Talib z KRRiT. Maciej Świrski i jego obsesje
Maciej Świrski, szef KRRiT, wszczął postępowanie z urzędu o ukaranie TVN za reportaż o podkomisji smoleńskiej Macierewicza. Wcześniej walczył z polskimi sędziami a nawet wycieraczkami do butów. - Mam wrażenie, że on nie jest w stanie pozostawić na boku swoich fobii, przez które staje się nieobliczalny – mówi WP publicysta Łukasz Warzecha.
AKTUALIZACJA: Artykuł został uzupełniony o wyjaśnienia pana Macieja Świrskiego.
Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, sam o sobie mówił per "talib": - Jestem talibem, bo tak jak prawdziwi talibowie jestem przywiązany do mojej wiary i tradycji, fundamentu polskiej cywilizacji. Innej drogi jak radykalizm religijny nie ma. Trzeba być gorącym jak rozgrzany do czerwoności miecz.
"Rozgrzany do czerwoności" szef KRRiT wszczął niedawno postępowanie w sprawie ukarania TVN za materiał o podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza pt. "Siła kłamstwa". Wywołało to oburzenie wolnych mediów: kilkadziesiąt portali w Polsce, w tym WP, opublikowało ten reportaż na swoich stronach w ramach protestu przeciw próbie cenzury.
To nie pierwsze tak "spektakularne" posunięcie Świrskiego. Wcześniej dał się poznać lepiej jako prezes Reduty Dobrego Imienia oraz wiceprezes Polskiej Fundacji Narodowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeszukali Netfliksa
Czym wsławiła się Reduta Świrskiego? Tropiła na przykład antypolskie wątki na Netfliksie i w innych serwisach streamingowych. Członkowie i wolontariusze Reduty obejrzeli ponad 600 filmów. Co się okazało? Netflix niespecjalnie interesuje się Polską. Tylko w trzech procentach pojawiły się wzmianki o Polsce. Ale jeśli już były, to - zdaniem Reduty - szkalujące. Przykład? W jednym z programów o żywności "Polska pojawia się wyłącznie w kontekście miodu z domieszką szkodliwych dla człowieka antybiotyków".
Reduta monitorowała także proces przeciwko niemieckiej telewizji ZDF za serial "Nasze matki, nasi ojcowie" (jak wyjaśnia Maciej Świrski, Reduta nie była stroną postępowania; powodem był Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej oraz kapitan Zbigniew Radłowski, żołnierz AK). Świrski ostrzegał także widzów przed filmem "Ida" Pawła Pawlikowskiego, bo "to film szkodliwy dla polskiego interesu narodowego". W sklepie internetowym Amazon Świrski znalazł wycieraczkę do butów z motywem polskiej flagi. Apelował też do prezydenta Andrzeja Dudy o odebranie historykowi Janowi Tomaszowi Grossowi (autorowi książki "Sąsiedzi") Krzyża Kawalerskiego.
Świrski miał być też inicjatorem powołania Społecznego Trybunału Narodowego. Tenże wydawał "społecznie wyroki infamii" na byłych działaczy komunistycznych (Bierut, Gomułka, Stefan Michnik - brat Adama). Wyroki ogłaszane były w siedzibie… Polskiej Agencji Prasowej.
Dużym echem na świecie odbił się pozew przeciwko dwójce historyków prof. Janowi Grabowskiemu i prof. Barbarze Engelking za ich książkę "Dalej jest noc". Książka prezentowała badania na temat Polaków współuczestniczących w zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej. Z pozwem przeciw historykom wystąpiła Filomena Leszczyńska - oskarżyła ich o zniesławienie i naruszenie polskiej "dumy i tożsamości narodowej". Sprawa nabrała światowego rozgłosu, ponieważ poszedł przekaz, że w Polsce ciąga się po sądach naukowców, którzy piszą o mrocznych kartach polskiej historii.
Jaka była rola Reduty w tym procesie? Maciej Świrski wyjaśnia: - Pani Leszczyńska wystąpiła przeciwko historykom o naruszenie kultu pamięci po stryju. Reduta jako organizacja społeczna monitorowała proces i wspierała panią Leszczyńską w jej walce o dobre imię stryja. W tym czasie nie byłem ani prezesem Reduty, ani w jej zarządzie.
Szczur biurowy
Świrski ukończył historię na UW (był też studentem Wisconsin University w Milwaukee). Po studiach zajął się edukacją - na Suwalszczyźnie był dyrektorem wiejskiej podstawówki. Wrócił do Warszawy. Współpracował z Radiem Maryja – w 1999 zrealizował dla toruńskiej stacji transmisję streamingową. Został także patriotycznym i prawicowym blogerem o pseudonimie "Szczur Biurowy" na stronie Salon24.
Dostrzeżony przez ludzi prawicy, w 2006 r. został wiceprezesem ds. finansów i nowych technologii w Polskiej Agencji Prasowej (PAP). Po ponownym dojściu PiS do władzy Świrski został doradcą ministra kultury Piotra Glińskiego ds. polityki historycznej oraz członkiem powołanej przez szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego Rady Dyplomacji Historycznej. Kolejna funkcja: w 2020 roku został przewodniczącym Rady Nadzorczej PAP.
Najważniejsza posada? W latach 2017-18 był wiceprezesem Polskiej Fundacji Narodowej (PFN). Zasilana setkami milionów złotych z 17 spółek Skarbu Państwa Fundacja miała sławić imię Polski w świecie. Obiecywała wsparcie produkcji filmów o rodzinie Ulmów i rotmistrzu Pileckim (nie powstały); zorganizowała kampanię "Sprawiedliwe sądy" pokazującą sędziów kradnących spodnie, kiełbasę i części do wiertarek; stała też za feralnym projektem pełnomorskiego jachtu, który kupiony za 900 tys. euro, pod wodzą Mateusza Kusznierewicza miał wygrywać światowe regaty, sławiąc Polskę. W kwietniu 2019 r. jacht złamał maszt i tygodniami stał w porcie w USA.
Jakie były skutki działań Świrskiego? Polska Fundacja Narodowa chwaliła się, że jej kampania prostująca kłamstwo o "polskich obozach zagłady", dotarła rzekomo do 180 milionów ludzi na świecie. Świrski napracował się, bo jak tłumaczył na portalu wpolityce.pl: "przeciwko Polsce prowadzona jest skoordynowana akcja dyfamacyjna. Wszyscy musimy pamiętać, że mamy do czynienia z przebiegłym, zdeterminowanym, doświadczonym i bezwzględnym przeciwnikiem [wg. Świrskiego chodzi o "postępowe kręgi" Europy i USA]. Odkręcenie narracji przeciw Polsce jest żmudnym zadaniem, które wymaga wysiłku i cierpliwości".
Czy to zadanie się powiodło? Są poważne wątpliwości. Reduta stworzyła na przykład, przy współpracy z MSZ, algorytm nazwany "Rycerzem", który miał wyszukiwać w internecie frazy obrażające Polskę. Nasza "internetowa husaria" miała wysyłać do oszczerców wnioski o sprostowania. Jak oceniał portal OKO.Press, takie i podobne działania Reduty zwiększyły na całym świecie zainteresowanie polskimi szmalcownikami. Hasztag #PolishDeathCamps (polskie obozy zagłady) gwałtownie zyskał w styczniu 2018 roku na popularności. Jednego dnia docierał do 25 mln osób.
Maciej Świrski zaprzecza, że miał z tym wzrostem coś wspólnego: - Wzrost zainteresowania hasztagiem #PolishDeathCamps wynikał z nowelizacji ustawy IPN w styczniu 2018 roku, z którą nie miałem nic wspólnego. W tym okresie nie byłem prezesem RDI. Wzrost zainteresowania tym hasztagiem nie był więc związany z działaniami moimi ani Reduty.
Michał Szułdrzyński, wicenaczelny "Rzeczpospolitej" napisał niedawno: "Mało kto zrobił tyle, by zaszkodzić dobremu imieniu Polski, co właśnie Świrski i jego Reduta (…) Czy można się zatem dziwić, że za dotychczasową działalność Maciej Świrski został przez PiS nagrodzony i oddelegowany na kolejny ważny odcinek jako nowy przewodniczący KRRiT? Przecież ten awans jest konsekwencją dotychczasowej logiki, według której wciskanie ludziom kitu jest tylko kwestią ceny, zaś wizerunkowi Polski szkodzimy całkiem za darmo".
Warzecha: Świrski walczył z modelami myśliwców do sklejania
Publicysta i komentator polityczny Łukasz Warzecha mówi WP, że jeszcze kilka lat temu był ze Świrskim na "Maciek". – Ale sporo się od tego czasu zmieniło i zdążyliśmy się już poblokować na Twitterze – śmieje się Warzecha.
Publicysta ocenia, że Reduta Dobrego Imienia, zwłaszcza na początku działalności, była dobrym pomysłem. – Zdarza się, że wciąż robią dobre rzeczy – mówi Warzecha. – Ale czasem to szło w stronę karykaturalną. Pamiętam, jak Świrski uznał reklamę modelu do sklejania niemieckiego messerschmitta za "hitlerowską". Absurd, bo sklejanie modeli nie oznacza przecież pochwalania tego, co robili Niemcy i Luftwaffe.
Warzecha napisał kiedyś, że Polska Fundacja Narodowa to "polski gang Olsena". Dlaczego? - Mieli do dyspozycji ogromne pieniądze i możliwości, a nie byli w stanie przeprowadzić ani jednej skutecznej akcji promocyjnej. Sprawa słynnego jachtu to już kompletna komedia – tłumaczy Warzecha.
– Świrski kompletnie się tam wygłupił – dodaje Warzecha. - W wywiadzie dla Roberta Mazurka nie był w stanie odpowiedzieć sensownie na żadne pytanie dotyczące firmowanej przez PFN kampanii dotyczącej sądownictwa. Siedział i patrzył na własne paznokcie. To był sygnał, żeby nie dawać mu ani władzy, ani dużych pieniędzy publicznych do dyspozycji.
- Miałem wrażenie, że on jest ogarnięty obsesją, w szczególności antyniemiecką – kontynuuje Warzecha. - Niemcy wyrządzili nam mnóstwo potworności, sam to często przypominam, ale jest różnica między rzetelnym rozliczaniem ich z tego, a obsesją na granicy nienawiści.
Jak Warzecha ocenia karierę Świrskiego? - Powołanie Świrskiego na przewodniczącego KRRiT było z punktu widzenia PiS bardzo ryzykowne. Mam wrażenie, że on nie jest w stanie pozostawić na boku swoich fobii, przez które staje się nieobliczalny. Mówiąc w przenośni, to jakby dać wariatowi pistolet – podsumowuje Warzecha.
Prof. Friszke: Świrski wali młotem, ale bez rezultatów
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Piotr Głuchowski, który napisał o Świrskim reportaż w "Dużym Formacie", ocenia: - Świrski nie odniósł żadnych sukcesów w obronie Polski, natomiast odniósł duży sukces w rozwoju swojej kariery. Umiał sprawnie zmonetyzować swoje narodowo-katolickie poglądy.
- Był bloggerem, publicystą i dziennikarzem, który nie odniósł w tej dziedzinie sukcesu – mówi Głuchowski. - Ale po zwycięstwie "dobrej zmiany" zobaczył dla siebie pole do działania. Wiadomo, że jak teraz powołasz organizację pozarządową, która broni dobrego imienia Polski, to pieniądze się znajdą.
- Reduta żadnych spektakularnych sukcesów nie odniosła, ale bardzo mu się opłaciła. Stała się dla Świrskiego trampoliną do dalszej kariery, której ukoronowaniem jest funkcja przewodniczącego KRRiT – podsumowuje Głuchowski.
Prof. Andrzej Friszke z Instytutu Studiów Politycznych PAN, pyta mnie, czy znam jakąś pracę Świrskiego jako historyka.
- Jeśli pan zna, to proszę mnie oświecić, bo ja nic nie czytałem – mówi. – Nie wiem też, żeby zrobił coś dobrego dla obrony dobrego imienia Polski. Było wielkie halo o promowanie naszego kraju w amerykańskich mediach społecznościowych. Ale skutki tego są żadne. Wydano ogromne pieniądze, a nie udało się dotrzeć do środowisk opiniotwórczych, w tym uniwersyteckich.
Zdaniem prof. Friszke Maciej Świrski popełnił też błąd wspierając pozew przeciw polskim badaczom Holokaustu: - Polska została pokazana jako kraj, w którym nie ma wolności wypowiedzi naukowej, a władze mieszają się do ustaleń historyków, co w świecie zachodnim jest rzeczą niedopuszczalną. Nad przeszłością trzeba dyskutować, ale nie można tego robić tak, jak robi to Świrski. On wali młotem, czego najlepszym przykładem jest to, co robi teraz w sprawie reportażu TVN. W Polsce może sobie tak walić, bo ma poparcie rządu PiS. Natomiast w świecie nie ma to żadnego przełożenia.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski