Tintin spłonie na stosach?
Sprawa toczy się w Brukseli. Pozywającym jest Belg kongijskiego pochodzenia - Mbutu Mondondo. Czterdziestojednolatek uważa, że przygody Tintina w Kongo, po raz pierwszy wydane w 1931 roku, szerzą rasizm i ksenofobię. Chce by komiks został wycofany ze sprzedaży, lub by jego wydawca został zobowiązany do zamieszczenia ostrzeżenia na każdym egzemplarzu.
Alain Berenboom, prawnik fundacji Moulinsart (posiadającej prawa do Tintina i zarządzającej spuścizną jego autora - Herge'a) i członek organizacji broniącej praw człowieka, jest zdumiony żądaniami Mondondo.
- Zakazywać wydawania książek, to jakby je palić - powiedział w rozmowie z agencją AFP. - Od wprowadzenia w Belgii w 1831 roku wolności pracy, zakazano wydawania tylko kilku książek.
21 czerwca sąd ma podjąć decyzję, czy sprawa jest zasadna.
To nie pierwszy raz, gdy prace Hergé spotykają się z krytyką i oskarżeniami o rasizm. Rysownik był zwolennikiem kolonializmu i chętnie dawał temu wyraz w swoich dziełach. Pojawiały się także zarzuty o krzewienie szkodliwych stereotypów na temat religii i ras. W wielu przypadkach Hergé miał zwyczaj powracać do swoich opowieści i łagodzić ich wymowę. Podobnie było z tomem "Tintin" w Kongo, który artysta "poprawił" w 1946 roku - w piętnaście lat po oryginalnym wydaniu. Jedna ze zmian polegała na tym, że Tintin w pierwotnej wersji tłumaczący afrykańskim dzieciom dlaczego Kongo musi być związane z Belgią, zajął się tłumaczeniem matematyki. Afrykanie przestali też kaleczyć język francuski.
W Polsce "Tintin w Kongo" ukazał się w 2002 roku nakładem wydawnictwa Motopol.