzinę na klatce schodowej na ustawienie kamery, żeby wejść i żeby moje cześć było naturalne i prawdziwe. To jest pierwsze cześć, wcześniej ich nie znam. Dużo osób może to potwierdzić, bo zawsze jacyś sąsiedzi przechodzą z siatami, a ja siedzę grzecznie, sama na schodach i gram w jakieś literaki na klatce schodowej. I potem w "Domowych rewolucjach" 5 dni, w "Dorota was urządzi" 3 dni zmieniamy wnętrza.
*Skoro bohaterowie wysyłają swoje inspiracje i jest tak, jak sobie wymarzyli, to wszystkie metamorfozy powinny być udane. *
- Ależ nie, bywają rozczarowani. Jedynie w "Polowaniu na mieszkanie" i w "Polowaniu na kuchnie" bohaterowie znali projekt. Pamiętam w "Polowaniu na kuchnię", zresztą to było pokazane w telewizji, bohaterka wysłała bardzo ładne inspiracje, takiej wiejskiej kuchni. Wybrałam dzielone drzwiczki ze szprosami, szklane. Bohaterka była załamana i mówiła, że nienawidzi tego typu drzwi, tego stylu. Odpowiedziałam jej: halo, halo, ale zobacz, tutaj wysłałaś te rzeczy. A ona: ale nie, bo tutaj, to mi się blat podobał, a tutaj tamto podoba, a to właściwie nie wiem po co wysłałam. Na pięć zdjęć z inspiracji, na trzech mieliśmy dokładnie tego typu rzeczy. To się zdarza. Oczywiście wymieniłam te drzwiczki, zmieniłam projekt, bo ja tworzę dla ludzi. Zdarzają się też takie sytuacje: ale pani mówiła, że czerwony kolor lubi najbardziej… ona: no tak, ale w sumie to nie do końca. Odpowiadam: No ale miała pani całą kuchnię czerwoną. Ona: tak, ale właściwie, to jej nie lubiłam do końca. Rzadko to się zdarza, raczej spotykam się z absolutną wdzięcznością i ci bohaterowie są cudowni. W trzy dni udaje nam się nawiązać niejednokrotnie fajne znajomości. Traktują nasza ekipę cudownie, zostawiają nam zupę ogórkową, kurczaka, ciasto. To wszystko się zdarza. Sąsiedzi są też cudowni, chociaż zdarzają się walki, bo ten program wykracza poza granice ciszy nocnej. Czasami jeszcze po 23:00 toczą się jakieś prace. Staramy się, żeby były ciche, ale nie zawsze się udaje.
Ma pani kontakt z uczestnikami swoich metamorfoz?
- Z niektórymi mam. Bardzo fajne jest, jak po programie "Dorota was urządzi", gdzie remontujemy jedno pomieszczenie widzę, jak ludzie zaczynają iść dalej i to jest cudowne. Miałam fantastycznych bohaterów, którzy już następnego dnia wysłali mi zdjęcia przemalowanego mieszkania. Nie mogli już na nie patrzeć, po tym, jak zrobiłam im sypialnię.
Ten program inspiruje. Jedna z uczestniczek miała łazienkę wg pani projektu z poprzednich odcinków.
- Tak, to było mega dziwne. Wchodzę do łazienki i myślę: skądś to znam. Uprzedzała mnie o tym moja asystentka, ale jak to zobaczyłam na żywo, to mnie wmurowało. To jest fajne i takie łechcące, jak człowiek widzi, że jego starania są przełożone na coś prawdziwego, istniejącego i też na komfort życia innych ludzi. To jest ogromna radość.
W wielu odcinkach królował jeden kolor – szary. W kolejnych sezonach też będzie bohaterem wnętrz?
- Leczę się z szarości, chociaż w dwóch pierwszych odcinkach się pojawią. Tym razem szarość w bardzo ciemnym wydaniu. Kocham ten kolor i choć chciałam przestać, to ostatnio mam problem. Kolejni bohaterowie "Dorota was urządzi" mają szare inspiracje. I myślę sobie: i będzie na tym Facebooku "Szelągowska robi tylko i wyłącznie na szaro". Ale co ja mogę? Skoro ludzie tak chcą… Ostatnio nawet beże zaczęły mi się podobać, także chyba dorastam.
Na antenie debiutuje pani nowy program. Co zobaczymy tym razem?
- Program "Metamorfozy Doroty Szelągowskiej", to taki trochę powrót do korzeni. Nie mamy tu uczestników, a bohaterem jest pomieszczenie. Jedno pomieszczenie w każdym programie. Nieudane, najzwyklejsze na świecie. Takie, które chciałoby, a nie jest i pokazuję jak z wykorzystaniem niewielu rzeczy przemienić je na kompletnie dwa różne style. W pierwszym odcinku mamy sypialnię. Pierwsza jest jasna, bardzo ekonomicznie wykonana, tania, z zagłówkiem własnej roboty, w stylu shabby shik. Druga zrobiona na tej samej bazie jest elegancka, ciemna, szara, z aksamitem i to jest to samo wnętrze i to jest jeden dzień. Wielka radość dla mnie i fajne pole do popisu. Odwiedzam różne miejsca, inspiruję się. Myślę, że to program, który spodoba się osobom lubiącym moje metamorfozy.
Przed nami też kolejny sezon "Dorota was urządzi". Zmieniać się będą nie tylko wnętrza.
- Razem ze stolarzem Darkiem się odchudzamy. Nie chodzi o wygląd, chodzi o zdrowie. My strasznie dużo pracujemy. Ta praca jest ciążka. Zobaczyłam, że oboje się zaniedbaliśmy, więc przeszliśmy na dietę. Zdrowo się odżywiamy. Darek mnie goni, trochę udaję, że się na niego wkurzam, a tak naprawdę to bardzo mu kibicuję. Strasznie bym chciała, żeby on się też zaczął zdrowo odżywiać i rzucił palenie, ale to może w następnym sezonie. Myślę, że wtedy rozniesiemy stolarnie już w pierwszym odcinku.
W telewizji jest pani wulkanem energii. A jaka jest pani prywatnie?
- Nie różnię się chyba... Używam dużo więcej brzydkich słów. Najbardziej pokazuje mnie właśnie program "Dorota was urządzi", gdzie robimy już szósty sezon, więc naprawdę pozwalamy sobie na wiele. Myślę, że jestem trochę bardziej zwariowana, niż nawet w programach. Bardzo bałam się, że "Kulisy sławy" obnażą pewne rzeczy jak np. podpalanie lakieru na stolarni, ale na szczęście nie. Wydaje mi się, że się za wiele nie różnię od tego, jaka jestem normalnie na co dzień i jaka jestem w telewizji. Oczywiście miewam gorsze dni, wściekam się, przeklinam jak szewc, ale generalnie nie ma dużej różnicy.
Co zrobiła pani ostatnio tylko dla siebie?
- Zrobiłam projekt wiaty, która będzie u mnie na Warmii, zamówiłam rewitalizacje trawnika, robienie stawu i zaprojektowałam stodołę, którą też fajnie byłoby tam postawić.
Czyli dla siebie, ale dla domu.
- Co to znaczy dla siebie? Dla siebie wieczorami gram z chłopakiem i synem w planszówki i spędziliśmy wspólnie miły wieczór.
Jest pani szczęśliwa?
- O rany. Nigdy nie byłam szczęśliwsza.