Aktorstwo ''zaprogramowała'' mu babcia
Dziś utrzymuje się w czołówce najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. Niewielu jednak wie, że do wyboru takiego zawodu nieświadomie zachęciła go babcia. Zwracała się do niego "mój ty mały Delonie", porównując go do Alaina Delona. Do tego, by spróbować swoich sił w aktorstwie przekonał go dodatkowo fakt, że jego popisy i żarty sytuacyjne doceniali i koledzy w szkole, i nauczyciele.
- Aktorstwo to nie sposób życia, ale zawód. Wyraźnie rozgraniczam moment, kiedy jestem na scenie czy przed kamerą, a kiedy w domu z przyjaciółmi. Wtedy nie gram żadnej roli. Dla moich bliskich jestem sobą. Inaczej nie wiedziałbym, dlaczego oni mnie lubią i czy tak na pewno jest. Od aktora wymaga się tworzenia postaci, a przy tym pewnej powtarzalności. Jako muzyk mogę pozwolić sobie na więcej swobody. Mogę być naprawdę sobą. Często udziela mi się atmosfera koncertu. Gdy stoję na scenie, śpiewam czy gram na instrumencie, nikt nie jest mnie w stanie powstrzymać – powiedział po latach w "Gali".