The Walking Dead sezon 7 – pięć powodów spadku ocen serialu
"Żywe trupy" tracą widzów z każdym odcinkiem
Siódmy sezon „The Walking Dead” trwa w najlepsze. Pojawienie się kolejnej serii produkcji poświęconej krwiożerczym zombie było bez wątpienia jednym z najważniejszych telewizyjnych wydarzeń tej jesieni. Choć pierwsze epizody siódmego sezonu zapowiadały się wyjątkowo obiecująco, to z każdym kolejnym odcinkiem „The Walking Dead” zaczął rozczarowywać widzów. W czym tkwi problem serialu? Oto pięć powodów spadku ocen popularnych „Żywych trupów”.
Liczby nie kłamią – pierwszy odcinek siódmego sezonu „The Walking Dead” obejrzało w Stanach Zjednoczonych ponad 17 milionów widzów. Kolejna odsłona serii przyciągnęła przez odbiorniki już „tylko” 12,5 miliona osób. Wyniki oglądalności serialu spadają z każdym kolejnym epizodem. Dlaczego tak się dzieje? Jaki jest powód tego, że widzowie odwracają się od produkcji, mimo tak fantastycznego otwarcia najnowszej serii? Krytyk Paul Tassi z „Forbesa” przedstawił pięć głównych powodów, które odpowiadają za coraz niższe oceny „The Walking Dead”. Zobacz, główne grzechy twórców przerażającego serialu o apokalipsie zombie.
Uwaga - spojlery!
Widzom nie spodobało się otwarcie serii
Jak zostało wspomniane, pierwszy odcinek siódmego sezonu „The Walking Dead” przyciągnął przed telewizory ponad 17 milionów osób. Choć oceny krytyków były bardzo pochlebne, kolejny epizod obejrzało już 5 milionów widzów mniej. Dlaczego? Najprościej wyjaśnić to tym, że widzom nie spodobało się otwarcie nowej serii „Żywych trupów”. Ogromny w tym udział mógł mieć Negan, będący pierwszoplanową postacią epizodu. To właśnie on zamordował Glenna i Abrahama, którzy należeli do grona ulubieńców fanów serialu. Nawet jeśli oglądający „The Walking Dead” zdawali sobie sprawę z tego, że Glenn i Abraham giną w tym samym momencie w komiksowym pierwowzorze, to i tak ich brutalne pożegnanie się z serią mogło zostać odebrane bardzo negatywnie.
Fani serialu są zmęczeni zagrywkami twórców
Fani „The Walking Dead” mogą mieć już dość tego, że twórcy celowo wodzą ich za nos. Wszelkie zwroty akcji i niedociągnięcia są zazwyczaj dla seriali tym, co przyciąga uwagę widzów. Gdy jednak elementy tego typu zaczynają stawać się znakiem rozpoznawczym produkcji, wówczas łatwo rozdrażnić nawet najbardziej oddanych miłośników serii.
Telewizja AMC przez cały czas stosuje różnego rodzaju sztuczki, mające na celu niejako oszukać widzów. W szóstym sezonie niemal wszyscy byli przekonani o tym, że Glenn został żywcem pożarty przez zombie. Jak się jednak później okazało bohaterowi udało się ujść z życiem, po czym ranny znalazł schronienie pod śmietnikiem. Pewność o śmierci Glenna w szóstym sezonie była efektem działań twórców. Taki manipulacyjnych sztuczek nie brakuje też w sezonie siódmym, co może mieć wpływ na coraz gorsze oceny i spadającą widownie.
Widzowie nie lubią Negana
Siódmy sezon „The Walking Dead” w całości kradnie postać Negana. Na początku serii bohater rysuje się jako bezwzględny i okrutny łotr, czym wkupił się w łaski najbardziej oddanych fanów serialu. Z każdym kolejnym epizodem poczynania Negana zaczynają jednak tracić na wartości. Według niektórych opinii postać mężczyzny jest przerysowana, a skupienie znacznej części fabuły na jego osobie po prostu męczy widzów.
Fanom nie podoba się nowa odsłona Ricka
Do największych grzechów siódmego sezonu „The Walking Dead” Paul Tassi zaliczył także wątek poświęcony Rickowi. Do tej pory bohater ten był jednym z największych zawadiaków serialu. Jego postać była wręcz usposobieniem okrutnika, który nie lękał się przed żadnym niebezpieczeństwem. Teraz jednak Rick zmienił się w ofiarę i to głównie za sprawą wspomnianego Negana. Fani serialu po prostu nie są w stanie pogodzić się z tym, że bohater przeżywa chwile słabości.
Poszatkowana fabuła
Widzom wyraźnie może przeszkadzać to, w jaki sposób twórcy podzielili fabułę siódmego sezonu „The Walking Dead”. Każdy epizod serialu jest zazwyczaj poświęcony innej grupie bohaterów i rozgrywa się w innym miejscu. Takie poszatkowanie akcji jest męczące dla osób śledzących akcję produkcji. „Żywe trupy” są podzielone bardzo prymitywnie. Widz woli, gdy w jednym odcinku przedstawionych zostaje kilka wątków jednocześnie, przy czym akcja nie traci na tempie i cały czas trzyma w napięciu. Taki zabieg notorycznie stosowany jest m.in. w „Grze o tron”. Twórcy pochylą się nad wynikami oglądalności i wyciągną odpowiednie wnioski?