Tadeusz Drozda przepracował ponad 50 lat. Pobiera skromną emeryturę
Tadeusz Drozda robił karierę satyryczną zarówno za komuny, jak i III RP. Gdyby nie on, Krzysztof Krawczyk nigdy nie zaśpiewałby "Parostatku", a Zygmunt Solorz nie założyłby Polsatu. Drozda jest obecnie na emeryturze, ale nie wyżyłby tylko z ZUS-u. Niestety TVP zawiesiła go już 19 lat temu.
Tadeusz Drozda przepracował ponad 50 lat. Pobiera skromną emeryturę
Tadeusz Drozda ma 75 lat. Debiutował jeszcze na studiach w kabarecie Elita, którego był współzałożycielem. To była prawdziwa harówka.
- Występowaliśmy wtedy, kiedy mieliśmy czas, a nasze gaże regularnie rosły. Oczywiście, zarabialiśmy powyżej średniej krajowej. Nie dość, że piliśmy alkohole, które lubiliśmy, kupiliśmy sobie samochody, które nam się podobały, to jeszcze sporo jeździliśmy po kraju. [...] Choć przyznam, że było to bardzo uciążliwe. Wykłady zaczynałem o 7.30, potem o 13 przyjeżdżał po mnie mikrobus, wybiegałem z zajęć i jechaliśmy na występ lub dwa. Potem obiad, flaszka i wracaliśmy o drugiej w nocy, a ja znowu o 7.30 musiałem być na uczelni. I tak w kółko - opowiadał w Plejadzie.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
"Parostatek"
Tadeusz Drozda nigdy nie lubił pisać sobie tekstów i jeszcze sztywno się ich trzymać. Jego żywiołem jest improwizacja. Tworzył natomiast utwory dla innych. Do jego największych hitów należy "Parostatek" w wykonaniu Krzysztofa Krawczyka.
- Występowałem z Krawczykiem w jednym programie. On śpiewał, a ja mówiłem monologi. Siedziałem w kulisach i pisałem dla koleżanki tekst piosenki. Miała ją wykonywać z zespołem jazzowym. Jeszcze kończyłem dopisywać ostatnie słowa, coś tam poprawiałem, ale musiałem to zostawić i wejść na scenę, bo przyszła kolej na mnie. Gdy wróciłem, Krawczyk trzymał już w ręce kartkę z tym tekstem i powiedział, że absolutnie nie mogę nikomu tego dać, bo on to bierze - wspominał w wywiadzie.
Proces końcowy powstawania "Parostatku" streścił sam wokalista.
- Piliśmy wino [...], Jerzy Milian usiadł przy pianinie i bardzo szybko wykombinowaliśmy z tego piosenkę. Tak to już jest, że czasami człowiek przymierza się do piosenki i trwa to tygodniami, a czasami "trzask prask" i po 10 minutach gotowe - stwierdził w radiowej Jedynce.
Jak narodził się Polsat?
Telewizyjną przygodę Tadeusz Drozda zaczynał od TVP. W latach 90. zaczął pojawiać się w Polsacie jako "Dyżurny Satyryk Kraju". Właściciel stacji, Zygmunt Solorz, miał wobec niego mały dług wdzięczności.
- Kolegowaliśmy się. On dopiero co przyjechał z Niemiec. Zarobił naprawdę sporo pieniędzy na imporcie samochodów do Polski. Trochę był przerażony tym faktem. Nie wiedział, co ma zrobić z taką sumą. Po kilku drinkach podpowiedziałem mu, żeby się nie przejmował, tylko założył telewizję, bo to dobra inwestycja, do której będzie mógł ciągle dokładać - mówił w Plejadzie.
Drozda był też pierwszym nieoficjalnym "dyrektorem programowym" stacji.
- Poprosił mnie, żebym napisał, jaki program miałaby mieć ta telewizja. No to zabrałem się za pisanie i powstały cztery strony opisu. Podkreśliłem, że musi być tam coś dla dzieci, musi być też sport. A ponieważ ten kanał miał być rozpowszechniany przez satelitę, to zaproponowałem nazwę Polsat. I tak zostało - stwierdził kabareciarz.
Koniec kariery w TVP
Na przełomie wieków Tadeusz Drozda prowadził w telewizji publicznej dwa programy: "Śmiechu warte" i "Herbatkę u Tadka". Cieszył się sławą, zarezerwowaną dla największych gwiazd.
- Można ją porównać do dzisiejszej popularności Lewandowskiego. [...] Nie mogłem pojechać na urlop nad polskie morze. Jak kiedyś występowałem w Kołobrzegu i wpadłem na idiotyczny pomysł, żeby pójść na plażę, to jak tylko usiadłem na kocu, to przez półtorej godziny podpisywałem fragmenty papieru przyniesione przez ludzi. [...] Teraz zdarza się jeszcze, że ktoś mnie poznaje, ale młodzi ludzie już nie wiedzą, kim jest Drozda. Jak przyjeżdżam do hotelu, to panie na recepcji pytają mnie najczęściej, na jakie nazwisko była robiona rezerwacja. Kiedyś w ogóle nie musiałem się odzywać. Podchodziłem i każdy wiedział, z kim ma do czynienia - opowiadał satyryk.
Dobra passa Drozdy w telewizji publicznej trwała do 2005 r.
- Zmienił się prezes, przyszedł pan Wildstein i jedną z jego pierwszych decyzji było to, żeby zdjąć mój program z anteny. I koniec! Nie było żadnej dyskusji. Nikt mi nie powiedział, dlaczego. Zadzwoniła do mnie pani sekretarka, że prezes zawiesza "Herbatkę u Tadka". I tak jestem zawieszony do dziś - podsumował z przymrużeniem oka.
Ma niewielką emeryturę
Tadeusz Drozda ma 75 lat. Na scenie pojawia się sporadycznie.
- System wybrał za mnie. ZUS zawiadomił mnie, że jestem emerytem. Chcieli, żebym przysłał zaświadczenia, gdzie pracowałem przez te 50-kilka lat, ale w bałaganie wszystko pogubiłem. Powiedziałem im, że jakieś tam dokumenty mają, to niech naliczą z tego. Kwota mojej emerytury jest więc symboliczna. [...] Przy rozsądnym zarządzaniu finansami da się odłożyć ładną sumę na życie na emeryturze. Chyba że ktoś ma takie hobby, że lubi się rozwodzić albo grać w kasynie. To wtedy pieniądze uciekają z konta znacznie szybciej - powiedział w WP.
Tadusz Drozda ma się generalnie dobrze. Od pewnego czasu obserwuje dość nietypowe zainteresowanie sobą ze strony internautów.
- Po wpisaniu mojego imienia i nazwiska w wyszukiwarkę pokazuje się pytanie: "Czy Tadeusz Drozda żyje?". No więc jeszcze planuję trochę pociągnąć, chociaż kolana mi dokuczają - stwierdził satyryk.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: