Tak wyglądała Joanna Moro na początku kariery
Jeszcze kilka lat temu mało kto ją kojarzył. Dziś błyszczy na salonach, obracając się w gronie największych gwiazd rodzimego show-biznesu. Zobaczcie ulubienicę publiczności na zdjęciach z początku kariery. Dawniej nie prezentowała się tak świetnie jak obecnie.
Bardzo się zmieniła?
Trudne początki
Zaledwie kilka lat temu Moro była mało znaną dziewczyną. O jej przeszłości tak naprawdę niewiele wiadomo. Pewne jest, że w 2007 roku ukończyła Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
Choć wcześniej próbowała swoich sił w produkcjach filmowych i telewizyjnych, to wciąż proponowano jej jedynie gościnne występy. Mimo to nie poddała się i przyjmowała niemal każdą propozycję, aby zostać zauważoną.
Przełomowa rola
Aktorkę kojarzyć można z wielu popularnych seriali. Pojawiała się w "Egzaminie z życia", "Plebanii" i "Na Wspólnej".
W ostatnim z wymienionych wcieliła się w dziewczynę Maksa. Para poznała się podczas jednej z imprez. Brzozowski przetańczył ze śliczną blondynką cały wieczór. Z wzajemnością zakochał się w Edycie i spędzał z nią każdą wolną chwilę. Kiedy nadarzyła się okazja, zabrał ją na tygodniowy wypad do Zakopanego.
Odcięci od świata przeżywali urocze chwile, nie wiedząc jednak, że ich rodzice w tym czasie odchodzili od zmysłów, myśląc, że dzieci miały wypadek. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Mało sympatyczna bohaterka ''Na Wspólnej''
Związek Edyty i Maksa nie przetrwał jednak próby czasu. Dziewczyna nie była zadowolona z faktu, że ich rodzice chcą być ze sobą. Mimo że wyznała ukochanemu, dlaczego nie chce, aby jej ojciec związał się z Izabelą, Brzozowski stracił zapał i chęć do kontynuowania związku.
Bohaterka, nie mogąc się z tym pogodzić, postanowiła wyjechać na zagraniczne stypendium. Jeszcze kilkukrotnie pojawiała się w "Na Wspólnej". Z czasem ostatecznie zniknęła z serialu, a wraz z nią odtwórczyni jej roli - Joanna Moro.
Powinna się tego wstydzić?
Aktorka za wszelką cenę chciała zaistnieć w show-biznesie. Jak każda studentka Akademii Teatralnej zarzekała się, że prawdziwym miejscem dla artysty są deski teatru. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i aby utrzymać się w stolicy, musiała schować dumę do kieszeni.
Kilka lat temu zgodziła się zagrać w... reklamie popularnych wafelków. Jako sympatyczna przedszkolanka Alicja Nowak, namawiała do spróbowania czekoladowej przekąski.
Długo na to czekała
Przez długi czas próbowała przebić się na ekranie, by dorównać popularnością koleżance z roku, Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej. Po rolach w "Barwach szczęścia" i wspomnianej wcześniej "Na Wspólnej", w końcu otrzymała propozycję, która zupełnie zmieniła jej karierę.
Występ w rosyjskim serialu "Anna German. Tajemnica Białego Anioła" przyniósł jej sławę, o której marzyła. Aktorka zdeklasowała konkurencję i niemal z dnia na dzień podbiła serca widzów.
W ogniu krytyki
Serial o Annie German stał się hitem ramówki telewizyjnej Jedynki. Każdy z odcinków oglądało średnio ponad 6 mln widzów. Był to niewiele niższy wynik niż ten osiągany przez cieszącą się niesłabnącą sympatią publiczności telenowelę "M jak miłość".
Sukces produkcji zaskoczył wiele osób, nie do końca zadowolonych z takiego obrotu spraw. Szybko pojawiły się pierwsze głosy krytyki, skierowane głównie do odtwórczyni roli tytułowej bohaterki.
Ktoś rozpowszechniał fałszywe informacje na temat Moro, oczerniając ją w oczach fanów. Artystka nie przejmowała się jednak doniesieniami na temat tego, że sława uderzyła jej do głowy.
Trudna decyzja
Gdy w końcu polski show-biznes ją zauważył, niespodziewanie postanowiła wyjechać z kraju, odrzucając lukratywną rolę w rodzimej produkcji. Znów wybrała Rosję.
Filmowcy zza naszej wschodniej granicy zabiegali o nią, kompletując obsadę do nowej produkcji. W 8-odcinkowym serialu "Talianka" pojawiło się wiele znanych gwiazd tamtejszego kina. Występ u ich boku był dla Moro szansą na zaistnienie na nowym rynku.
Jak przyznała po wszystkim sama zainteresowana, decyzja o tym, z której z ofert skorzystać, nie była łatwym wyborem.
Nie tak miało być
Ostatecznie Moro postanowiła zagrać w kolejnej produkcji naszych wschodnich sąsiadów. Ten wybór był jednak dla jej fanów dużym zaskoczeniem i wzbudził kontrowersje. Nie większe jednak niż jej nieudany występ na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu.
Moro otworzyła konkurs utworem "Człowieczy los" z repertuaru Anny German. Niestety, zbyt duża presja otoczenia spowodowała, że idealny wizerunek legł w gruzach.
Większość widzów do tej pory pamięta jej fatalny popis. Ogromny stres przed dużą publicznością i presja związana z ciężarem utworu sprawiły, że zamiast pięknego głosu, widzowie usłyszeli fałszowanie i zawodzenie! Trudny repertuar obnażył brak umiejętności wokalnych aktorki. Po opolskim festiwalu Moro nie kryła zawstydzenia i przyznała się do muzycznej porażki.
Może być tylko lepiej?
Dziś stara się nie wracać myślami do gorszych chwil. Z nadzieją patrzy w przyszłość, która wygląda obiecująco. Wiadomo już, że aktorka powróci na ekrany w kolejnej części hitu Jedynki - serialu "Blondynka". A to zapewne nie ostatnia produkcja, w której będziemy mieli szansę ją zobaczyć.