"The Walking Dead": serialowe gwiazdy w Warszawie. "Polacy potrafią się bawić!"
Serial "The Walking Dead" ma miliony fanów na całym świecie, również w naszym kraju. Wirtualna Polska miała okazję porozmawiać z Alanną Masterson i Sethem Gilliamem, czyli serialowymi Tarą Chambler i ojcem Gabrielem.
25.03.2017 | aktual.: 25.03.2017 17:32
Teleshow: To wasza pierwsza wizyta w Polsce? Jak wam się u nas podoba?
*Alanna Masterson: *Nie miałam jeszcze okazji zbyt wiele zobaczyć, najdokładniej zwiedziłam nasz hotel. (śmiech) Byłam za to w fantastycznej restauracji, gdzie mieli świetne wino, więc póki co, to tyle. Mam jednak w planie zwiedzanie muzeów, więc mam nadzieję, że znajdę na to czas, bo jako dziecka czytałam sporo książek o Polsce, Warszawie i waszej historii. To fascynujące!
Seth Gilliam: Jeśli mam ocenić drogę z lotniska do hotelu, to jest u was przepięknie! (śmiech)
Macie wśród znajomych lub współpracowników Polaków? Co o nas wiecie?
Seth Gilliam: Z moją rodziną pracowała Polka, Krystyna. Pochodzi z Warszawy. Byłem nawet na weselu jej córki na Brooklynie w Nowym Jorku. Tej nocy poznałem jakieś 300 osób z Polski i to była fantastyczna impreza. Ujęły mnie szczególnie ich szczerość i żywiołowość, więc po tym weselu nie mogłem doczekać się aż tu przyjadę. I teraz już wiem, jak to jest dobrze się bawić. (śmiech)
Alanna Masterson: Ja niestety nie, ale obiecuję, że to nadrobię!
Zbliżamy się powoli do końca siódmego sezonu "The Walking Dead". Czy czekają nas jeszcze jakieś niespodzianki?
Alanna Masterson: Oczywiście! Sama byłam zaskoczona, czytając scenariusz, więc jeśli mnie jest coś w stanie zdziwić, a przecież gram w tym serialu, to co dopiero można powiedzieć o widzach?!
Seth Gilliam: Myślę, że to będzie jedno z najbardziej krwawych zakończeń, jeśli spojrzymy na wszystkie dotychczasowe sezony. Tylko tyle mogę wam zdradzić.
Z jak dużym wyprzedzeniem dostajecie scenariusze kolejnych odcinków? Słyszałem, że to zawsze dzieje się na ostatnią chwilę, żebyście nigdy nie byli pewni, co czeka waszych bohaterów.
Alanna Masterson: Trochę tak jest. W trakcie kręcenia piątego odcinka, dostajesz scenariusz szóstego i tak dalej, zwykle na jakieś dwa tygodnie przed wejściem na plan. Nigdy nie ma takiej sytuacji, że reżyser po nakręceniu np. pierwszego odcinka, mówi nam: "Słuchajcie, w siedemnastym odcinku pojawi się taki i taki bohater, zginie postać X". Oczywiście, jeśli znasz fabułę z komiksu, to możesz się domyślać, jacy bohaterowie się pojawią.
Seth Gilliam: Nigdy nie wiemy, czy przypadkiem nie zginiemy za kilka odcinków. To tak jak w życiu, nie znasz swojej daty ważności i dlatego to takie ekscytujące, prawda?
Jak myślicie, w czym tkwi klucz do sukcesu waszego serialu? Niewiele produkcji może pochwalić się siedmioma sezonami, a w perspektywie są przecież kolejne.
Alanna Masterson: Obsada! (śmiech) Casting przeprowadzono perfekcyjnie, każdy bohater jest zupełnie inny i reprezentuje zupełnie inną grupę ludzi. To pozwala widzom na zidentyfikowanie się z nimi, co nie byłoby możliwe, gdyby trzon serialu stanowiło np. pięciu białych przystojniaków. Klucz to różnorodność pod każdym względem: rasy, zawodu czy orientacji seksualnej.
Seth Gilliam: Od siebie dodałbym jeszcze, że na pewno jedną z rzeczy, które trzymają przy nas widzów, jest to, że serial ciągle ich zaskakuje. Nie brakuje zwrotów akcji, buduje się napięcie i nigdy do końca nie wiesz, co wydarzy się dalej.
Skąd w ogóle ta obsesja zombie, horrorami, historiami nie z tej ziemi wśród widzów?
Seth Gilliam: Nie wiem, jak to wygląda w reszcie świata, ale w Ameryce panuje kult młodości, przedłużania życia i pogoni za nieśmiertelnością. Zombie trochę z tym korespondują, bo choć nie wyglądają najlepiej, to jednak nawiązują do tej idei, że po śmierci istnieje jeszcze życie. To bardzo nęcący koncept. No i przebieranki! Od dziecka lubimy się przebierać za dziwacznych, strasznych bohaterów i to z nami zostaje, dlatego tak bardzo lubimy to oglądać.
Alanna Masterson: Moim zdaniem to forma ucieczki. Wstajesz rano, myjesz zęby, idziesz do pracy, masz rodzinę i codziennie powtarzasz te same czynności. Gdyby nie można było uciec od rzeczywistości choć na chwilę, wszyscy by oszaleli. A produkcje tego typu to właśnie umożliwiają, pozwalają ci wyzwolić różne emocje. Tak to przynajmniej wygląda u mnie, kocham science-fiction i wolę to dużo bardziej niż depresyjne filmy o życiu.
Wiem, że to banał, ale co najbardziej lubicie w swoich postaciach?
Alanna Masterson: Hmm... Nie powiedziałabym, że to banalne pytanie, bo wydaje mi się, że jeszcze nigdy nikt mi go nie zadał. (śmiech) Za co lubię swoją bohaterkę? Chyba głównie za to, że nazywa rzeczy po imieniu i potrafi z tego żartować, ale w odpowiedzialny sposób. Jest szczera i zabawna, a poczucie humoru to podstawa, żeby lekko przejść przez życie. Pod tym względem jestem do niej podobna, bo jeśli ktoś mi mówi, że ma zły dzień, to nie załamuję nad tym rąk, ale działam i chcę poprawić mu nastrój. I taka właśnie jest Tara.
Seth Gilliam: W ojcu Gabrielu podoba mi się najbardziej to, że bardzo szanuje życie i nie zabija kogo popadnie. Gdyby wszyscy latali z bronią, to byłaby kompletna nuda. On się pod tym względem wyróżnia. To bardzo złożona postać, co sprawia, że nie ma miejsca na zmęczenie materiału.
Biorąc pod uwagę sytuację na świecie, to ważne, żeby seriale takie jak "The Walking Dead", miały w swoich szeregach silne kobiece charaktery?
Alanna Masterson: Oczywiście! Podchodzi do mnie mnóstwo dziewczyn, kobiet, czasami aż płaczę ze wzruszenia. Mówią mi, że czują się niepewnie w swojej skórze, ale takie bohaterki jak Tara dodają im sił i wiary w to, że też mogą takie być. To najlepsze uczucie na świecie. Mam nadzieję, że już zawsze będę mogła dawać im dobry przykład, zarówno jako Tara, czy kolejna bohaterka, którą zagram, ale też prywatnie. Jestem w tym miejscu, bo po prostu ciężko pracowałam i nigdy nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że nie może osiągnąć tego co ja.
Jak chcielibyście umrzeć w serialu? Macie jakiś, wymarzony to może złe słowo, ale oczekiwany scenariusz na to?
Alanna Masterson: Czasami myślę, że chciałabym, żeby to była jakaś śmieszna scena, ale tak naprawdę wolałabym, żeby Tara zginęła, jeśli już musi, w okolicznościach, w których kogoś broni, robi coś właściwego. Na pewno nie chcę zginąć z rąk Negana, ale kto wie, może tak się stanie?
Seth Gilliam: Rozdzieranie gardła Negana gołymi rękami, podczas gdy on dźga mnie nożem w plecy - to byłoby całkiem udane zakończenie. Ale zanim zginę w "The Walking Dead", chciałbym żeby każdy odcinek zaczynał się od mini-występu księdza Gabriela w stylu gospel, z chórem i całą tą otoczką. To byłby odlot!