RozrywkaSylwester Wilk z "Ninja Warrior" w wypadku stracił nogę. Walczy o powrót do formy i sportu

Sylwester Wilk z "Ninja Warrior" w wypadku stracił nogę. Walczy o powrót do formy i sportu

Sylwester Wilk, bohater programu "Ninja Warrior", uległ w sierpniu wypadkowi, w wyniku którego lekarze musieli amputować mu nogę. Teraz walczy o powrót do formy i trenowania. Wyznaczył sobie cel, w realizacji którego możemy mu pomóc.

Sylwester Wilk z "Ninja Warrior" w wypadku stracił nogę. Walczy o powrót do formy i sportu
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

10.09.2019 | aktual.: 10.09.2019 21:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Ninja Warrior" to program, w którym biorą udział uczestnicy z wyjątkowym hartem ducha i wolą walki. Tu liczą się nie tylko umiejętności, ale wytrzymałość i charakter. Widzowie mieli okazję się o tym przekonać już w premierowym odcinku, gdy próby przejścia toru przeszkód podejmowali pierwsi śmiałkowie.

Bohaterem odcinka emitowanego 10 września jest sportowiec o niebywałej woli walki. To, z czym musiał zmierzyć się w programie, dziś wydaje się stosunkowo niewielką przeszkodą do pokonania. Bo prawdziwe wyzwanie zrządził mu los. Ale od początku.

Sylwester Wilk, bo o nim mowa, do "Ninja Warrior" zgłosił się bez wahania. - Miałem poczucie, że to miejsce, w którym muszę się znaleźć. Nie było w tym wielkiej filozofii. Potraktowałem to jako wyzwanie i miałem wielką ochotę, by wziąć w nim udział – mówi w rozmowie z WP Teleshow.

Ze sportem jest związany od dzieciństwa. Ale, jak sam jednak zaznacza, by dostać się do programu nie wystarczyła tylko sprawność i umiejętności. Liczył się także charakter i osobowość. Natomiast to, co czekało go w programie, nie było dla niego większym zaskoczeniem.

- Ostatnie trzy lata zajmuję się biegami z przeszkodami, ale pokonywanie przeszkód nie było moją mocną stroną. Należę do zawodników, którzy skupiają się na części biegowej. Startowałem w Runmageddonach, potem zacząłem szkolić ludzi biorących w nich udział, a w końcu samych trenerów. Sam też brałem udział w zawodach, kilka razy wygrywałem. Nie było większej potrzeby, żebym dodatkowo przygotowywał się przed samym programem – opowiada w rozmowie z nami.

- Moją słabością jednak jest prawa dłoń, która po operacji nie zaciska się w pełni w pięść. Przeszkody, na których trzeba się mocno trzymać, stanowią dla mnie problem. I o ile na zawodach nauczyłem się je pokonywać, o tyle na torze "Ninja Warrior", do którego jest jedno podejście, sprawiły kłopot. Ale moim celem nie była wygrana, tylko to, żeby dać z siebie wszystko. I uważam, że cel został zrealizowany. Stawiałem na to, żeby dać z siebie wszystko i się dobrze bawić. Zresztą, gdy się dowiedziałem, że bierze udział w programie całe środowisko, które znam z Runmageddonów, bardzo się ucieszyłem. Bo atmosfera w programie była rewelacyjna – podsumował.

Sportowiec przyznaje z nieskrywanym zadowoleniem, że udział w "Ninja Warrior" jest jego kolejnym osiągnięciem. Od niedawna jednak musi się mierzyć z wyzwaniem, które u niejednego zapewne złamałoby hart ducha.

W przypadku Sylwestra o poddaniu się czy narzekaniu na nieszczęśliwe zrządzenie losu nie ma jednak mowy. Zaledwie kilka tygodni temu, w sierpniu, uległ poważnemu wypadkowi. O tym, co się wydarzyło, napisał szczegółowo w mediach społecznościowych.

"Wypadek miał miejsce na Warszawskiej Tamce, nad Wisłą w okolicy Centrum Nauki Kopernik. Wracałem z pracy. Oczywiście drogą totalnie naokoło, żeby móc nacieszyć się swoim motocyklem. Jadąc Tamką w dół zobaczyłem samochód parkujący równoległe po prawej stronie. Była to 3-pasmowa droga jednokierunkowa, więc dla bezpieczeństwa zjechałem na lewy pas, oddalając się od potencjalnego zagrożenia. Niestety, gdy bylem już dość blisko, samochód odbił nagle w lewo i w ułamku sekundy zmienił pas, ustawiając się prostopadle do kierunku jazdy. Nie było gdzie uciekać. Niestety pamiętam cały wypadek. Moment uderzenia. Koziołkowanie po ulicy. Motocykl przelatujący nad głową. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem, była moja noga. Zerwana prawie całkowicie na wysokości stawu skokowego. Dalej był już tylko krzyk i wołanie o pomoc" – pisał w poście na Instagramie.

Pomocy błyskawicznie udzielili mu świadkowie zdarzenia. I to oni, jak relacjonuje Wilk, uratowali mu życie. Niestety, nogi, mimo starań lekarzy, nie udało się uratować. Konieczna była amputacja. Ale to nie złamało ducha sportowca.

- Pierwszą rzeczą, jaką powiedziałem, gdy dowiedziałem się o amputacji, było "tnijcie tak, żebym mógł biegać". Myśl o tym, że wracam do biegania, była automatyczna. Ciężko mówić, że miałem moment zwątpienia, głowa nie chciała się przestawić na użalanie. Raczej towarzyszyło mi podejście, że jak najszybciej muszę stanąć na nogi i zacząć trenować – dodał w rozmowie z nami.

Skąd w nim ta wola walki? Wypadek nie jest pierwszą życiową przeszkodą, którą przyszło mu pokonać. Wilk ma za sobą trudną przeszłość, przez którą, jak sam przyznaje, nie było mu łatwo wrócić na właściwą ścieżkę. Zebrane dotąd doświadczenia zdążyły go skutecznie zahartować. Sport już wcześniej okazał się remedium na wszystko. Tak jest też w tej sytuacji.

- Jeśli miałbym się zastanawiać, po co trenowałem od 5 roku życia i zajmowałem się sportem, to myślę, że właśnie po to, by tak w tej sytuacji zareagować. Uratowała mnie mentalność sportowca – mówi.

Sylwester Wilk zaskakuje jednak nie tylko postawą w trudnej sytuacji. Już myśli o przyszłości i intensywnie pracuje nad tym, by zrealizować plan, który pojawił się w jego głowie jeszcze w szpitalu. Przechodzi rehabilitację, korzysta z akupunktury i pomocy fizjoterapeutów. A wszystko po to, by w przyszłości osiągnąć nie byle jaki cel: start w paraolimpiadzie. - Zawsze mierzyłem wysoko. Stawiałem sobie wysokie cele startując w zawodach, a teraz, jako dla osoby niepełnosprawnej, najwyższym jest właśnie udział paraolimpiadzie – dodaje.

Plan jest śmiały, ale Wilk już jest zdeterminowany, by go zrealizować. Można mu w tym pomóc. Pierwsza zbiórka zakończyła się sukcesem. Teraz trwa druga, pod hasłem #razemdlawilka. Ta pomoże mu osiągnąć sportowy cel. Wszystko, czego do tego potrzebuje, zostało wyszczególnione na stronie internetowej.

- Tych 80 tys. zł, które już udało się dotąd zebrać, zapewni mi podstawowy powrót do sprawności: rehabilitację i protezę do chodzenia. Kolejną zbiórkę nazwaliśmy "udział w paraolimpiadzie". Uwzględniamy w niej już rehabilitację, protezy sportowe, ale także moje treningi, które pozwolą wrócić mi do sportowej formy - podsumowuje.

Historię Sylwestra Wilka poznacie w najbliższym odcinku "Ninja Warior" (we wtorek 10 września o 20.10). Zobaczycie także, jak poradził sobie na wspomnianym torze przeszkód. Możecie także przyłączyć się do internetowej zbiórki (tu celem jest uzbieranie 145 tys. zł) Znajdziecie ją pod tym adresem.

Komentarze (115)