Nie broniła się, bo nie uznaje przemocy
Ostatnie zdarzenie zostało już nazwane mianem "afery chorzowskiej". Nic dziwnego, media prześcigają się z informacjami, jak naprawdę przebiegała bójka. Organizatorzy gali "Niegrzeczni 2014" konsekwentnie odmawiają komentarza na ten temat. Bardziej wylewne są za to bohaterki skandalu.
- Wszystko zaczęło się tak naprawdę już na scenie, kiedy podczas finału wszyscy laureaci i artyści stali razem. Doda popchnęła mnie na oczach innych. Postanowiłam jednak nie reagować na tego typu zaczepki. Nie odniosłam się też nawet jednym zdaniem do Dody, odbierając nagrodę. Nie prowokowałam jej, dla mnie to był stary, skończony temat. Kulminacja miała miejsce później, podczas afterparty. Kiedy poszłam z koleżanką do łazienki, wbiegła za mną Doda ze sztabem swoich ludzi. Widziałam, że ktoś blokował drzwi z zewnątrz, abym nie mogła wyjść. W środku razem z Dodą był z kolei jej menadżer. Doda była doskonale przygotowana i musiała zaplanować sobie napad na mnie. Wyciągnęła z torebki pistolet na wodę i zaczęła mnie czymś polewać, krzycząc, że tak będę miała na każdej imprezie. Nie reagowałam. Później rzuciła się na mnie. Kiedy w końcu udało mi się wydostać z łazienki, natychmiast wezwałam policję- opowiedziała Szulim w rozmowie z jednym z portali.
Prezenterka próbowała wyjaśnić całą sytuację również za pośrednictwem Facebooka. Na pytanie internauty, czy pozostała bierna wobec ataku piosenkarki, wyznała:
-_ Nie, nie broniłam się. Ja nie biję ludzi. Tak jakoś mam. (...) Nigdy na nikogo nie podniosłam ręki i nie zamierzam tego robić._