Stockinger ma swój sposób na wspominanie koleżanki z serialu. Unika jej grobu
25.02.2021 12:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tomasz Stockinger przyznał ostatnio, że nie może zapomnieć o Agnieszce Kotulance. Jednak aktor nie chodzi na jej grób. Ma swój sposób na wspominanie koleżanki z planu.
Agnieszka Kotulanka zmarła 20 lutego 2018 r. Przyczyną śmierci był krwotoczny udar mózgu. Aktorkę widzowie zapamiętali przede wszystkim z roli Krystyny Lubicz w serialu "Klan". Kotulanka grała w tej telenoweli od 1997 do 2013 r. Ostatnio w trzecią rocznicę jej śmierci Tomasz Stockinger, który wcielał się w jej serialowego męża, opowiedział o zmaganiach koleżanki z uzależnieniem od alkoholu.
– To się działo przez tyle lat na naszych oczach i ona nie mogła zawrócić z tej drogi. No niestety jakiś procent ludzi nie daje rady. I padło też na Agnieszkę. Na tym polega cała groza choroby alkoholowej. To nie są igraszki, to jest choroba śmiertelna i tak się okazało w przypadku Agnieszki. No cóż. Wielki żal pozostał – powiedział ostatnio w rozmowie z "Faktem".
Przyznał, że wszyscy związani z produkcją próbowali jej pomóc. Przymykali też oko na jej kolejne wpadki, gdy była niezdolna do zdjęć. – Wielokrotnie były rozmowy z nią i lekarzem. Ale się nie udało. Niestety, jakiś procenty ludzi nie daje rady. Na tym polega groza choroby alkoholowej – wyjaśnił.
Stockinger zdobył się też na pewne wyznanie, bo powiedział, że nie odwiedza grobu Kotulanki. Jaki ma powód? Nie chce zwracać w ten sposób na siebie uwagi. – To jest w jakiś sposób miejsce publiczne i nie chciałbym budzić dodatkowych komentarzy na ten temat – rzekł. Każdą rocznicę wspomina intymnie, nie na pokaz. Zmawia za zmarłą gwiazdę telewizji pacierz. Dodał, że co jakiś czas myśli o niej, bo aktorka wspominana jest na planie.
Przypomnijmy, że Kotulanka nie jest jedyną osobą, z którą Stockinger musiał się pożegnać. 17 lipca 2020 roku zmarł Andrzej Strzelecki, który w "Klanie" wcielał się w postać Tadeusza Koziełły. – Odszedł wspaniały kolega, wspaniały aktor, reżyser, pedagog, mój przyjaciel, z którym spotykałem się nie tylko w "Klanie", ale również podczas całej mojej drogi artystycznej – powiedział aktor w rozmowie z Plejadą.
Stockinger sam miał problemy zdrowotne. W lutym ubiegłego roku przeszedł operację serca. Jego stan był bardzo poważny. Aktor nie spodziewał się, że trafi na stół operacyjny. Od tamtej pory stara się pilnować.