Skandale w "Tańcu z gwiazdami". O tym było głośno!
None
Skandale
Choć "Taniec z gwiazdami" to format czysto rozrywkowy, nawet na jego antenie padają czasami słowa, które budzą kontrowersje.
Widzowie tanecznego show wielokrotnie byli świadkami nie tylko imponujących występów na parkiecie, ale też nieprzemyślanych wypowiedzi uczestników, jurorów czy prowadzących, szeroko komentowanych potem w sieci.
Niewybredny żart, problem z opanowaniem emocji czy też zbytnia szczerość, nieraz doprowadziły gwiazdy szklanego ekranu nie tylko do wstydu, ale nawet problemów z KRRiT!
Wybraliśmy dla was kilka najgłośniejszych afer związanych z popularnym programem. Ich bohaterowie długo musieli się z nich tłumaczyć.
KM/AOS
Patricia Kazadi, Łukasz Czarnecki i sprawa romska
Do tej wpadki z 2010 roku, okrzykniętej przez tabloidy 'rasistowskim skandalem', przyczyniły się zarówno Katarzyna Skrzynecka i Patricia Kazadi, ale to i tak zapewnienia Łukasza Czarneckiego, że "jest normalny", oburzyły widzów najbardziej. A wszystko dlatego, że ów "normalny" oznaczało w jego rozumieniu, że nie jest Romem...
Temat wywołała Katarzyna Skrzynecka, która po występie uczestników 12. edycji show (emitowanego wtedy jeszcze na antenie TVN), stwierdziła, że tancerz ma w sobie coś egzotycznego. Kazadi wypaliła więc, że jest Romem, a Czarnecki, nie myśląc długo, stanowczo zapierał się przed kamerami, podkreślając, że jest normalny.
Powiedzieć, że cała sytuacja wyszła niezręcznie, to mało. W sieci zawrzało, a następnego dnia po feralnej wypowiedzi tancerz tłumaczył, że nie chciał obrazić Romów.
- To było przejęzyczenie. W ogóle nie miałem tego na myśli. Nie byłem i nie jestem rasistą. Mam kilku znajomych Romów i do nikogo nic nigdy nie miałem. Chodziło mi tylko o to, że moja mama i tata to Polacy. Zaraz po tym, co powiedziałem, strasznie głupio się czułem. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem- mówił w rozmowie z "Super Expressem".
Galiński i Kliment, czyli epitet, który poszedł w świat
Zdarzały się też w "Tańcu z gwiazdami" wpadki, do których mogłoby nie dojść, gdyby ich bohaterowie trzymali nerwy i... język na wodzy.
Zdecydowanie nie poradził sobie z tym Piotr Galiński, który w ostatniej TVN-owskiej edycji obraził tancerza, Jana Klimenta, dosadnie komentując pod nosem, za kogo go uważa. Niestety, ponieważ miał włączony mikrofon, jego opinię poznał cały kraj.
Chyba nikt się nie spodziewał, że wydająca dźwięk maskotka, którą w czasie oceny jurora włączył dla żartu Kliment, wytrąci Galińskiego z równowagi. Na moment zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie, kiedy były już juror ostro zwrócił się do partnera Weroniki Marczuk:
- Kliment, jesteś tancerzem. Nie przerywaj, kiedy juror mówi!
Ale atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej, gdy już po ocenach zdenerwowany Galiński komentował pod nosem zaistniałą sytuację, nazywając tancerza z Czech "gnojem".
Kulawy żart Huberta Urbańskiego
O prawdziwy ból głowy przysporzyły włodarzy TVN słowa Huberta Urbańskiego, z czasów gdy był jeszcze gwiazdą, nie mniejszą niż uczestnicy tanecznego show.
Niewybredny żart prowadzącego na antenie, w którym stwierdził, że najmniej sprawni na parkiecie uczestnicy będą walczyć nie o kryształową kulę, lecz o kule inwalidzkie, nie rozbawił wielu osób. Oburzył za to m.in. środowiska walczące z dyskryminacją ludzi niepełnosprawnych.
Głos w sprawie zabrało m.in. Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, które nie kryło oburzenia wypowiedzią Urbańskiego. Na stronie internetowej organizacji pojawił się w tej sprawie taki komentarz:
"Uznajemy go żart raczej chybiony, bo wiele osób niepełnosprawnych na co dzień używających kul inwalidzkich może się poczuć urażonych, skoro ich sprzęt został uznany za symbol przegranej i za swoistą karę. Nikt nie nosi przecież kul inwalidzkich z własnego wyboru. I rzeczywiście można zadać prowadzącemu program pytanie (zaczerpnięte z hasła naszej kampanii parkingowej): Czy naprawdę chciałbyś być na naszym miejscu?" - postawiła pytanie redakcja, na które odpowiedź jest raczej oczywista.
Zaginione maniery Beaty Tyszkiewicz
Ostatnia wpadka związana z "Tańcem z gwiazdami" miała miejsce całkiem niedawno, bo w pierwszej przejętej przez Polsat edycji show. Nikt się jednak nie spodziewał, że niecenzuralne słowa, które padły na antenie, będą autorstwa arystokratki i wielkiej damy polskiego kina, Beaty Tyszkiewcz.
Widzowie długo nie mogli uwierzyć w to, co jurorka powiedziała w jednym z odcinków, oceniając występ Anety Zając i Stefano Terazzino.
- Jeszcze nikt nigdy nogami tak na stole przede mną nie za*alał... o pardon! - wypaliła niespodziewanie.
W tym momencie wielu po raz pierwszy przekonało się, że nawet Tyszkiewicz zapomina czasami o manierach. Wulgaryzm na wizji, który padł z ust jurorki przed godz. 22, doczekał się też skargi widza do KRRiT.
KM/AOS