Tak Rosja traktuje "bohaterów". Po paradzie ich zdjęcia lądują w krzakach
Zdjęcia zabitych w Ukrainie żołnierzy najpierw rozdane, a po paradzie rzucone na pobocze. Czy przemarsze tzw. nieśmiertelnych pułków w całej Rosji są spontaniczne czy też inspirowane przez Kreml?
Jedną z tradycji Dnia Zwycięstwa w Rosji są tzw. przemarsze "nieśmiertelnych pułków". To organizowana w całej Rosji akcja, w której w rocznicę zakończenia II wojny światowej ulicami miast przechodzą pochody niosące zdjęcia członków rodzin, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.
Rosyjski politolog Fiodor Kraszeninnikow w rozmowie z WP tłumaczył: - Początkowo ta idea nie była putinowska. Ta akcja była protestem przeciwko fałszywej urzędowej nowomowie oficjalnego świętowania. Ludzie wychodzili z portretami prawdziwych ludzi, którzy zginęli na wojnie. Wielu z nich szczerze stara się w ten sposób upamiętnić swoich dziadków. Ale władze to zepsuły. Ludzka szczerość jest wykorzystywana teraz do zupełnie innych celów.
Jak Putin przejął ten przemarsz? Kraszeninnikow tłumaczy, że "jest ogromny procent pracowników budżetówki, którzy tworzą tłum statystów na wszystkich oficjalnych wydarzeniach". To mogą być urzędnicy, nauczycielki, studenci.
Ci pracownicy muszą się karnie stawiać na tzw. masówki. Dostają od organizatorów odpowiednie na dany dzień flagi, transparenty, hasła czy portrety. Idą z nimi w "spontanicznym" pochodzie. Za to można odebrać dzień wolny, a może nawet dostać kilkaset rubli dodatku. Czasem serwuje się też uczestnikom gorące napoje, kanapki, a nawet wódkę.
Dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego: - W 2012 roku taki marsz nieśmiertelnego pułku w Tomsku był rzeczywiście spontaniczny, oddolny. Ale później te marsze przejął Kreml. Poszły na to państwowe dotacje. Widziałem taki marsz w Kaliningradzie - trwał kilka godzin. Trzeba się na to zarejestrować, odebrać zdjęcie na patyku i włączyć geolokację w telefonie, żeby potwierdzić, że było się na miejscu.
Sądząc ze zdjęć, w tym roku rozdano uczestnikom marszu w Moskwie także zdjęcia żołnierzy i oficerów, którzy zginęli już w Ukrainie w czasie bestialskiej inwazji Rosji na ten kraj. Jednak, jak widać na fotografii zamieszczonej na kanale Telegram, już po defiladzie zdjęcia niektórych "bohaterów" trafiły na przydrożny stosik w krzakach.
Podobne rzeczy działy się w Rosji już wcześniej. W 2015 roku rosyjski dziennikarz Andrej Malgin opublikował inne zdjęcie ze "spontanicznego" przemarszu nieśmiertelnego pułku. Wtedy zdjęcia bohaterów także trafiły po imprezie do kubła:
Nie znaczy to oczywiście, że wszystkie defilady z Rosji są ustawione. Setki tysięcy mieszkańców Moskwy - całe rodziny z dziećmi - przyszły wczoraj na Plac Czerwony z własnej woli, spontanicznie, radośnie, z pełnym przekonaniem, aby zamanifestować swoją miłość do Rosji i jej prezydenta, który "daje nauczkę Ukrainie".
Na tegorocznym marszu pojawiło się wiele symboli i haseł ze wsparciem dla rosyjskiej armii masakrującej cywilów w Ukrainie. Młodzi i starsi ludzie machali flagami i wznosili prorosyjskie okrzyki za zwycięstwo, za ojczyznę i za prezydenta.
Jak podaje niezależny portal Meduza, mieszkańcy Moskwy byli nieco rozczarowani, że odwołano paradę lotniczą, ale z uwagą słuchali przemówienia Putina (na placu bądź na smartfonach) i byli zachwyceni przejazdem czołgów.
Według danych rosyjskiego MSZ, w defiladzie nieśmiertelnego pułku w Moskwie wzięło udział ponad milion osób. Wiele było w tłumie flag z literą Z, flag ZSRR z sierpem i młotem. Ludzie wspominali nowych rosyjskich bohaterów, którzy "zginęli w walce z nazizmem" w Ukrainie. Dla "zdrajców narodu" nie było tam miejsca.
Podobne marsze odbyły się wczoraj w całej Rosji. Jak widać, w maszerowaniu i manifestowaniu poparcia dla Putina, nie przeszkadzał nawet mieszkańcom prowincjonalnej Rosji prozaiczny brak drogi:
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski