"Szpilki na Giewoncie": Schejbal przegrała proces w sprawie o zniesławienie
Po wielu miesiącach batalii sąd wydał wyrok w sprawie afery z udziałem aktorki. Serialowa gwiazda nie ma powodów do zadowolenia...
Sąd nie dał wiary jej słowom
Czuła się pokrzywdzona
To było jedno z najgłośniejszych odejść z seriali ostatnich lat. Kiedy Schejbal postanowiła zrezygnować z dalszych występów w "Szpilkach na Giewoncie", nie mówiono o niczym innym. Przypomnijmy, że w kwietniu 2012 roku aktorka dokładnie opowiedziała na łamach prasy o tym, co działo się na planie serialu.
- Relacje zaczęły robić się toksyczne już po pierwszej transzy. Apogeum nastąpiło w trakcie realizacji trzeciego sezonu – zaczęła.
Opowiedziała o tym głośno
Gwiazda nie zostawiła suchej nitki na swoim ówczesnym pracodawcy.
- Pokusiłabym się o definicję mobbingu, bo wszystko, co się dzieje teraz, co się działo podczas mojej pracy, miało tego znamiona. Próbowano mnie zastraszyć. Usłyszałam, że nigdzie już nie znajdę pracy, że jestem na czarnej liście. (...) Na pewno nie wrócę do pracy z tym producentem, po tym co się działo w trzecim sezonie, po takim upokorzeniu, upodleniu człowieka – mówiła.
Uznali jej słowa za kłamstwa
Zupełnie inny obraz sytuacji przedstawiał Ślesicki. Jak donosiła kolorowa prasa, jego zdaniem aktorka w swoich opowieściach minęła się z prawdą. Podobno to jej nieprofesjonalne zachowanie naraziło produkcję na spore straty finansowe, dlatego nie wypłacono jej części honorarium.
Jak było naprawdę? To musiał ustalić sąd.
Nie to chciała usłyszeć
Jak podaje tygodnik "Twoje Imperium", na siedmiu rozprawach przesłuchano aż piętnastu świadków obu stron. Na korzyść Ślesickiego zeznawał m.in. aktor Piotr Zelt.
Ostatecznie sąd uznał, że aktorka naruszyła wolność wypowiedzi. Nie przedstawiła bowiem żadnych dowodów tego, że jej opinie były zgodne z prawdą. Ale też, że okoliczności, o których mówiła, rzeczywiście miały miejsce.
Było inaczej niż twierdzi?
Podobno udało się ustalić, że Schejbal zgodziła się na kontynuowanie prac nad serialem, wiedząc, że spodziewa się dziecka. Jej koledzy musieli podpisać klauzule zobowiązujące do zachowania tajemnicy i nie ujawniania mediom informacji na temat aktorki.
Na tym jednak nie koniec!
Zaskakujące fakty
Wraz z upływem kolejnych tygodni aktorka coraz rzadziej pojawiała się na planie. Według zaleceń lekarza mogła pracować nie dłużej niż sześć godzin dziennie. Ekipa dostosowała się do tych wymogów, a twórcy podporządkowali się temu, nie bacząc na koszty.
Produkcja zrobiła wiele, by Schejbal czuła się na planie jak najlepiej. To jednak najwyraźniej nie wystarczyło...
Chciała coraz więcej?
Mówi się, że aktorka liczyła na znaczną podwyżkę. Jak czytamy w "Twoim Imperium", za dalszy udział w serialu Schejbal zażyczyła sobie 100 tys. złotych za pierwsze sześć dni zdjęciowych. Na tak horrendalną sumę producenci nie mogli się jednak zgodzić.
Zamiast powiększyć stan konta, musiała obejść się smakiem. O takich sumach wciąż może jedynie pomarzyć.
Afera z udziałem gwiazdy negatywnie odbiła się na jej wizerunku.
Komu wierzyć?
Po odejściu z hitu Polsatu aktorka trafiła na czarną listę osób, których się nie zatrudnia. Faktem jest, że przed długi czas nie pojawiała się na wizji.
Dopiero stacja TVN postanowiła przygarnąć pod swoje skrzydła skompromitowaną gwiazdę. Obsadzono ją w gościnnej roli w serialu "Prawo Agaty". Schejbal trafiła też do stałej obsady "Przepisu na życie".
Niestety, kilka miesięcy temu serial dobiegł końca i artystka znów została do pracy. Niekorzystny dla niej wyrok zapewne nie pomoże jej w odmienianiu złej passy...