Śmierć Boba Sageta. Rodzina robi wszystko, by szczegóły tragedii nie ujrzały światła dziennego
16.02.2022 08:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tragiczna i nagła śmierć Boba Sageta wstrząsnęła tysiącami jego fanów na świecie. Podano, że aktor zmarł po tym, jak uderzył się w głowę. Eksperci mają sporo wątpliwości. Rodzina postanowiła pozwać urzędników.
Informacja o śmierci aktora i komika Boba Sageta pojawiła się 10 stycznia. W oświadczeniu policji można było przeczytać: "Do hotelu wezwano służby do nieprzytomnego mężczyzny. Na miejscu stwierdzono śmierć. Nie znaleziono przy nim narkotyków i nie stwierdzono udziału osób trzecich". Bob Saget był w trakcie trasy ze swoim programem komediowym, jego ostatni występ odbył się zaledwie dwa dni wcześniej. Na Twitterze napisał: "Dziękuję publiczności, nie miałem pojęcia, że show trwało dwie godziny. Jestem szczęśliwie uzależniony od tego".
Po miesiącu od śmierci rodzina wydała oświadczenie, w którym zdradziła, że Saget zmarł po tym, jak przypadkowo uderzył się w głowę. Miał zbagatelizować sprawę i pójść spać. Teraz amerykańskie media podają, że rodzina Sageta pozywa urzędników z Florydy, by ci nie mogli upublicznić zdjęć i filmów, które są dowodami w śledztwie dotyczącym śmierci aktora "Pełnej chaty".
Bliscy Sageta postanowili pozwać biuro szeryfa hrabstwa Orange i biuro koronera. Odpowiednie dokumenty złożono we wtorek, 15 lutego. Chodzi o to, by zabezpieczyć się przed możliwym wypłynięciem zdjęć i filmów, które zgromadzono w trakcie śledztwa nad przyczyną śmierci aktora.
Oficjalnie podano, że Saget zmarł w wyniku "tępego urazu głowy". Do incydentu doszło w hotelu Ritz-Carlton w Orlando - nikt nie był wtedy przy aktorze. Koroner stwierdził, że choć mężczyzna miał poważny uraz czaszki, był to wypadek. Nie brakuje jednak komentarzy, że sprawa wygląda zbyt poważnie jak na wypadek, po którym idzie się spać. Jeden z lekarzy wypowiadających się dla "New York Times" komentował, że obrażenia przypominają "uderzenie kijem baseballowym w głowę" lub "upadek z 6-9 metrów".
Rodzina w pozwie zaznacza, że upublicznienie materiałów zgromadzonych w trakcie śledztwa wyrządziłoby "nieodwracalne szkody w formie ekstremalnego bólu psychicznego, udręki i emocjonalnego cierpienia".