Swojskie niesamowitości pana Macieja

Streścić "Przygód na bezludnej wyspie" się nie da, wystarczyć więc będą musiały ogólniki. Komiks Sieńczyka ma strukturę szkatułkową, podobną do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Jana Potockiego. To porównanie jest nie tylko mało oryginalne (znalazłem je we wszystkich tekstach na temat książki, jakie czytałem), ale i niespecjalnie trafne. Jednak nowa pozycja autora "Wrzątkuna" jest na tyle specyficzna, że trudno porównać ją do czegokolwiek innego.

Swojskie niesamowitości pana Macieja
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

22.05.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:21

To w zasadzie zbiór opowiadań połączonych nierzeczywistym wątkiem głównym. Główny bohater "Przygód" wciąż zasiada z kimś do rozmowy i wymienia się wspomnieniami, ale często nie potrzebuje nawet takiej wymówki - kolejne opowieści uruchamiają chociażby formacje skalne "przypominające wory pod oczami" czy postawiona nie wiadomo przez kogo figura "dość stara, sądząc po erozji, przedstawiająca kobietę w sukni, wyprostowaną i z dziwnym nakryciem głowy".

Sieńczykowi nie zależy jednak ani na sensie, ani ciągłości, ani nawet na ciągu przyczynowo-skutkowym, ale na niezwykłej atmosferze. Przywoływane przez niego opowieści to senne mary, dziwaczne wizje, stanowiące świetny materiał dla psychoanalityka. Nie mają jednego tematu, ale nie da się nie zauważyć, że wszystkie krążą wokół męskości. Bohaterom Sieńczyka daleko do tradycyjnych macho czy nawet klasycznych, polskich wąsaczy. To poczciwi gawędziarze, otoczeni dziećmi i staruszkami, poubierani w swetry i niedzisiejsze marynarki, wędrujący przez świat z reklamówkami i w kapciach. W czytelniku wywołują poczucie obciachu, ale także autentycznej czułości, jakbyśmy podskórnie czuli, iż dużo w nich prawdy.

Przaśna swojskość tych postaci świetnie współgra z dekoracjami. Sieńczyk zdaje się być zafascynowany późnym socrealizmem, jego opowieści dzieją się więc w sfatygowanych polskich mieszkaniach, na blokowiskach, a nawet w PGR-ach. Sztywne, toporne rysunki przedstawiają zwykłych ludzi w zwykłych miejscach i tylko wszystko co się w nich dzieje jest niezwykłe. Bo wyobraźnia autora jest naprawdę bogata - lawirując pomiędzy obrzydliwością, cielesnością, a codziennością przedstawia nam historie niemal magiczne (a czasami koszmarne), w których czymś normalnym są ludki z niecałowanego chleba, boksujące się wodne małpki czy przedziwne wynalazki socjalistycznej myśli technicznej: poduszkowiec na pepesze (nieopłacalny), samolot napędzany telekinezą (nie działał) czy aparat do inspekcji dużych areałów kukurydzianych "Wisła" (zapomniany).

"Przygody na bezludnej wyspie" z pewnością dowodzą jednego: Maciej Sieńczyk to artysta dojrzały i w pełni ukształtowany, tworzący w charakterystycznym stylu, który można opisać tylko jako "styl Macieja Sieńczyka".Nie jest to jedyny artysta komiksowy a Polsce, którego można tak komplementować, ale to właśnie on, zdaniem kapituły, zasłużył na nominację do nagrody Nike. I słusznie. Pozostaje tylko trzymać kciuki, by nie okazał się to kolejny ukłon w stronę środowiska związanego z wydawnictwem Lampa i Iskra Boża, a polskie komiksy na stałe zagościły na półkach historyków i krytyków literatury.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)