Tadla komentuje publikację "Wprost" o przemocy seksualnej w telewizji
Przypomnijmy, że w omawianym artykule swoją historię anonimowo opowiedziała jedna ze znanych dziennikarek, którą szef miał napastować seksualnie. Jak mówiła, mężczyzna, który dopuszczał się przemocy, był "popularną twarzą telewizyjną". Kiedy powiedziała temu stop, mścił się na niej zawodowo. W końcu zmieniła pracodawcę, a on, jak mogliśmy przeczytać, "robi karierę, przeprowadza wywiady z najważniejszymi osobami w Polsce, ciągle kieruje dużym zespołem telewizyjnym". Jak sugerowała bohaterka tej historii, niektóre kobiety, które ulegały szefowi, "robią dziś zaskakujące kariery"
19.02.2015 | aktual.: 20.02.2015 14:22
W tekście nie padły żadne nazwiska, ani nazwa stacji. Mimo to dla wielu internautów didaskalia okazały się wystarczające, by skojarzyć tę opowieść z konkretnymi osobami. Choć sceptycy podkreślali, że anonimowe wypowiedzi nie budują wiarygodności artykułu, ten odbił się w mediach głośnym echem. W najnowszym wywiadzie dla "Grazii" odniosła się do niego również Beata Tadla. Redaktorka magazynu, Anna Janicka, zapytała dziennikarkę TVP bezpośrednio o głośną publikację tygodnika.
A.J: Chciałabym cię zapytać o sprawę, którą ostatnio żyją nie tylko dziennikarze. O wydanie tygodnika "Wprost", w którym opublikowano historię anonimowej dziennikarki jednej ze stacji telewizyjnych, która była molestowana przez szefa. Czytałam komentarze internautów o tej sprawie. Cień tej historii spada na dziennikarki, które od lat pracują na wizji. Tych rozpoznawalnych jest niewiele.
B.T: Mam w sobie ogromną potrzebę samodzielności. Gdybym miała cokolwiek komukolwiek zawdzięczać, nie byłabym sobą. Nie wyobrażam sobie, że robię coś wbrew własnym przekonaniom, żeby osiągnąć cel. Nie jestem i nigdy nie byłam koniunkturalistką i buntuję się, gdy czytam, że jeśli ktoś ma pieniądze, to na pewno ukradł. Albo gdy pracuje w telewizji, to jest reżimowym dzieckiem albo poszedł z kimś do łóżka. Nie można być w miarę zamożnym, bo po prostu się na to ciężko zapracowało? Nie można być na eksponowanym stanowisku, bo na pewno komuś się to zawdzięcza? A ja zapewniam, że można - przekonywała.
Zdaniem dziennikarki "Wiadomości", to po części zrozumiałe, że ofiary molestowania boją się ujawnić tożsamość.
Kobiety w Polsce boją się zgłaszać przypadki przemocy. Obawiają się bycia ofiarą podwójnie
B.T: Rzeczywiście jest tak, że kobiety w Polsce boją się zgłaszać przypadki przemocy. Obawiają się bycia ofiarą podwójnie. Stygmatu, odium... Podejrzewam, że to mogą być potężne ludzkie dramaty i strach bierze górę. Może jest też kłopot z definicją przemocy.
Według Tadli, ci którzy krytykują taką postawę, mówiąc, że na miejscu ofiary zachowałyby się inaczej, robią to pochopnie.
B.T: Zawsze jest rozdźwięk między teorią a praktyką. (...) Nie zawsze tak robimy, kiedy sami zderzamy się z podobną materią.