"Sprawa dla reportera". Seniorka handlowała nielegalną wódką z Bułgarii. Była zdziwiona, że ją zwolniono
Co łączy nielegalną wódkę z Bułgarii, ogródki działkowe, lepienie pierogów i prawie 70-letnią panią Władzię? Elżbieta Jaworowicz i program interwencyjny TVP.
Czy to najbardziej absurdalny program w polskiej telewizji? Wiele na to wskazuje. "Sprawa reportera" cieszy się ostatnio większą niż zwykle sławą, a to za sprawą wyjątkowo abstrakcyjnych sytuacji, które dzieją się w studiu TVP. Program przeżywa "nowe życie", a twórcy programu - na czele z Elżbietą Jaworowicz - przyciągają widzów coraz to bardziej zmyślnym montażem. Tylko w tym programie dramatyczne historie rodzin przeplata się np. fragmentami teledysków disco polo.
Do kuriozalnych sytuacji doszło także w najnowszym odcinku (z 27 stycznia). W pierwszej części programu "Sprawa dla reportera" przedstawiono historię pana Piotra "Chatki", który został niesłusznie oskarżony o przemyt narkotyków. Zbieżność nazwisk i zeznania świadka o szemranej przeszłości sprawiły, że został skazany na 7 lat więzienia. Wyrok trafił do sądu apelacyjnego, jednak oskarżony jest na skraju załamania nerwowego.
Z niewiarygodnej sprawy kryminalnej Elżbieta Jaworowicz płynnie przeszła do wątku pani Władzi. Seniorka prowadziła świetlicę na ogródkach działkowych. Przy okazji organizowała tam imprezy, z których czerpała korzyści finansowe, co było niezgodne z regulaminem.
Do zarządu wpłynął donos na panią Władzię i po 20 latach prowadzenia świetlicy została od niej odsunięta przez zazdrość i nieprzychylność zarządu. Taka była wersja seniorki. Druga strona przedstawiła podpisaną przez kobietę rezygnację ze sprawowanej funkcji.
W trakcie programu wypłynęło, że seniorka w świetlicy handlowała nielegalną wódką z Bułgarii, do czego przyznała się przed kamerami. Jednocześnie z łzami w oczach wymieniała potrawy, jakie szykowała na imprezy dla zarządu i jak każdy jadł je ze smakiem.
Jakby kuriozalnych sytuacji było mało, w trakcie realizacji materiału w studio Elżbieta Jaworowicz co jakiś czas nuciła "Łubudubu niech żyje prezes naszego klubu", całą sprawę porównując do "Misia". Zgromadzeni w studio prawnicy przecierali oczy ze zdumienia. A po stronie pani Władzi stanął pan chirurg, krzycząc, że "wódka jest dla ludzi inteligentnych!".
W studio wybuchła afera. Cała sytuacja przypominała spór przedszkolaków o najbardziej atrakcyjne zabawki. Tym bardziej abstrakcyjne było podjęcie ostatniego w tym odcinku tematu, czyli dzieci chorych na niezwykle rzadką chorobę.