Sławomir Siejka zasłabł w studio. Przed śmiercią błagał: "Wypuśćcie mnie"
Sławomir Siejka trafił do TVP w 1989 r. Rozmawiał z gośćmi o muzyce. Pięć lat później, podczas jednego z wywiadów, zasłabł. Lekarze nie zdołali uratować mu życia.
Sławomir Siejka zasłabł w studio. Przed śmiercią błagał: "Wypuśćcie mnie"
Sławomir Siejka miał zostać zakonnikiem, przynajmniej tak wymarzyła sobie jego mama. Posłała syna do niższego seminarium duchownego w Niepokalanowie, ale chłopak nie czuł powołania. Przez następne lata szukał swojej życiowej drogi.
"Potrafię przerżnąć panienkę"
Siejka był m.in. kelnerem i grał na tanpurze, indyjskim instrumencie szarpanym. Chodził też na kursy śpiewu, tańca i aktorstwa. Ale najwięcej frajdy sprawiało mu prestidigitatorstwo. - Znam sporo sztuczek, w których wykorzystuje się zręczność palców. Kwalifikacje na kieszonkowca chyba już mam. Potrafię przerżnąć panienkę, nie robiąc jej krzywdy, piłą w skrzyni. Może kiedyś zrobię hokus pokus w telewizyjnym studiu. Na przykład nagle zniknę z ekranu - opowiadał barwnie w tygodniku "Antena".
Wychowanek "carycy telewizji"
Magia była dla Siejki zabawą, dziennikarstwo stało się jego pasją i zawodem. Po studiach trafił do redakcji muzycznej TVP pod skrzydła Niny Terentiew. - Po emisji mojego pierwszego reportażu pani Nina podeszła do mnie i powiedziała, że jutro poprowadzę poranny program w Dwójce. Dosłownie mnie tam wepchnęła - wspominał swój awans.
Siejka miał rozległą wiedzę muzyczną, wysławiał się z niebywałą lekkością i precyzją, no i robił wrażenie świetną prezencją. Był fanem mody. Uwielbiał kolekcjonować krawaty i futra. - Niestety musiałem je sprzedać, bo mój ekologiczny pies zaczął mnie bojkotować i nie chciał wychodzić ze mną na spacer – zwierzał się żartobliwie.
"Wypuśćcie mnie!"
Kiedy gwiazda Siejki błyszczała coraz mocniej, nagle w październiku 1994 r. zniknął z wizji. Chudł, stał się apatyczny, źle wyglądał. Po krótkim urlopie zdrowotnym wrócił do pracy i podczas nagrywania rozmowy z Ewą Kuklińską zasłabł, miał problemy z oddychaniem. Jedna z jego przyjaciółek, która odwiedzała go w szpitalu, wspominała, że dziennikarz na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność. - Wypuśćcie mnie, przecież mnie potrzebują! - miał krzyczeć.
Sławomir Siejka zmarł 23 listopada 1994 r. na wirusowe zapalenie opon mózgowo - rdzeniowych.
"Odszedłeś. I cóż, nic się nie stało. Nie powstała żadna dziura w ziemi, w żadnym z głazów nie wytrysnął potok. Tylko dziura w naszych sercach, bo ciebie już nie ma" - napisała anonimowo w nekrologu koleżanka z pracy.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.