"Szkło kontaktowe" kończy 10 lat. Za co jedni je kochają, a inni nienawidzą?
None
"Szkło kontaktowe"
Na początku lat 90. mieliśmy "Polskie zoo", które było celną satyrą na raczkującą polską demokrację. Obecnie słabe punkty polityków celnie wyłapują twórcy "Szkła kontaktowego", którzy bezlitośnie obnażają absurdy naszego życia publicznego, skupiając się przede wszystkim na polityce.
Program Grzegorza Miecugowa zadebiutował na antenie TVN24 w 2005 roku. Początkowo podsumowanie głównych wydarzeń z kraju, przedstawionych w krzywym zwierciadle, trwało 20 minut. Dziś program ma godzinę, ale to wciąż za mało, by wyśmiać wszystkie zabawne sytuacje i aby każdy z telewidzów dodzwonił się na antenę.
W ciągu dziesięciu lat istnienia "Szkoło kontaktowe" wielokrotnie budziło jednak nie tylko uśmiech, ale też kontrowersje i oburzenie widzów. Najlepszym dowodem na to, jak wielkie emocje wywołuje program, świadczy chociażby incydent z 2013 roku, kiedy Miecugow został zaatakowany na przystanku Woodstock (zobacz: Grzegorz Miecugow pobity na Przystanku Woodstock!)
Za co jedni kochają, a inni nienawidzą "Szkło kontaktowe"?
KM/AOS
Program bezlitosny dla polityków
Kiedy "Szkło..." zaczynało swoją działalność, pod lupą znanych z poczucia humoru Grzegorza Miecugowa i Tomasza Sianeckiego znaleźli się członkowie gabinetu Marka Belki, ale to za czasów rządów PiS program najbardziej naraził się ówczesnej władzy. Do dziś zresztą politycy partii Jarosławowa Kaczyńskiego, jak i prawicowy elektorat, uważają, że to z nich najczęściej używają sobie twórcy programu. "Szkło...", zdaniem zwolenników IV RP, ma charakter propagandowy, podobnie jak cała stacja TVN, której przypisują sympatyzowanie z koalicją PO-PSL. Jak jednak broni się w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl Miecugow:
- Gdyby ktoś przeanalizował liczbę materiałów poświęcanych poszczególnym partiom w ostatnich trzech latach, to wygrałaby Platforma. Poza takimi tematami jak lot posłów PiS do Madrytu, to najwięcej mówimy o naszej rzeczywistości, o lekarzach, górnikach, o rządzących, którzy podejmują decyzje.
Dziennikarz sam jednak przyznał, że to właśnie spór zwolenników PiS-PO wzbudza najwięcej emocji wśród widzów i jest przez nich najczęściej komentowany.
A głos odbiorców "Szkła..." jest w tym programie równie ważny, jak prowadzących.
Telefony od widzów - gwóźdź programu
Formuła programu od początku przewidywała udział widzów. Ci mogą dzwonić lub wysyłać sms-y, które pojawią się na pasku w dolnej części ekranu. Mało kto chyba jednak przypuszczał, że głos widzów stanie się tak wielką atrakcją "Szkła kontaktowego". Nietuzinkowe wypowiedzi na antenie wielokrotnie były źródłem zabawnych sytuacji. Choć nie brakowało też telefonów, w których widzowie dawali upust swoim negatywnym emocjom. Trzeba przyznać, że czasami Miecugow nie pozostawał im dłużny. Falę krytyki wywołały słowa dziennikarza, który w odpowiedzi na utyskiwania jednego z widzów na rząd (stałego narzekacza, pana Marka z Warszawy), poradził mu, by "wsadził głowę do piecyka gazowego".
W rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl redaktor podkreślił, że niemiłe, mijające się z przekazem programu telefony, zdarzają się rzadko. O wiele częściej, nad czym ubolewa, pojawiają się głosy, kompletnie oderwane od tematu audycji. Zdaniem Miecugowa, to przede wszystkim problem wykształcenia, a konkretnie jego braku w tym zakresie.
- My, Polacy, nie potrafimy w krótkich słowach powiedzieć, o co nam chodzi, powtarzamy w kółko, nikt nas nie uczy sztuki wypowiadania - mówi w tym samym wywiadzie Miecugow.
Sianecki i Miecugow nie muszą martwić się o pracę
Fani "Szkła kontaktowego" nie wyobrażają sobie programu bez prowadzących - Grzegorza Miecugowa i Tomasza Sianeckiego - i ich stałych gości: Tomasza Jachimka, Krzysztofa Daukszewicza, Marka Przybylika, Marii Czubaszek, Artura Andrusa, Wojciecha Zimińskiego, Grzegorza Markowskiego czy Jerzego Iwaszkiewicza. To właśnie na komentarze tych satyryków niektórzy widzowie czekają najbardziej.
A ilu jest odbiorców programu? Jak pokazują dane oglądalności, obecnie jest ich mniej niż dekadę temu. W okresie szczytowej popularności, "Szkło..." przyciągało przed telewizory ponad pół miliona Polaków. Od kilku lat widownia utrzymuje się na poziomie ok. 360 tys. osób. Warto jednak pamiętać, że program ma już dziesięć lat, a stali odbiorcy są najlepszym dowodem na to, że nie przejadł się widzom.
Nikt nie ma chyba jednak wątpliwości, że "Szkło kontaktowe" nie miałoby racji bytu, gdyby nie nasza polska codzienność, która wciąż dostarcza twórcom programu wdzięcznych tematów. Tak długo, jak politycy będą autorami kuriozalnych wypowiedzi czy zachowań, tak długo duet Miecugow i Sianecki będzie mieć pracę.
KM/AOS