Stanisław Jędryka: nawet on miał problemy z PRL-owską cenzurą
Dziecięcy aktorzy potrafili doprowadzać go do rozpaczy
Dziecięcy aktorzy potrafili doprowadzać go do rozpaczy
Ale choć cieszył się ogólną sympatią w branży, nawet on miewał problemy z cenzurą. I, przede wszystkim, z dziecięcymi aktorami. Bo choć w jego filmach wypadali świetnie, nierzadko doprowadzali reżysera do czarnej rozpaczy.
CZYTAJ DALEJ >>>CZYTAJ DALEJ >>>
Syn dwóch matek
Jędryka śmiał się, że jest „dzieckiem dwóch matek”. Urodził się w Sosnowcu jako syn Heleny, ubogiej, niezamężnej ekspedientki, która nie mogąc poradzić sobie z jego wychowaniem, oddała malucha pod opiekę swoim pracodawcom, bezdzietnemu małżeństwu.
Potem, gdy chłopiec miał sześć lat, wyjechała z miasta. Kiedy jej sytuacja finansowa się poprawiła, chciała, by Jędryka z nią zamieszkał, ale on był już wtedy tak przywiązany do przybranej matki, że nie mógł się z nią rozstać.
- Próbuję się domyślać, co działo się w sercu mojej samotnej mamy – napisał w swoich wspomnieniach, książce „Miłości mojego życia”.
Ojca nigdy nie poznał.
Reżyser bez papierka
Kino fascynowało go od najwcześniejszych lat. Aby zostać reżyserem, zrezygnował nawet ze świetnie zapowiadającej się kariery sportowej - grał na pozycji pomocnika w klubie Stal Sosnowiec.
Wybrał jednak łódzką filmówkę. Szło mu świetnie, studia skończył bez problemów, ale dyplomu nigdy nie otrzymał, bo nie dostarczył na czas pracy teoretycznej.
Szybko jednak udowodnił, że papierek nie jest mu do niczego potrzebny.
Przeboje z cenzurą
Widzowie go uwielbiali, ale cenzura już niekoniecznie. Jędryka wspominał, na jakie problemy natrafił chociażby przy kręceniu „Do przerwy 0:1”.
I tłumaczył, że aktor sam nalegał, aby zagrać tę negatywną postać, bo nie chciał zostać do końca życia zaszufladkowany.
''On jest okropny''
Jędryka miał też wiele problemów z dziecięcymi aktorami. Kiedy obsadził Marka Sikorę (więcej o jego tragicznych losach)
w „Końcu wakacji”, załamał się i uznał, że popełnił błąd.
- Patrzę na Marka i myślę: „Cóż za koszmarnego wyboru dokonałem! Jak ja mogłem?! On jest okropny” - wspominał w "Gazecie Wyborczej". Całe szczęście później chłopak się rozluźnił i stanął na wysokości zadania.
Początkowo na planie nie spisywał się też Marian Tchórznicki (więcej o jego niezwykłych losach tutaj)
, czyli Paragon.
Ale i tak w serialu nie mówi swoim głosem.
- On był świetny w zachowaniu, w wyrazie, ale nie w wiarygodnej interpretacji. Jego mówienie to było trochę deklamowanie. W filmie głos podłożyła za niego Krystyna Chimanienko, aktorka teatru STS – tłumaczył Jędryka.
''Piekielnie mi się podobała''
Choć odnosił wielkie sukcesy zawodowe, prywatnie nie wiodło mu się już tak dobrze. Jako mały chłopiec postanowił sobie, że jak się ożeni – to tylko z aktorką. Słowa dotrzymał. O rękę poprosił poznaną na planie „Miejsca na ziemi” Joannę.
* - Piekielnie mi się podobała, z każdym ujęciem coraz bardziej* – pisał we wspomnieniach.
Pobrali się w grudniu 1960 roku. Osiem lat później byli już po rozwodzie.
- Wyłącznie z mojego powodu – zapewniał w "Dzienniku Zachodnim" reżyser.* - Nie uważam tego związku za nieudany. Za to jego zakończenie jest moją klęską. To jest sprawa, której z wielu powodów nie chcę dokładniej wyjaśniać. Ale może się kiedyś jeszcze na to zdecyduję.*
Załamanie kariery
Kariera Jędryki zakończyła się dość niespodziewanie.
Miał wyrobioną renomę, cieszył się doskonałą opinią, wiedział, jak pracować z dziećmi. A mimo to w pewnym momencie został zepchnięty na margines.
Film miał swoją premierę w 1992 roku. Później Jędryka nakręcił jeszcze dwa dokumenty, "Tolek Banan i inni" oraz "Życie jak film". (sm/mn)