"Szkoła": serial TVN znalazł się pod lupą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Wraz z popularnością serialu "Szkoła", rośnie także liczba skarg, która trafia do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Skąd tyle kontrowersji wokół produkcji TVN?
Z jakiego powodu?
Polacy pokochali współczesne paradokumenty. Na fali zainteresowania stacje zaczęły prześcigać się w pomysłach na nowe serie. "Pamiętniki z wakacji", "Dlaczego ja?" i "Trudne sprawy" czy "Ukryta prawda" cieszą się niesłabnącą popularnością. Do tego grona dołączyła ostatnio "Szkoła". Serial nadawany jest pięć razy w tygodniu o godz. 15:00. Z danych Nielsen Audience Measurement wynika, że TVN w paśmie emisji tej produkcji był liderem rynku telewizyjnego. Każdy odcinek oglądało średnio milion widzów, z czego 46 procent widowni uplasowało się w grupie wiekowej 13-19 lat. - "Szkoła" nie tylko bardzo poprawiła wyniki pasma o 15:00, ale zmieniła obraz całego popołudnia, przyciągając widzów do TVN w pasmach access prime-time'owych. Myślę, że dobre wyniki "Rozmów w toku" i "Ukrytej prawdy" w sezonie jesiennym w jakiejś mierze zawdzięczamy również sukcesowi "Szkoły" - mówił Bogdan Czaja, zastępca dyrektora programowego TVN w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl. Tak dobre wyniki oglądalności sprawiły, że stacja
zdecydowała się kontynuować emisję serialu. Jednak wraz z popularnością produkcji, rośnie także liczba skarg, która trafia do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Skąd tyle kontrowersji wokół produkcji TVN? AR/KJ
Amatorzy i swojska atmosfera
Akcja serialu toczy się w dwóch szkołach: Gimnazjum nr 105 i Liceum Ogólnokształcące nr 44 w Krakowie.
W role nauczycieli wcielają się krakowscy aktorzy i statyści. Niektórzy z nich znani szerszej widowni m.in. z takich produkcji jak: "Szpital", "Detektywi" i "W-11: Wydział Śledczy". Z kolei młodych bohaterów zagrali naturszczycy z castingów.
Nie ma tu finezyjnej scenografii, bowiem tłem dla każdej historii są szkolne sale i korytarze. Widzowie mają poczuć się jak w prawdziwej szkole.
Tak miała wyglądać polska szkoła
Każdy odcinek przedstawia historie uczniów i nauczycieli w tytułowej szkole. Jak zapowiadali przedstawiciele TVN, profesjonalna pomoc pedagogów miała równoważyć wybryki nastolatków i pomóc im rozwiązać nawet najtrudniejsze problemy. Miało to udowodnić, że z każdej opresji można znaleźć wyjście, a wychowawcy to prawdziwi przyjaciele dzieci i młodzieży.
Czy rzeczywiście? Czego świadkami byli widzowie?
Koncentracja patologii
Licealistka poszukująca męża, anorektyczka z despotyczną matką, agresywny uczeń na sterydach, romans uczennicy z nauczycielem, "botoks party" licealistek, odchudzanie środkami przeczyszczającymi, "kwadracik", czyli wspólny seks dwóch par, rozbierane zdjęcia za doładowanie telefonu, nastoletnie ciąże, stosowanie tabletek poronnych - to tylko kilka tematów poruszonych w serialu "Szkoła". Czy tak naprawdę wyglądają polskie realia?
- Absolutnie nie. To, co widzimy na ekranie, to nie są powszechne zachowania. Zjawiska tu pokazane w polskiej szkole zdarzają się incydentalnie. Na potrzeby telewizyjnego programu zostały skumulowane i mocno wyeksponowane - powiedział Jacek Kurzępa, socjolog młodzieży ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w rozmowie z "Do Rzeczy".
Serial prezentuje niedpowiednie wartości
Mimo iż serial ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, nie jest tajemnicą, że najmłodsi widzowie chętnie naśladują zachowania, którym wcześniej przyglądają się na ekranie. Jeśli jakieś postawy są wielokrotnie powtarzane, dają dzieciom jasny sygnał, że są one dozwolone.
Według dr Anny Siudem, psychologa społecznego z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, prezentowanie w telewizji nieodpowiednich wzorców szkodzi młodym ludziom.
- To ich demotywuje. Mówią sobie: "Po co mam się starać? Przecież inni zachowują się gorzej". Młodzieży powinno się pokazywać dobre wzorce, ale programy, w których nie ma kontrowersji, nie przyciągają widowni - stwierdziła.
A prowokacji w serialu nie brakuje.
Widzami są często dzieci
Nic więc dziwnego, że produkcją TVN zainteresowali się w końcu dorośli.
- Mieliśmy już kilka telefonów w sprawie tego serialu. Rodziców niepokoją treści, jakie są w nim prezentowane. Program jest kierowany do młodych widzów. Według TVN, który go emituje, nawet do 12-latków. Wielu rodziców na co dzień wraca z pracy o późnych porach i nawet nie wie, że dzieci coś takiego oglądają. Dobrze by było, żeby mieli świadomość, jakie wartości promuje ten program - wyznała na łamach "Do Rzeczy" Monika Komorowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
Okazuje się, że obawy dorosłych nie są bezpodstawne ani na wyrost, bowiem sprawą zajęły się już kolejne organy.
Sprawa trafiła do KRRiT
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji również postanowiła dokładniej przyjrzeć się treściom prezentowanym w produkcji TVN.
- Skarga na serial "Szkoła" wpłynęła do nas w listopadzie. Dotyczy ona treści tej audycji, pokazywania w niej między innymi młodzieży pijącej alkohol i zażywającej narkotyki. Sprawa jest w toku, wystąpiliśmy do nadawcy o udostępnienie materiałów - stwierdziła w "Do Rzeczy" Katarzyna Twardowska z KRRiT.
Jak na te zarzuty zareagowała stacja Edwarda Miszczaka?
Stacja nie odniosła się do zarzutów
Niestety, TVN wciąż nie komentuje sprawy. Nic jednak nie wskazuje na to, aby kontrowersyjny serial miał zniknąć z anteny. Wprost przeciwnie. Drugi sezon "Szkoły" trafi na ekrany już 9 lutego br. Pora emisji nie uległa zmianie.
Czy wniesione przez rodziców skargi przyniosą jakieś rezultaty? A może dorośli niepotrzebnie podnoszą larum, ponieważ współcześni nastolatkowie doskonale zdają sobie sprawę z ekranowej fikcji?
Jedno jest pewne: serial "Szkoła" wzbudza wiele emocji, a wiadomo, że nic tak nie podnosi oglądalności jak odrobina kontrowersji.