Sławomir Siejka: był na szczycie, gdy przegrał z chorobą
None
Sławomir Siejka
Wielu widzów TVP do dziś pamięta Sławomira Siejkę. Głównie za sprawą hollywoodzkiego uśmiechu i misternie przygładzonej fryzury, które sprawiały, że miał w sobie coś z filmowego amanta. Choć wyróżniał go wygląd, to ceniono go przede wszystkim za niezwykle łagodne usposobienie. Zapowiadał się na kolejną gwiazdę szklanego ekranu, ale jego karierę przerwała choroba, z którą niestety nie miał żadnych szans.
Mimo iż od śmierci prezentera telewizyjnej Dwójki minęło ponad 20 lat, wśród widzów nadal żywe są spekulacje dotyczące jej przyczyny. Nie wszyscy wierzą w oficjalne informacje, sugerując, że prawda o Siejce nie mogła być ujawniona ze względu na opinię publiczną.
Dlaczego prezenter wciąż wzbudza tyle kontrowersji?
KM/AOS
Niezapomniany prezenter TVP
Wydaje się, że o Sławomirze Siejce pamiętają dziś już tylko nieliczni widzowie. To oni najczęściej na internetowych forach wspominają dziennikarza TVP, którego śmierć była ogromnym zaskoczeniem.
Na stronach Telewizji Polskiej nie znajdziemy na jego temat upamiętniającej noty biograficznej, nie wspomina go też żaden z dawnych współpracowników, choć warto zauważyć, że tych na Woronicza też pozostało już niewielu. Być może dlatego mnożą się na temat Siejki różne historie.
Na szklanym ekranie pojawił się na początku lat 90. Był jedną z wielu nowych twarzy, które dołączyły do TVP po przemianach politycznych w kraju i tak jak inni, miał być symbolem zmian i nowej jakości. Pierwsze zdjęcia z jego udziałem datowane są na 1992 rok, to najpewniej wtedy, jako 33-latek, zadebiutował w roli prezentera oprawy i prowadzącego rozmów z gośćmi. Przeprowadzał wywiady m.in. z Katarzyną Figurą czy Violettą Villas, niektóre z nich wciąż można obejrzeć w sieci.
Jego śmierć wywołała falę spekulacji
Siejka z pewnością wyróżniał się spokojnym temperamentem i nienaganną prezencją. Słynął też z zaangażowania w działalność na rzecz dzieci.
"Sławomir Siejka jest oceniany przez niektórych jako trochę kobiecy, ale inni dostrzegają w nim 'głęboki intelekt' i to, że nie jest agresywny, ani zarozumiały" - odpowiedzieli w badaniu OBOP z czerwca 1994 roku ankietowani, którzy oceniali prezenterów TVP.
Zaledwie kilka miesięcy później, 24 listopada, pojawiła się wstrząsająca informacja o jego śmierci. 35-letni Siejka zmarł w jednym z wrocławskich szpitali na wirusowe zapalenie opon mózgowych. Niestety, w jego przypadku choroba doprowadziła do śmierci, choć w 90 proc. przypadków ma łagodny przebieg.
Nagłe odejście prezentera uruchomiło falę spekulacji na temat przyczyn jego choroby. Nieoficjalnie mówiło się, że dziennikarz był zakażony, ale zupełnie innym wirusem, tak jak plotkowano o jego odmiennej orientacji seksualnej.
Prawda odeszła wraz z nim
Ci, którzy wierzą w te plotki, twierdzą, że zapalenie opon mózgowych było jedynie oficjalną wersją, która miała przykryć niewygodną prawdę o Siejce. Szczególnie trudną do zaakceptowania przez mało tolerancyjne w połowie lat 90. polskie społeczeństwo.
Czy przypisywane Siejce przez część opinii publicznej cechy miały jakikolwiek związek z prawdą? Odpowiedź na to pytanie najpewniej odeszła wraz z dziennikarzem.
Nie ulega jednak wątpliwości, że śmierć Sławomira Siejki w tak młodym wieku, gdy był u progu wielkiej kariery, była szokiem zarówno dla widzów, jak i jego przyjaciół. Ci ostatni wspominali go tak:
"Sławku, byłeś dla mnie nie tylko przyjacielem, ale także kimś, kto pokazał, jak można żyć inaczej, jak można żyć dla siebie. Uczyliśmy się razem, pracowaliśmy i bawiliśmy się - życie było takie piękne! Cieszyłeś się nim. Każdą chwilę i każdy dzień umiałeś pięknie przeżyć. Odszedłeś. I cóż, nic się nie stało. Nie powstała żadna dziura w ziemi, w żadnym z głazów nie wytrysnął potok. Tylko dziura w naszych sercach - bo Ciebie już nie ma" - czytamy w archiwalnym wydaniu "Gazety Stołecznej" z 29 listopada 1994 roku.
Grób Sławomira Siejki znajduje się na Starych Powązkach w Warszawie.
KM/AOS