Sławomir poległ w "Big Music Quiz". "Udawany luz bił po oczach"
Ten program był zapowiadany jako najgorętsza nowość wiosennej ramówki i pole do popisu dla uwielbianego Sławomira. Tymczasem szydło wyszło z worka. Wąsaty chłop z sąsiedztwa okazał się zestresowanym karierowiczem.
"Big Music Quiz" miał być murowanym hitem TVP. Stacja stwierdziła, że uwielbiany przez rzeszę fanów Sławomir sprawdzi się jak showman oraz przyciągnie przez telewizory miliony widzów. Problem w tym, że formuła teleturnieju jest trochę inna niż "Sylwestra z Dwójką". Tutaj śpiewanie 3 minuty o "polewaniu się szampanem" nie wystarczy.
Już przy przedstawianiu uczestników m.in. Katarzyny Bujakiewicz, Norbiego i Piotra Kupichy, prowadzący brzmiał jakby czytał żarty z promptera lub nauczył się ich wcześniej na pamięć. Goście wypadli dużo bardziej autentycznie i swobodnie niż sam Sławomir, który przecież na swojskim i przaśnym stylu bycia zbudował swój fenomen. Jednak w formule dynamicznego show telewizyjnego, Sławomirowi ciężko było się odnaleźć. I o ile po "Big Music Quiz" nie oczekiwałem niczego więcej niż zabawy rodem z wiejskich dożynek, to nie przypuszczałem, że wodzirej okaże się aż tak drętwy. Udawany luz bił po oczach jeszcze bardziej niż biel jego marynarki.
Oczywiście nie dziwie się, że pionier "rock polo" stresował się tym, by wypaść dobrze. Jego gaża za odcinek wynosi bagatela 25 tys. złotych. Sławomir jako gwiazda, która rozbłysła dopiero niedawno, zdaje sobie sprawę, że musi kuć żelazo póki gorące i dawać z siebie absolutnie wszystko. Przez wiele lat nie udało mu się zrobić kariery aktorskiej (jest absolwentem szkoły teatralnej) i niepowodzenia nauczyły go, że na tworzeniu ambitnej rozrywki się w Polsce nie zarabia. "Big Music Quiz" jest więc dla niego szczególnie ważnym testem. Jeżeli udźwignie prowadzenie programu ma szanse jeszcze kilka lat zarabiać naprawdę fajne pieniądze, kto wie, może TVP zaangażuje go do kolejnej produkcji. Z autora jednego przeboju, może stać się osobowością medialną.
Jednak o ile Sławomir się nie rozkręci, to on okaże się największym przegranym teleturnieju. Przy dłuższej obserwacji jego odbiorcy zauważą, że nie jest swojskim chłopem z wąsem, za którego go uważali, tylko zestresowanym pozerem w źle skrojonej marynarce, który kalkuluje jak zarobić jak najwięcej. Póki co szczytem fantazji prowadzącego było porywanie żony z publiczności i zatańczenie z nią "weselnej polki". Niestety, właśnie ten chocholi taniec idealnie podsumowuje "Big Music Quiz".