Przytył do roli 30 kg. Dziś jest chodzącą górą mięśni

Rob McElhenney to aktor i twórca serialu "U nas w Filadelfii", który nie schodzi z anteny od 2005 r. Gwiazdor wielokrotnie eksperymentował na planie, zaskakując widzów nowymi pomysłami na swoją postać. 10 lat temu zapuścił brodę i przytył prawie 30 kg, by później zmienić się w wyrzeźbioną górę mięśni. Jak dziś wygląda?

Rob McElhenney w 2011 r.
Rob McElhenney w 2011 r.
Źródło zdjęć: © Getty Images

15.04.2021 18:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rob McElhenney ma na swoim koncie występy w takich serialach jak "Gra o tron", "Lost – zagubieni", "Świat według Mindy", ale jego opus magnum to "U nas w Filadelfii". 44-latek jest tam aktorem, scenarzystą, producentem, zdarzało mu się też usiąść w fotelu reżysera. Jako jeden z twórców serialu ma swobodę w kreowaniu losów i wizerunku Ronalda "Maca" McDonalda, w którego wciela się od 2005 r.

W 2011 r. Mac zaskoczył widzów totalną zmianą image'u, gdy pojawił się na planie z długą brodą i potężną nadwagą. McElhenney poświęcił się dla roli i choć efekt był oszałamiający, to ekipa martwiła się o jego zdrowie. Aktor przytył wtedy prawie 30 kg, a po zakończeniu zdjęć błyskawicznie zrzucił 2/3 nadliczbowych kilogramów.

Kolejny szok widzowie przeżyli kilka lat później, gdy McElhenney zaprezentował efekty wycisku, jaki sobie dawał na siłowni.

Obraz
© Instagram

"To nic trudnego. Wystarczy dźwigać ciężary sześć dni w tygodniu, zrezygnować z alkoholu, nie jeść niczego po 19, zrezygnować z węglowodanów i cukru. Prawdę mówiąc, wystarczy przestać jeść to, co się lubi. Trzeba zatrudnić trenera personalnego od Magic Mike'a, spać 9 godzin na dobę, biegać 5 km dziennie i mieć wytwórnię, która płaci ci za to wszystko przez 6-7 miesięcy" – pisał żartobliwie w 2018 r.

"Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy tego nie robią. To superrealistyczny styl życia i odpowiedni obraz ciała, do którego można się porównywać" - dodał ironicznie.

Rob McElhenney, który pojawił się na okładce nowego numeru "Men's Health", nie ma już takiej obsesji na punkcie masy i rzeźby, jak w 2018 r. Co nie zmienia faktu, że nadal jest w doskonałej formie.

W wywiadzie podkreślił, że jego pierwotna metamorfoza wcale nie podobała się jego żonie ("Uważała, że za bardzo się staram"). Mało tego - inne kobiety też nie prawiły mu komplementów, gdy dorobił się sylwetki i muskulatury greckiego boga.

"Kiedy byłem w szczytowej formie, tylko faceci zachwycali się moim ciałem. Kobiety g… to obchodziło" - wyznał Rob McElhenney.

Komentarze (0)