"Spojrzenia": Phoebe Price znów prowokuje na czerwonym dywanie
Tym razem odsłoniła biust
Phoebe Price istnieje w amerykańskim show-biznesie już od kilkunastu lat, ale wciąż nie doczekała się roli życia. Aktorka regularnie bryluje za to na czerwonym dywanie, wzbudza kolejne skandale, prowokuje i przede wszystkim chwali się swoimi wdziękami w odważnych kreacjach.
Phoebe Price istnieje w amerykańskim show-biznesie już od kilkunastu lat, ale wciąż nie doczekała się roli życia. Aktorka regularnie bryluje za to na czerwonym dywanie, wzbudza kolejne skandale, prowokuje i przede wszystkim chwali się swoimi wdziękami w odważnych kreacjach. Niestety, takie działanie nie przekłada się na liczbę zawodowych propozycji. Jedynie od czasu do czasu Phoebe pojawi się na ekranie w mało ambitnej i słabej produkcji – i to tylko w epizodycznej roli. Co ciekawe, Price zupełnie to nie przeszkadza. Dla niej najważniejsze jest przede wszystkim, aby trafić na pierwsze strony kolorowych gazet. A to akurat potrafi robić jak mało kto. Przy każdej nadarzającej się okazji 42-letnia celebrytka z lubością pokazuje swoje bujne atuty. Im więcej dana sukienka pokaże, tym oczywiście lepiej. O przypadku nie ma mowy. Każda wpadka, która inne gwiazdy wprawia w zakłopotanie, jest przemyślaną przez Phoebe strategią. Nie inaczej było podczas ostatniej imprezy, na której nie mogło zabraknąć złaknionej sławy
Price. Tego wieczoru pojawiła się w tandetnej koronkowo-tiulowej sukni i wysokim cylindrze. Jednak tym razem to nie dziwaczny strój przyciągał uwagę, a obcisły gorset, który sprawiał wrażenie, jakby był kilka rozmiarów za mały. Ściśnięty biust niemalże wołał o pomoc. Gdy w końcu uda się oderwać wzrok od dekoltu celebrytki, w oczy rzuca się jej twarz i mocno uwydatnione policzki. Już od dawna plotkuje się, że Price regularnie korzysta z pomocy chirurgów plastycznych, a najnowsze zdjęcia zdają się to potwierdzać. Jeśli przyjrzymy się im bliżej, z łatwością dostrzeżemy, że jej twarz zaczyna przypominać maskę, a sama gwiazdka powoli przeistacza się w woskową figurę. Przekonajcie się sami! AR