Szukając barbarzyńców
Fabuła jest prosta. Elitarny oddział Glorima Cortisa, najwierniejszego obrońcy Imperium, zostaje wysłany poza granice państwa, by poszerzać jego terytorium i walczyć z barbarzyńcami. Glorimowi towarzyszą najlepsi wojownicy cesarskiej armii, między innymi Statum, przerażający olbrzym, który w pojedynkę odmienia losy bitew. Mijając ostatni posterunek, wojownicy wkraczają na nowe, nieopisane na mapie tereny i natykają się na dzikusów.
10.03.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:19
Z pozoru scenariusz albumu wydaje się zwykłą opowieścią awanturniczą. Oto dzielni mężczyźni ruszają do walki z siłami zła. "Za Imperium" upstrzone jest świetnie zrealizowanymi scenami walki i przepełnionymi testosteronem żołnierzami, udowadniającymi swe męstwo w rubasznych dialogach. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że francuskim artystom chodzi o coś więcej. Jego komiks koresponduje bowiem nie tylko z doskonałą powieścią "Czekając na barbarzyńców" noblisty Johna M. Coetzee.
Nienazwane Imperium (stylizowane na Imperium Rzymskie) symbolizuje tu znany świat. Dla swoich obywateli jego granice oznaczają granice poznania. Istnieje dla nich tylko to, co zostało podbite, opisane i naniesione na mapy. Poza terytorium Imperium są tylko barbarzyńcy - nazywani tak, mimo iż nic o nich nie wiadomo. Wyruszający na podbój tych terenów Glorim Cortis jest, podobnie jak wielu jemu podobnych w historii ludzkości, jednocześnie zdobywcą i odkrywcą.Mijane tereny automatycznie uznaje za podbite, a dzięki temu "ucywilizowane". Mapy, które rysuje, odsyła cesarzowi, by Imperium mogło podążać jego tropem.
Jeżeli jednak spojrzymy na to z perspektywy, Cortis i jego ludzie okazują się bezwzględnymi najeźdźcami, przedstawicielami brutalnego hegemona, który podbija wszystko, co się da. A gdy przeciwnicy na mapie się kończą, wysyła swoje siły poza nią, na nieznane lądy. Imperium Marwana i Vivesa jest podobne Imperium Johna Coetzee - to wielka, potężna machina, która wciąż chce rosnąć. Ludzie dzieleni są tu na "cywilizowanych" i "dzikich" tylko na podstawie kresek na mapie. Ci, którzy znaleźli się po niewłaściwej stronie granicy automatycznie stają się obcy i niebezpieczni. Cortisowi nie przeszkadza to, że nic nie wie o swoich przeciwnikach. Dziwi go, iż przemawiają w języku Imperium, ale ta myśl nie zaprząta mu głowy. Najważniejsze jest ciągłe podążanie przed siebie, zdobywanie ziemi, nakładanie siatki mapy na nieodkryte terytorium.
Pustkę krainy barbarzyńców i bezwzględność oddziału Cortisa świetnie obrazują rysunki. Artyści zdecydowali się na cienką, ascetyczną kreskę, stonowane kolory i duże uproszczenia w detalach. Dzięki temu kadry stają się bardziej wymowne, a sceny walki wyglądają niezwykle estetycznie. Zachwyca zwłaszcza sekwencja poszukiwania Statuma podczas rozgrywającej się w dolinie bitwy.
Nie wiem, czy kolejne części "Za Imperium" będą równie interesujące. Póki co jednak, to jedna z ciekawszych pozycji na naszym rynku, która powinna trafić w gusty czytelników tęskniących za komiksem środka, ale i tych poszukujących intelektualnego wyzwania.