Szef portalu TVP Info uderza w "Wyborczą". "Za chwilę ktoś wyjdzie z nożem i zamorduje Obajtka"

W czasie debaty o granicach wolności słowa Samuel Pereira, szef portalu TVP Info, porównał sytuację Daniela Obajtka do Pawła Adamowicza, zamordowanego prezydenta Gdańska.

Samuel Pereira, szef portalu TVP.Info
Samuel Pereira, szef portalu TVP.Info
Źródło zdjęć: © East News

16.03.2021 18:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pereira wypowiadał się we wtorek przed sejmową Komisją Kultury i Środków Przekazu. Komentował kwestię wolności słowa w Polsce.

W pewnym momencie zaczął opowiadać o Danielu Obajtku, prezesie PKN Orlen, który jest bohaterem licznych publikacji medialnych, ujawniających m.in. kupienie przez niego atrakcyjnego apartamentu po nierynkowej cenie czy otrzymanie dotacji państwowych na remont prywatnego dworku w Borkowie Lęborskim.

Samuel Pereira powiedział: - Bardzo głośno mówi się o prezesie jednej ze spółek, i tutaj jakoś nie ma problemu, żeby mówić o tych sprawach, mimo, że one nie zostały dla zainteresowanego zamknięte sądowo.

Potem porównał tę sytuację ze sprawą nieżyjącego prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza: - Co więcej, politycy atakują TVP za to, że informowała o nieruchomościach jednego z polityków samorządowych dużego miasta w Polsce. To znana sprawa prezydenta Gdańska. A z kolei kiedy inne media informują o nieruchomościach, o starych sprawach jeszcze sprzed lat, prezesa spółki państwowej, to nikt nie mówi o nękaniu. Nikt nie mówi, że za chwilę ktoś wyjdzie z nożem i zamorduje prezesa Obajtka. I wtedy będziecie mówić, że krew na rękach ma kto? Gazeta Wyborcza?!

Przypomnijmy, że raport firmy Newton Media dla Urzędu Miasta Gdańska wyliczył, że w 2018 roku TVP zajmowała się Pawłem Adamowiczem 1773 razy, czyli średnio prawie 5 razy dziennie. Wiele z tych materiałów miało negatywny, oskarżycielski wydźwięk, np. rzekome zamieszanie prezydenta Gdańska w aferę Amber Gold czy stwarzanie zagrożenia poprzez sprowadzanie do Polski uchodźców.

Posiedzenie sejmowej komisji kultury i środków przekazu
Posiedzenie sejmowej komisji kultury i środków przekazu© East News

Z inicjatywy Lichockiej

Debata w komisji sejmowej była burzliwa. Jej inicjatorką była Joanna Lichocka, posłanka PiS. Dotyczyła procesów wytoczonych prawicowym dziennikarzom przez medialny koncern Ringier Axel Springer Polska (RASP). Szwajcarsko-niemiecko-amerykański koncern to wydawca m.in. Onetu, Newsweeka, Faktu, Business Insidera i Przeglądu Sportowego. Lichocka uznała, że to wolność słowa dziennikarzy mediów publicznych i prorządowych jest dziś ograniczana.

Na spotkanie zaproszono Samuela Pereirę, Cezerego Gmyza, Wojciecha Biedronia i Witolda Gadowskiego. To prawicowi publicyści związani z TVP, portalami wSieci czy wPolityce.

W latach 2016-20 użyli oni w felietonach bądź mediach społecznościowych sformułowań takich jak "nazistowski wydawca" czy "niemiecki tabloid".

W przypadku Samuela Pereiry chodzi w sumie o 27 wpisów na Twitterze, w których twierdził m.in., że "linia programowa RASP jest tworzona pod dyktando Niemiec, a prezes wydawnictwa jest niemieckim nadzorcą".

Cezary Gmyz o RASP pisał w 2017 roku na Twitterze, że to "nazistowski wydawca".

Z kolei Witold Gadowski na łamach portalu wPolityce pisał w 2018 r., że: "Niemcy robili mydło z ludzkiego tłuszczu, abażury z ludzkiej skóry, a dziś, kiedy słyszę, że w Axel Springer zasiadali wermachtowcy, SS-mani - to rozumiem skąd ta agresja na Polskę".

Koncern Ringier Axel Springer oskarża ich o naruszenie dóbr i żąda przeprosin oraz wysokiego zadośćuczynienia. W przypadku Pereiry jest to 100 tys. zł.

W ich obronie stanęli politycy PiS.

Joanna Lichocka: - Ściganie dziennikarzy za ich poglądy budzi nasze zaniepokojenie.

Marek Suski: - Państwo polskie ma obowiązek bronić małych obywateli przed wielkimi koncernami.

Suski atakował RASP: - Obce media mają narodowość i realizują linię historyczną swojego kraju. Przypomnę, że Onet wyrażał ubolewanie nad losem niemieckich żołnierzy, którzy palli polskie wsie i dlatego nie mogli obchodzić Wigilii. To, co robimy, jest więc obroną polskiej racji stanu i polskiego honoru.

Posłowie PiS Marek Suski i Joanna Lichocka na posiedzeniu sejmowej komisji środków przekazu
Posłowie PiS Marek Suski i Joanna Lichocka na posiedzeniu sejmowej komisji środków przekazu© East News

Gmyz: Axel Springer z licencją od Goebbelsa

Jolanta Hajdasz z Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP powiedziała, że jej zdaniem tacy dziennikarze jak Gmyz, Pereira i Gadowski są "wyciszani i wytłumiani", bo jako publicyści domagają się do Niemiec odszkodowań za II wojnę światową.

Z kolei Cezary Gmyz skarżył się, że RASP żąda od niego i jego kolegów kwoty idącej w setki tysięcy złotych.

Gmyz: - Nie dysponujemy takimi kwotami. To oznacza dla nas bankructwo.

Gmyz tak wytłumaczył swój wpis z 2017 roku: - Napisałem, że "Fakt" ma nazistowskiego wydawcę. To ostre sformułowanie, ale przecież ten wydawca miał licencję na wydawanie w III Rzeszy od samego Josepha Goebbelsa z Ministerstwa Propagandy.

Dziennikarz Wojciech Biedroń, "Sieci": - Mark Dekan, prezes RASP, człowiek, który jest gościem w Polsce, ściga mnie, niezależnego dziennikarza. To jest kolonialne traktowanie mniej majętnych Polaków.

Samuel Pereira, szef tvp.info, argumentował: - Od wykazywania pomyłek czy błędów jest polemika i publicystyka, a nie sąd.

Posłanka Joanna Lichocka z PiS mówiła wręcz o niszczeniu dziennikarzy:

- Czym innym są procesy na drodze cywilnej o sprostowanie, gdy żąda się 10-15 tys. zł, a czym innym używanie wielkiej machiny finansowej, żeby dziennikarza ekonomicznie zniszczyć. Ja staję w obronie dziennikarzy.

Ripostowała jej posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus: - Pan Samuel Pereira rzekomo reprezentuje dziennikarstwo, ale tak naprawdę jest tylko członkiem zespołu medialnego PiS. To nie dziennikarz.  

Prokuratura, politycy i służby kontra dziennikarze

Z kolei reprezentanci Towarzystwa Dziennikarskiego, Seweryn Blusztajn i Eva Ivanova (na co dzień dziennikarze "Wyborczej"), przypomnieli, że przeciwko dziennikarzom RASP jest wytoczonych 17 pozwów cywilnych i 5 karnych przez firmy państwowe.

- Te firmy też mają nieograniczone środki. To PKP, Porty Lotnicze, Grupa Azoty czy TVP. To mrożenie pracy dziennikarzy i ich śledztw dziennikarskich przez władze, wielkie firmy, polityków i Ministerstwo Sprawiedliwości – mówił Blumsztajn.

Eva Ivanova z Towarzystwa Dziennikarskiego powiedziała, że dziennikarze "Gazety Wyborczej", "Newsweeka", Oko.press czy "Polityki" są notorycznie pozywani przez państwo.

Ivanova: - Z jednej strony mamy państwo, prokuraturę, służby i polityków, a po drugiej stronie jest dziennikarz. Władze wytoczyły w sumie 172 spraw dziennikarzom. Dziennikarze pozywani są przez PiS-owskie ministerstwa, w tym przede wszystkim Ministerstwo Sprawiedliwości, prokuraturę, polityków PiS, sędziów "dobrej zmiany", spółki Skarbu Państwa i TVP. "Wyborcza" ma obecnie 63 postępowania, a RASP - 41. 

Joanna Wielgus z Lewicy wyliczała, że dziennikarze byli i są pozywani m.in. przez Polską Fundację Narodową, TVP, Polską Grupę Zbrojeniową, Skoki, Ministra Zdrowia, Ministra Kultury, Muzeum II Wojny Światowej czy KGHM.

Komentarze (680)