Smutna Ewa to zupełne przeciwieństwo Agnieszki Robótki-Michalskiej. Aktorka żyje szczęśliwie
Gwiazda jednej roli
Serial "W labiryncie" uczynił z niej gwiazdę - ale Agnieszka Robótka-Michalska (obchodząca 12 czerwca 54. urodziny) przyznawała, że nie było to spełnienie jej artystycznych ambicji. Kiedy uznała, że scenarzyści nie mają pomysłu na jej postać, podjęła odważną decyzję i bez wahania zrezygnowała z angażu.
Niestety, po emisji serialu przylepiono jej etykietkę, której aktorka nie była w stanie zerwać. Wprawdzie pojawiała się jeszcze od czasu do czasu w filmach i serialach, występowała też w teatrze, ale bez większych sukcesów i niemal wyłącznie na drugim planie. Wreszcie stwierdziła, że to nie dla niej - i na dobre pożegnała się z aktorstwem.
Wielka szansa
Rodzice chcieli, by ich córka po maturze studiowała lingwistykę (w końcu pięć lat spędziła w Brazylii, gdzie uczyła się języka portugalskiego i francuskiego), ale ona sama marzyła o szkole aktorskiej - i choć bała się, że nie ma szans, komisja egzaminacyjna szybko dostrzegła drzemiący w niej talent.
Dyplom otrzymała w 1986 roku - dwa lata później młodej aktorce zaproponowano angaż w telenoweli "W labiryncie" (która okazała się hitem telewizyjnym i ściągnęła przed ekrany 15 milionów widzów). Robótka-Michalska zgodziła się, nie podejrzewając, że rola Ewy Glinickiej wepchnie ją do szufladki i praktycznie przekreśli jej dalszą karierę.
Nieszczęśliwa Ewa
Początkowo praca na planie serialu sprawiała jej przyjemność - publiczność darzyła aktorkę sympatią, mężczyźni się w niej podkochiwali i niemal z dnia na dzień stała się sławna.
- Ja to wspominam dobrze – mówiła w DD TVN. - Byłam rozpoznawalna, ale nie było wtedy tych paparazzi i spokojnie mogłam chodzić po ulicach. Owszem, ludzie mnie zaczepiali, ale to było raczej miłe, nie agresywne.
Z czasem jednak rola zaczęła jej mocno ciążyć; prosiła scenarzystów, by jakoś uatrakcyjnili jej postać, bo sama miała dość "wiecznie nieszczęśliwej Ewy", ale ci odmawiali, tłumacząc, że widzowie lubią patrzeć, jak na biedną bohaterkę spadają kolejne nieszczęścia.
Odważna decyzja
Wtedy Robótka-Michalska, zirytowana graną przez siebie postacią, postanowiła odejść z telenoweli, czym wywołała ogromne poruszenie - wcześniej bowiem mało która aktorka decydowała się na taki krok. Widzowie pisali listy i prosili, by zmieniła zdanie, ona jednak pozostawała niewzruszona, gdyż, jak tłumaczyła, miała już inne plany.
- Miałam okazję wyjechać zagranicę i skorzystałam z tego – mówiła w DD TVN. - A po drugie, moja postać się nie rozwijała, musiała być nieszczęśliwa. Tak jak mi to mówili scenarzyści: widzowie kochają, że Ewa jest nieszczęśliwa. I trochę mnie to znudziło.
Uciążliwa etykietka
Sądziła, że bez trudu znajdzie sobie inne zajęcie - jednak rola Ewy przylgnęła do niej tak mocno, że filmowcy nie byli już nią zainteresowani.
- Serial zrobił mi dużo krzywdy, bo wszyscy oceniali mnie przez pryzmat Ewy, którą grałam. Potem nikomu nie pasowałam już do żadnej roli - wyznawała w "Świecie seriali".
Pozostały jej role drugoplanowe i epizody; a także ukochany teatr - ale porzuciła to wszystko, gdy pojawiła się możliwość zagranicznego wyjazdu. Tyle że kiedy wróciła do Polski po kilku latach, okazało się, że nikt już o niej w branży nie pamięta.
„Po prostu żyję!”
Od tamtej pory Robótka-Michalska mignęła kilka razy na ekranie, ale twierdzi, że nikogo prosić o pracę nie zamierza - i choć otrzymuje rozmaite propozycje zawodowe, większość z nich odrzuca, gdyż proponują jej "największy chłam". Zapewnia, że chociaż jej kariera stanęła w miejscu, nie żałuje, iż odeszła z "W labiryncie".
- Tak musiało być – mówiła w programie DD TVN. - Wyjechałam, robiłam inne rzeczy, rozwijałam się. To traktuję jako fajną przygodę, jako epizod w moim życiu i koniec. Fajnie było, ale się skończyło.
Nie tęskni za branżą i uważa się za kobietę szczęśliwą. Pytana, czym się zajmuje, odpowiadała przewrotnie:
- Po prostu żyję! Bardzo zależy mi na życiu, i to na przyjemnym życiu!