"Stawiam na Tolka Banana": zakazany związek Lidii Korsakówny wywołał skandal
Lidia Korsakówna była aktorką charakterystyczną, która potrafiła wzbudzić sympatię widzów. Na co dzień skromna i życzliwa wobec innych, za to w teatrze prawdziwy wulkan emocji. Pomimo początkowych trudności, udało jej się ostatecznie spełnić marzenie o scenicznej karierze.
Jej romansem żyła cała Polska
Trudne początki
Urodziła się na terenie dzisiejszej Białorusi w Baranowiczach. Jej matka była Rosjanką, ojciec zaś Polakiem. Korsakówna w wieku 5 lat postanowiła zostać aktorką i aby spełnić swoje marzenie przekonała rodziców, by zapisali ją na lekcje baletu i gry na fortepianie.
Talent do występów odziedziczyła po matce, której w młodości przepowiadano prawdziwą, estradową karierę.
- Kiedy była młoda, przepięknie śpiewała, pięknie modulowała głosem. A śpiewała tak, że w domu pękały żyrandole - wspominała gwiazda w wywiadzie dla "Super Expressu".
Jaj naukę przerwała wojna. Gdy się skończyła rodzina aktorki została deportowana do Wałbrzycha, a ona sama na jakiś czas zapomniała o swoich artystycznych marzeniach. Jednak pewnego dnia postanowiła spakować się i uciec z domu, a ta decyzja okazała się być jedną z najlepszych w jej życiu.
Łut szczęścia
Na początku wylądowała w szkole baletowej we Wrocławiu, później zaś trafiła do Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. Podczas jednego z występów w Pradze, wypatrzył ją reżyser Leonard Buczkowski, któremu młodziutka artystka od razu wpadła w oko. Zaprosił ją więc na zdjęcia próbne do filmu "Przygoda na Mariensztacie".
- Cała szczęśliwa zjawiłam się tam, a potem zobaczyłam, że jestem jedną z 600 kandydatek! Po próbnych zdjęciach wylądowałam w szpitalu, zapalenie wyrostka robaczkowego. Zoperowano mnie, rano obchód. "Czy ty czytałaś dzisiejsze gazety? Nie? To zejdź do kiosku i kup sobie…" doktor powiedział. Czytam, a tam wielkimi literami na pierwszej stronie stoi: Dziewczyna z "Mazowsza" zagra główną rolę w filmie. Z wrażenia dostałam gorączki - wspomniała Korsakówna w jednym z wywiadów.
W taki sposób zaczęła się jej wielka, filmowa kariera.
Miłosne zawirowania
Na początku lat 50. trafiła do Teatru Satyryków w Katowicach. Okazało się wtedy, że właśnie scena jest jej prawdziwym żywiołem.
- Korsakówna to była zaradna, świetnie gotująca kura domowa, która w teatrze zmieniała się w motyla - wspominała przyjaciółkę w "Gazecie Wyborczej", Zofia Czerwińska.
Pracując w Katowicach, przeżyła wielki romans ze starszym od siebie o 20 lat dyrektorem Kazimierzem Pawłowskim. Była szczęśliwa w tym związku aż do czasu, gdy w Warszawie poznała Kazimierza Brusikiewicza.
Byli na ustach wszystkich
Mężczyzna stracił głowę dla pięknej aktorki, a on jej również nie pozostał obojętny. Para zakochała się w sobie, czym wywołała skandal obyczajowy.
Okazało się bowiem, że ukochany Korsakównej ma żonę i małego synka. Gwiazda aż siedem lat czekała na jego rozwód. Na trzy miesiące przed planowanym ślubem, urodziła im się córka - Lucyna.
Aktorka przeżyła z mężem szczęśliwie aż 33 lata, a po jego śmierci sprzedała dom pod Warszawą, aby wspomóc finansowo rehabilitację wnuka Roberta.
W cieniu choroby
Z biegiem lat artystka traciła siły i stawała się coraz słabsza. Ostanie lata spędziła w Domu Związku Artystów Scen Polskich w Skolimowie, gdyż lekarz nie wyraził zgody, aby mieszkała sama bez całodobowej opieki.
- Mam szeroki wachlarz chorób, nie wiem, czy wystarczyłoby miejsca w gazecie, by je wymienić. (…) Ostatnio też jedna pani doktor zlekceważyła moje zapalenie płuc… Astma oskrzelowa, uszkodzony błędnik. Nie mogę się już obejść bez tlenu, nie chodzę bez balkonika. (…) Niestety mąż nie zdążył tu zamieszkać, za szybko umarł. A ja? Na 89,9 procent już tu zostanę.
Aktorka nie myliła się. Zmarła w Skolimowie 6 sierpnia 2013 roku. Miała 79 lat.