"Tata, a Marcin powiedział": Mikołaj Radwan przed laty ujął serca widzów
Aktor przez kilka lat wcielał się w pociechę Piotra Fronczewskiego. W Mikołaju Radwanie pokładano nadzieje i wróżono wielką karierę aktorską. On miał na siebie inny plan. Jak potoczyły się jego losy? Sprawdźcie, czy dziś byście po rozpoznali.
Zmienił się nie do poznania
Był jedną z dziecięcych gwiazd lat 90. Wygadany chłopiec przed kamerą ujmował naturalnością i wrodzonym urokiem osobistym. Na ekranie grał od najmłodszych lat. Zaczynał od występów w reklamach telewizyjnych. Szybko znalazł też dla siebie miejsce w większych produkcjach. Zanim otrzymał rolę życia, oglądać go można było m.in. w filmach: *"Kapitan Conrad", "Złamana noga Babci", "Smacznego telewizorku" i "Komedia małżeńska". W ostatnim z wymienionych hitów wcielił się w wiecznie głodnego najmłodszego syna Kozłowskich. Rola u boku Ewy Kasprzyk i Jana Englerta była dla niego dużym wyróżnieniem. Jednak dopiero występ w serialu "Tata, a Marcin powiedział" sprawił, że o sympatycznym młodzieńcu stało się naprawdę głośno. Przez kilka lat wcielał się w pociechę Piotra Fronczewskiego. W Mikołaju Radwanie pokładano nadzieje i wróżono wielką karierę aktorską. On miał na siebie inny plan. Jak potoczyły się jego losy? Sprawdźcie, czy dziś byście po rozpoznali. KJ/AOS*
Rodzinna tradycja
Swoją przygodę z aktorstwem zaczął w wieku 4 lat. Znaczną część dzieciństwa spędził w Teatrze Powszechnym w Warszawie, gdzie jego mama pracowała jako suflerka. Jak wspomina, przesiadywał w bufecie, gdzie rozmawiał z różnymi osobami lub oglądał spektakle. Niektóre widział po kilka razy, dlatego znał na pamięć wypowiadane w nich kwestie.
Na tym jednak nie kończy się jego związek ze sceną. Radwan pochodzi z domu o artystycznych tradycjach. Jego pradziadkiem był słynny aktor, założyciel i dyrektor Teatru Ateneum w Warszawie - Stefan Jaracz. Natomiast jego babcia, Anna Jaraczówna, zapisała na swoim koncie kilkadziesiąt ról filmowych i telewizyjnych.
Miał wiele szczęścia
Talent drzemiący w Mikołaju dostrzegł Jerzy Gudejko - założyciel jednej z najbardziej znanych agencji aktorskich w Polsce. To dzięki niemu chłopiec zdobył swoją pierwszą rolę. Szybko pojawiły się kolejne propozycje. Radwan brał udział w castingach z mniejszymi i większymi sukcesami. Jak twierdzi, nigdy się nie zniechęcał. Za każdym razem była to dla niego dobra zabawa.
Tak też trafił na przesłuchanie do nowego serialu TVP, którego głównymi bohaterami był ojciec i jego dorastający syn. Nikt nie przypuszczał, że produkcja okaże się takim sukcesem.
To była rola dla niego pisana
- Serial "Tata, a Marcin powiedział" zdobył ogromną popularność, bo był to ciekawy format z dobrymi tekstami, a odcinki były krótkie, emitowane w świetnej porze i przyjemnie się je oglądało - przyznał aktor w wywiadzie dla "Faktu".
By zdobyć rolę w produkcji, musiał pokonać kilkudziesięciu kandydatów. Na wszystkich od początku zrobił dobre wrażenie. Był pewny siebie, a przed kamerą czuł się jak ryba w wodzie. Nie denerwowało go ciągłe powtarzanie scen, ani często wielogodzinna praca na planie. Jednym słowem - był idealnym kandydatem.
Został zaszufladkowany
Przez 6 lat wcielał się w bohatera, którego pokochała publiczność. Jak zapewnia, ani przez chwilę nie czuł, że stracił coś ze swojego dzieciństwa. Dzięki regularnym zarobkom miał szansę spełnić swoje pragnienia, wyjechać na wymarzone wakacje czy ferie.
Niespodziewane zakończenie realizacji serialu w 1999 roku było zaskoczeniem nie tylko dla widzów, ale i samej obsady produkcji. Aktor dowiedział się o tym telefonicznie. Okazało się, że nagrania kolejnych odcinków po prostu już nie będzie.
Mikołaj żałuje, że ekipa nie doczekała się specjalnego pożegnania. Na planie zawsze panowała wyjątkowo rodzinna atmosfera. Takie rozstanie z dnia na dzień dla wszystkich było więc trudne.
Miał inny plan
Wraz z zakończeniem zdjęć do produkcji TVP, zniknął z ekranów. Jak wyznał po latach, nie był już zainteresowany graniem. Uważał, że aktorstwo to ciężki zawód. Ale nie tylko to przesądziło o jego decyzji.
- Jest jeszcze jeden powód, dla którego wybrałem inną zawodową drogę — po prostu sądzę, że nie jestem szczególnie uzdolniony aktorsko, a reżyserzy mogą wybierać wśród adeptów akademii teatralnej, którzy mają większe pojęcie o aktorstwie ode mnie - mówił na łamach "Faktu".
Wiele się zmieniło
Radwan zdecydował się pójść w zupełnie innym kierunku. Interesował się komputerami i programowaniem wybór więc był łatwy. Aktor ukończył informatykę na Uniwersytecie Warszawskim.
Na studiach nie miał czasu chodzić na castingi. Na ekrany powrócił dopiero w 2003 roku w jednym z odcinków "Na dobre i na złe". Jego występ przeszedł jednak bez echa.
Przełomowe nie okazały się też role w "Heli w opałach" czy w "Na Wspólnej", w którym wcielił się w ekscentrycznego gitarzystę - kolegę Oli Zimińskiej.
Nie ma już na to czasu?
Mikołaj nie narzeka na nadmiar zawodowych propozycji. Zresztą, nawet specjalnie nie zabiega o role.
- Aktorstwo jest dla mnie raczej atrakcją dodatkową. Granie traktuję jako rozrywkę i odskocznię od codzienności, a nie jako pomysł na życie. Bardzo lubię raz na jakiś czas pojawić się na planie, wrócić do tego szczególnego świata, jednak moją pasją jest informatyka i widzę się w przyszłości w takiej roli - zapewnił w jednym z wywiadów.
Nowa pasja
O aktorze znów zrobiło się głośno, gdy wyszło na jaw, że jest zawodnikiem rugby i występuje w drużynie Frogs Warszawa. Jak to się stało, że zajął się tym mało popularnym sportem?
- Zacząłem grać dwa lata temu. Zupełnie przypadkowo, bo już wcześniej przez kilka lat uprawiałem sporty kontaktowe, a dokładniej kung-fu. I pewnego dnia pojechaliśmy z kolegami na wyjazd, gdzie zaczęliśmy grać w wymyśloną grę. Taką w połowie drogi pomiędzy rugby i futbolem amerykańskim. Bardzo mi się spodobała i od razu zapaliła mi się lampka, że to jest następna rzecz, którą chciałbym robić - zdradził na portalu rugbypolska.pl.
Co dziś u niego słychać?
10 listopada Mikołaj świętować będzie 30. urodziny. Chociaż aktorstwem zajmuje się z doskoku, wciąż marzy o roli w "dobrym filmie". Z perspektywy czasu zmienił zdanie o wykonywanym kiedyś przez siebie zawodzie. Wciąż jest otwarty na propozycje.
Dziś jest jednak przede wszystkim doświadczonym programistą i szczęśliwym mężem. Cieszy się, gdy fani rozpoznają go na ulicy. Jak twierdzi przewrotnie, im więcej lat upływa od emisji serialu, dzięki któremu zasłynął, tym więcej ludzi go pamięta.