Widzowie oburzeni hitem Netfliksa. Nie ma odcinka bez pikantnych scen z nieletnimi

"Tiny Preety Things", znany też pod polskim tytułem "Tancereczki", to nowa ekranizacja powieści dla młodzieży, która trafiła na platformę Netflix. Serial o uczniach szkoły baletowej przypadł do gustu wielu widzom, ale w komentarzach przewija się jeden zarzut: po co w serialu o młodzieży tyle seksu, skoro w książce w ogóle nie było takich scen?

"Tiny Pretty Things" to nowy kontrowersyjny hit Netfliksa
"Tiny Pretty Things" to nowy kontrowersyjny hit Netfliksa
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

18.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 22:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Tiny Pretty Things" miał swoją premierę na Netfliksie 14 grudnia i szybko znalazł się na liście Top 10 najgorętszych nowości (18 grudnia był numerem jeden w Polsce). Serial nie zwalił z nóg krytyków – średnia ocen na Rottentomatoes wynosi 45 proc. Ale zwykli widzowie zdają się darzyć go większą sympatią. W mediach społecznościowych "Tiny Preety Things" jest często chwalony i polecany, choć jednocześnie wielu widzów ostrzega przed scenami seksu, których w serialu o i dla młodzieży jest zaskakująco dużo.

Żeby była jasność – wszyscy aktorzy wcielający się w uczniów i uczennice fikcyjnej szkoły baletowej w Chicago są pełnoletni. Serial ma oznaczenie "16+", tym niemniej wielu ludzi, którzy czytali wcześniej książkę "Tiny Pretty Things", albo po prostu liczyli na młodzieżowy serial o tancerzach, nie kryło zaskoczenia charakterem tej ekranizacji.

Książkę "Tiny Pretty Things" skierowaną do czytelników young adult (młodzi dorośli – według amerykańskich standardów 12-18 lat) porównuje się do połączenia "Czarnego Łabędzia" i "Pretty Little Liars". Kiedy jednak czyta się komentarze o serialu na Twitterze, częściej pojawiają się skojarzenia z "Grą o tron", która słynęła z nagości i wymownych scen seksu.

W "Tiny Pretty Things" praktycznie w każdym z 10 odcinków jest po kilka scen seksu hetero- i/lub homoseksualnego, w którym występują młodzi uczniowie szkoły baletowej. I nie mówimy tu o subtelnie ukazanym zbliżeniu gdzieś pod kołdrą czy poza kadrem.

"Po co tam tyle seksu? To są nastolatki i w książce w ogóle nie było takich scen" - zauważa na Twitterze jedna z fanek.

Nagość i pikantne sceny są w każdym odcinku
Nagość i pikantne sceny są w każdym odcinku© Materiały prasowe

"Dlaczego tam jest tyle nagości? Czy oni nie mają po 16 lat?! Okej, nastolatki uprawiają seks, ale czy musimy oglądać tego aż tak dużo? To naprawdę sprawia, że ​​czuję się nieswojo. Chcę tylko wiedzieć, kto zamordował tamtą laskę" – pisze inny widz. Odbiorcy są zgodni, że większość tych scen jest zbędna i nic nie wnosi do fabuły.

Pojawił się też zarzut, że pikantne sceny przekreślają największy potencjał serialu: "Ta produkcja miała tak duży potencjał, by być opowieścią o czarnoskórej kobiecie dążącej do sukcesu w dziedzinie, w której biali są uprzywilejowani. Ale zamiast tego, to tylko serial o seksie". 

Komentarze (12)