"Story of my life": Ta charakteryzacja robi wrażenie! Kto za nią stoi?
Też przecieracie oczy ze zdumienia oglądając metamorfozy w programie "Story of my life"? Rozmawialiśmy z jedną z osób zaangażowanych w te - nie boimy się użyć tych słów - dzieła sztuki. Co ciekawe... wszystko zostało wykonane na odległość!
20.03.2018 | aktual.: 20.03.2018 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Story of my life" to program, w którym znane pary opowiadaja o swoim związku. Po krótkiej rozmowie poddawani są charakteryzacji, która ma "postarzyć" ich o 20-30 lat i kolejnych 40-60 lat (w zależności od wieku wyjściowego gwiazd). Metamorfozy zapierają dech w piersiach. Zajmują się nimi znakomici fachowcy z brytyjskiego Millennium FX, którzy pracowali przy hollywoodzkich produkcjach, między innymi takich jak "Szeregowiec Ryan”, "Gladiator” czy "Grawitacja”.
Kulisy skomplikowanej i bardzo wiarygodnej charakteryzacji, dzięki której bohaterowie czują, jakby naprawdę przenieśli się w czasie, zdradza jedna z osób z brytyjskiej ekipy charakteryzatorów, która pracowała przy programie "The Story Of My Life. Historia naszego życia - Polka Magdalena Kulig, która na co dzień pracuje w Millennnium FX.
Jak sprawić, by ktoś tak bardzo się odmienił?
Kluczową sprawą było dopasowanie protetyki do twarzy, aby pokazać, jak naprawdę mogą się zestarzeć. Aby to osiągnąć, goście programu zostali poddani procesowi "lifecasting", czyli zrobiono im odlew twarzy. Pozwala to na użycie dokładnej kopii struktury ich twarzy, co jest fundamentalne w procesie tworzenia protetyki. Odlewy zostały wykonane w Polsce przez Tomka Matraszka (charakteryzator pracujący między innymi przy filmie "Wałęsa. Człowiek z nadzieii" - przyp.red.), a później wysłane bezpośrednio do naszej pracowni.
Co jeszcze jest potrzebne w pracy charakteryzatora przy takim przedsięwzięciu?
Gdy już mieliśmy odlewy, mogliśmy zbadać każdego z bohaterów, szukając wskazówek, jak mogą się starzeć. Pierwotnie nasz plan polegał na wykorzystaniu naszego i tak już ogromnego katalogu form, aby znaleźć odpowiednio dopasowane kawałki protetyki dla każdej z gwiazd. W rzeczywistości jednak, niepowtarzalne kształty ich twarzy sprawiły, że dużo z protez musieliśmy wyrzeźbić na ich odlewach, aby pozostać wiernym temu, jak się zestarzeją. Chociaż proces ten był bardziej pracochłonny, pozwolił nam osiągnąć bardzo dobre efekty.
To pewnie bardzo czasochłonny proces?
Po wyrzeźbieniu i stworzeniu form byliśmy gotowi na wykonanie protez. Zostały odlane w cielistym tonie karnacji, dopasowanym do każdej gwiazdy i wykonane z miękkiego elastycznego silikonu. Materiał ten pozwala na swobodną mimikę podczas noszenia. Na każdą metamorfozę bohaterów przypada do 8 pojedynczych sztuk, dwa etapy charakteryzacji, a także zestaw zapasowych protez! W sumie przygotowaliśmy około 300 pojedynczych kawałków.
Nietylko twarze są ucharakteryzowane. Gwiazdy mają też dopasowane uczesania.
Peruki były pozyskane od najlepszych producentów peruk w Wielkiej Brytanii i wybrane z setek opcji. Ostateczna selekcja peruk została ustylizowana w taki sposób, aby pasować do stylu każdego z gości i zmian zachodzących z wiekiem. Wszystkie wąsy i brwi były wykonane na zamówienie i tkane ręcznie, tak aby idealnie pasowały do panów.
Jak wygladał ostatni etap takiej przemiany?
Proces metamorfozy składał się z nalepienia protez do twarzy, szyi i dłoni bohaterów, a później ich pomalowania. Było to wykonane w taki sposób, aby odzwierciedlało zmiany zachodzące w procesie starzenia, jak plamy wątrobowe, piegi czy bardziej widoczne żyły i pękające naczynka krwionośne. Nawet świeży zarost w pierwszych metamorfozach panów był wykonany jedną z metod malowania.
To pewnie duże wyzwanie dla takiego uczestnika?
Jeden proces metamorfozy trwał około 3 godziny, drugi aż 4 godziny. Większość gości programu w tym czasie udała się na drzemkę.
Efekty pracy ekipy charakteryzatorów wywołują ogromne emocje w każdym odcinku. Julia Wieniawa i Antek Królikowski oraz Lena i Jan Klimentowie nie mogli powstrzymać łez, gdy zobaczyli się po metamorfozach. To chyba najlepsza recenzja dla Magdaleny Kulig i jej kolegów.