Superbohater z PRL

Rafał Szłapa proponuje w trzytomowym "Blerze" podejście jeszcze inne - to demitologizacja najpopularniejszego komiksowego mitu, opowieść bardzo serio, ale jednocześnie z przymrużeniem oka.

Superbohater z PRL
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

22.10.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:15

Jedno trzeba Rafałowi Szłapie przyznać - udało mu się stworzyć bohatera bardzo polskiego. W pierwszym tomie poznajemy Blerowskiego jeszcze przed przemianą, jako obwoźnego sprzedawcę książek, który ulega groźnemu wypadkowi. Uratowany przez tajemniczą organizację, zostaje obdarzony nadprzyrodzonymi mocami. I rozpoczyna walkę z typowo polskimi patologiami. Nie ma więc w "Blerze" kosmitów i superzłoczyńców, są za to bandyci napadający na banki, dorośli znęcający się nad dziećmi, sprawcy przemocy domowej i nieuczciwi deweloperzy, którzy naciągają klientów.

Polski jest też sposób w jaki Bler radzi sobie z tymi problemami. To nie amerykański Superman, który przewyższa przeciętnych ludzi nie tylko siłą ale i moralnością. Blerowi obcy jest pacyfizm, swoich przeciwników tłucze na kwaśne jabłko, jakby nigdy w życiu nie słyszał, iż "z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność"(to z kolei powiedzonko Spider-Mana). Ale czyż nie każdy z nas pragnął kiedyś po prostu przyłożyć jakiemuś zakapiorowi wyłudzającemu pieniądze od porządnych obywateli?

W trzecim tomie ta polskość głównego bohatera zostaje jeszcze podkreślona. Okazuje się, że Bler nie był wcale przypadkową ofiarą wypadku drogowego, ale starannie wybranym królikiem doświadczalnym, na którym eksperymenty przeprowadzano jeszcze w PRL-u. W rozkochanej w spiskach Polsce pomysł, by komuniści finansowali absurdalny program badawczy jest szczególnie przewrotny - jednocześnie pociągający i prześmiewczy. I choć wykorzystał go wcześniej Jerzy Szyłak we wspomnianej "Drugiej lidze", to wciąż pozostaje świeży i ciekawy.

Najciekawsze są jednak nie polskie smaczki, ale pytania, jakie swojemu Supermanowi stawia autor. Moralność Blera zakwestionowana została już dawno - wszak nie tylko nadużywa przemocy, ale wręcz karze za grzechy jeszcze niepopełnione. Tym razem jednak Szłapa idzie krok dalej, otwarcie sugerując, że główny bohater może być po prostu chory psychicznie. Zgodnie z najlepszymi tradycjami gatunku, odpowiedź nie jest jednak jednoznaczna i wszystko można wyjaśnić specyfiką spisku.

A jednak "Bler. Ostatni wyczyn" to album nieudany. Interesujący i ambitny, ale bardzo nieumiejętnie poprowadzony. Szłapa skacze z wątku na wątek, żadnego nie czyniąc ciekawym. Poszatkowana w ten sposób historia miast wciągać, wlecze się niemiłosiernie. Nie pomagają jej bezpłciowi bohaterowie drugoplanowi, ani potężne bloki marnie napisanego tekstu, który wypowiadają. A gdy w końcu zaczyna się coś dziać, to zazwyczaj nie ma to większego sensu - w tomie drugim czytelnik straszony był potworem z kabli, tym razem doczekał się wstępu, który nie mówi mu nic nowego o bohaterach ani świecie przedstawionym.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)