"The Voice of Germany”: Hanna Szczepkowska - Polka w niemieckim talent-show

Dziewczyna z małego miasta na Pomorzu w "The Voice of Germany”. Hanna Szczepkowska brała udział w szóstym sezonie programu i dostała się do Blind Auditions. Tylko nam opowiedziała o kulisach produkcji, podzieliła się wspomnieniami i swoimi przemyśleniami. Czy program powinien zmienić nazwę ze względu na duży procent obcokrajowców?

"The Voice of Germany”: Hanna Szczepkowska - Polka w niemieckim talent-show
Źródło zdjęć: © Facebook.com

30.12.2016 | aktual.: 30.12.2016 23:27

Iwona Nowacka: Co dziewczyna z Polski robi w “The Voice of Germany”?
Hanna Szczepkowska: Mieszkam w Tybindze. Przyjechałam do Niemiec jako Erasmus. Jeszcze kilka lat temu marzyłam o studiach w Berlinie. Nie udało się i zamieszkałam tutaj. Nie żałuję. Nigdy wcześniej nie byłam w Niemczech. Przeprowadziłam się, by kontynuować rozpoczęte w Polsce studia. Miałam zostać pół roku, zostałam na dużo dłużej. Dlatego też niemiecki "The Voice”, tu było bliżej.

A kiedy jeszcze mieszkałaś w Polsce nie myślałaś o udziale?
Prawdę mówiąc nie. "Voice” trwał, jak jeszcze studiowałam w Polsce. Wtedy miałam zespół w Warszawie i jakoś nie wpadło mi to do głowy.

A próbowałaś swoich sił w jakiś innych programach typu talent-show?
Zdarzyło mi się. Byłam na precastingach do "Must be the music” i "Mam talent!”. Bez większych sukcesów.

Jak to się stało? W Polsce się nie udawało, a w Niemczech sukces i występ w ogólnokrajowej telewizji.
To zależało też od mojego podejścia. Przez te lata trochę się zmieniłam. Jak próbowałam swoich sił w Polsce byłam młodsza. Miałam 20-21 lat, teraz mam 25, dorosłam i w końcu wiem czego chcę.

Obraz
© Facebook.com

Spotkałaś się z jakimiś nieprzyjemnościami na planie programu?
Absolutnie nie. Byłam pod tak ogromnym wrażeniem, jak to wszystko jest tutaj zorganizowane. Było kilka etapów zanim dostałam zaproszenie. Ludzie, którzy pracowali przy produkcji mieli świetne, wręcz pedagogiczne podejście do kandydatów. Mimo castingów, to na każdym etapie robili nam coaching medialny. Mówili, żeby się nie stresować i nie przejmować. Dla mnie to był wielki szok, że wszyscy byli tak życzliwi i tak wspaniale się nami zajmowali. Co najważniejsze, nikt mi nigdy nie zwrócił uwagi, ze nie powinnam tam być. Niemcy są takim miszmaszem kulturowym, że nie było żadnego problemu. W tej edycji "Voice” było wielu obcokrajowców. Kiedy czytałam komentarze pod swoim występem, niektórzy wprawdzie pisali, że program powinien zmieć nazwę na np. "The Voice of Europe”, bo jest wiele osób z innych krajów, jednak nikt nie odmówił mi w nim udziału.

*Jak wyglądały kolejne etapy? *
Aby zacząć przygodę z programem, trzeba się umówić online na termin. Wpisać podstawowe dane, jak imię, nazwisko, wysłać zdjęcie, link do występu. Następnie wybierało się datę i miejsce precastingów. Zameldowałam się na Monachium będąc w Polsce, w domu rodziców. To był impuls. Pomyślałam, że to dobry moment. Kiedy przyjechałam do Niemiec byłam bezrobotna i to było szalone. Za ostatnie pieniądze pojechałam na casting i nie żałuję.

Oprócz ciebie byli jeszcze jacyś Polacy w tej edycji?
Była jedna dziewczyna o której wiem, też Hania. Byłyśmy w tej samej grupie i często nas mylono.

Udział w programie był ważnym krokiem w twojej karierze?
Założyłam fanpage na Facebooku, żeby sprawdzić, czy ktoś będzie ciekawy i mnie znajdzie. Pojawiły się osoby, które do mnie napisały, polubiły moją stronę. Profesjonalnych propozycji i zapytań jeszcze nie mam. Dzięki tej historii więcej osób z mojego otoczenia dowiedziało się co robię i co chcę robić. Informacja się rozeszła i poznałam ludzi z którymi teraz będę współpracować. Np. niebawem rozpoczynam naukę gry na gitarze, a kolega prowadzący kanał na youtube zaprosił mnie do współpracy. Będę jednym z gości, który usiądzie na jego kanapie i zaśpiewa. Ludzie z mojego małego otoczenia już wiedzą i z tego wychodzą fajne, małe rzeczy.

Obraz
© Instagram.com

Łatwiej się śpiewa po polsku, niemiecku czy angielsku?
Po niemiecku nie śpiewam. Mieszkam z Niemcami, nauczyłam się tego języka, ale nie słucham niemieckiej muzyki. Nie lubię. Doceniam niemiecki jako język. Uważam, że niektórzy brzmią bardzo ładnie, niektórzy twardo, stereotypowo, ale muzyki niemieckiej nie słucham. Nie mogę przeboleć jej w takiej formie. Zdecydowanie wolę polski, jest bardziej melodyjny.

Dziś już wiesz, jaka będzie twoja przyszła płyta?
Jestem zafascynowana twórczością Natalii Przybysz. Lubię bluesowe, soulowe i polskie brzmienia. Nowa płyta Piotrka Zioły też jest fantastyczna. Jak słucham takich rzeczy to marzę, że kiedyś zrobię coś podobnego. Coś co będzie mogło znaleźć się na tej samej półce. To byłoby spełnienie moich marzeń. Na co dzień słucham dużo muzyki i zawsze wracam do bluesa.

Obraz
© Facebook.com

Jak to się stało, że zaczęłaś śpiewać?
Kiedy pierwszy raz spróbowałam, to stwierdziłam, że dobrze się w tym czuję i dobrze mi to wychodzi. Pod koniec gimnazjum odpowiedziałam na ogłoszenie Słupskiego Domu Kultury w "Głosie Pomorza”. Tam zawiązywała się a’la sekcja muzyczna, która funkcjonuje do dziś. Nazywa się "Otwarta Scena SOKu”. Byłam dość spokojną nastolatką. W tamtym czasie też okłamałam mojego tatę. Powiedziałam, że musi mnie zawieźć do Słupska. Strasznie wstydziłam się powiedzieć w jakim celu tam jadę. Nie chciałam zapeszać, chwalić się, więc nikomu nic nie powiedziałam. Mój tata myślał, że wiezie mnie na randkę. Kiedy już jechaliśmy wyznałam prawdę. Poszłam tam, żeby sprawdzić, czy mam talent, czy się do tego nadaję. Okazało się, że radzę sobie i do końca liceum byłam związana ze Słupskim Ośrodkiem Kultury.

Śpiewałaś też w jakimś zespole?
Pierwszy zespół "No problem band”, od którego wszystko się zaczęło. Był w Kępicach - moim rodzinnym mieście. Miałam 18 lat, kiedy zaczęliśmy razem grać. Musiałam dojeżdżać do liceum do Słupska. W ostatniej klasie poznałam członków zespołu. Wszyscy byli z Kępic. Spotykaliśmy się w lokalnym Domu Kultury. Ta przygoda trwała rok. Z perspektywy czasu stwierdzam, że był to najlepszy zespół w jakim grałam. Wykonywaliśmy głównie covery. Niestety wszystko skończyło się, kiedy wyjechałam na studia do Warszawy.

Myślisz o powrocie do kraju i rodzinnej miejscowości?
Nie wykluczam tego, bo tęsknię z bliskimi. Wciąż jednak studiuję. Jestem na magisterce i jak już się obronię, to postanowią co dalej. Póki co, życie mi się tutaj ustabilizowało, mam dobrą pracę i chcę tu zostać.

Obraz
© Facebook.com

Swoją przyszłość wiążesz z muzyką?
Nie. Ja się bardzo boję takich jednoznacznych stwierdzeń. Wiem, że mogę robić różne rzeczy i poradzę sobie ze wszystkim. Z tyłu głowy, od 15 roku życia, ciągle mam jednak nadzieję, wyobrażenie, że byłabym spełniona, gdybym śpiewaniem zajmowała się zawodowo. Życie jednak sprowadza na ziemię. Mam 25lat, muszę się sama utrzymać. Ciągle jednak marzę i robię małe kroki w kierunku "kariery”.

Czyli co teraz? Jaki będzie twój kolejny krok?
Dalej "The Voice”. Zamierzam ponownie wysłać zgłoszenie i wierzę, że dojdę dalej. Już wiem, że nie warto się tak stresować. O całej tej przygodzie myślę bardzo pozytywnie. To było moje pierwsze zetknięcie z telewizją i sama się niepotrzebnie nakręcałam. Powinnam większą uwagę poświęcić śpiewaniu, a nie tym jak wypadnę. Teraz to wiem, jestem mądrzejsza i dlatego będę dalej próbować. Rodzice zawsze mi powtarzali, że "do odważnych świat należy” więc nie zamierzam się poddawać.

Obraz
© Facebook.com
Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)