"The Gifted": Seksualne, religijne i etniczne mniejszości pokochały ten serial
Natalie Alyn Lind ma zaledwie 19 lat, a na ekranie obecna jest od ponad dekady. Gra głównie w serialach. Znana stała się przede wszystkim dzięki roli Lauren Stucker w serialu "The Gifted - Naznaczeni” (emisja drugiego sezonu w poniedziałki na antenie FOX). Spotkaliśmy się z nią w Londynie, gdzie opowiedziała nam o tym, dlaczego uważa, że seriale, które stają się metaforą mniejszości, są dzisiaj tak ważne dla młodych ludzi jak ona.
18.10.2018 14:20
Artur Zaborski: Co dzieje się z twoją bohaterką w drugim sezonie "The Gifted - Naznaczeni”?
Natalie Alyn Lind: Moja bohaterka stoi w rozkroku pomiędzy tym, żeby iść własną ścieżką, a jednocześnie nie zawieść swojej rodziny. Jej rodzice to kochający ją ludzie. Ona tę miłość odczuwa i jest za nią wdzięczna, ale jednocześnie czuje, że musi tę miłość spłacić, dlatego nie może się przełamać i pójść własną drogą, bo czuje, że w ten sposób by ich zawiodła. Uważam, że to jest problem wielu młodych ludzi.
Coraz częściej czuje się przez to źle.
Ona jest w wieku, kiedy skupiasz się na ciemnych stronach swojego wnętrza. Widzisz, że nie pasujesz do środowiska, w którym żyjesz, ale nie chcesz temu środowisku o tym powiedzieć, bo boisz się, że zostaniesz odrzucony. Ona uświadamia sobie, że jest zupełnie różna od otaczających ją ludzi, więc niepokoi się, że jej odmienność zrazi wszystkich do niej. Ale natury nie da się oszukać. Scenarzyści chcieli, żebyśmy to szczególnie podkreślili.
Jak sobie z tym poradziłaś?
Nie czytałam całego scenariusza, zapoznawałam się z nim na raty, co spowodowało, że na planie budziła się we mnie naturalna ciekawość tego, co stanie się z moją bohaterką. Dzięki temu nie wiedziałam, do czego ona dąży i byłam tak samo zagubiona jak ona. Ta metoda przyniosła bardzo dobre skutki.
Na temat twojej postaci pojawiło się wiele spekulacji wśród fanów. Zapoznajesz się z nimi?
Szczerze mówiąc, to tak, dużo teorii fanów czytam. Jestem podekscytowana tym, jak wiele ludzi się w ten serial wkręciło. Pod koniec pierwszego sezonu pojawiło się kilka znakomitych teorii, które śmiało mogłyby konkurować ze scenariuszem. Zresztą niektóre osoby rozgryzły nasze scenariuszowe wolty. Czytanie ich pomysłów jest bardzo inspirujące, ale może też być frustrujące, kiedy okazuje się, że rozgryźli twoją postać. Mnie póki co inspiruje.
Nie wkurzasz się?
Nie, chociaż niepokoi mnie radykalizm fanów, którzy są bardzo konserwatywni w interpretacji postaci. W "The Gifted - Naznaczeni” pojawia się klasyczna postać Blinka, jednej ze słynnych x-menów, której w serialu nadaliśmy niestandardową, ludzką twarz. Niektórzy ludzie pokochali taką interpretację, ale jest też część oburzonych osób, które twierdzą, że zszargaliśmy świętość, z czym sama kompletnie się nie zgadzam.
W serialu jest też dużo odwołań do rzeczywistości.
Nie chcemy od niej uciekać. Ucieka się tylko do tego, czego się boimy, a my nie chcemy się bać tego, co dookoła nas. Nie oceniamy rzeczywistości, tylko się do niej odnosimy, pokazujemy jej różne aspekty, uświadamiamy, a nie krytykujemy czy osądzamy. W tym jest siła "The Gifted - Naznaczeni”.
Podobno bardzo zależało ci na roli w tym serialu?
Tak, bo kocham horrory i klasyczne straszaki. To jest absolutne mój klimat. Lubię ten kontrolowany strach, który wywołują. Sądziłam, że "The Gifted - Naznaczeni” też będzie takim serialem, ale okazało się, że jest czymś znacznie lepszym, bo ma mnóstwo nawiązań do rzeczywistości i wykorzystuje konwencję, żeby opowiedzieć o czymś ważnym jak na przykład mniejszości. Nasz serial pozwala każdej osobie z mniejszości seksualnej, religijnej czy etnicznej poczuć się reprezentowaną. To jest serial, który powstawał z myślą o nich.
Czy tak nie jest ze wszystkim filmami superbohaterskimi?
To, co dzieje się w uniwersach superbohaterów, jest piękne. Coraz bardziej upominamy się dzięki nim o tych, którzy na co dzień mają pod górkę ze względu na kolor skóry czy wyznawaną religię. Oby więcej takich produkcji powstawało!