Skandal w programie o odchudzaniu. Uczestniczka schudła za bardzo?
None
Sukces w cieniu skandalu
Ogromne poruszenie widzów wywołał ostatni finał amerykańskiego show o odchudzaniu "The Biggest Loser". Po raz pierwszy w długiej historii programu uczestniczka przeszła tak niewiarygodną i - jak sugerują niektórzy - niebezpieczną metamorfozę. Rachel Frederickson, która zwyciężyła w rywalizacji na odchudzanie, straciła aż 60% masy swojego ciała!
Podczas finału programu, kiedy uczestnicy oglądają na scenie hologram prezentujący ich początkowy wygląd, nikt (na czele z główną zainteresowaną) nie wierzył, że można się zmienić do takiego stopnia.
Pytanie tylko, czy tak radykalna utrata wagi na pewno wyszła kobiecie na zdrowie. W internecie nie brakuje opinii fanów zaniepokojonych nowym wyglądem Rachel. Zwracają uwagę, że zwyciężczyni nie prezentuje się najlepiej. Pojawiają się podejrzenia o anoreksję i zarzuty pod adresem producentów, że dopuścili do takiej sytuacji.
KŻ/AOS
Sukces w cieniu skandalu
"O mój Boże. Rachel wygląda jakby była chora!"
"O nie! Rachel za bardzo schudła! Jestem szczerze zaniepokojona. Muszę zmienić kanał" - tego typu komentarze pojawiały się na Twitterze podczas emitowanego w stacji NBC finału programu "The Biggest Loser". Emocjonalnym reakcjom widzów nie ma się zresztą co dziwić. Patrząc na ciało Rachel przed i po odchudzaniu, trudno uwierzyć, że to ta sama osoba. Nie sposób też oprzeć się wrażeniu, że kobieta wygląda niepokojąco chudo.
W prawdziwym szoku były też gwiazdy programu, trenerzy Jillian Michaels i Bob Harper, których wyraz twarzy na widok Rachel był najlepszym komentarzem do tej sytuacji.
Sukces w cieniu skandalu
Rachel Frederickson nie można odmówić sukcesu w zmaganiach z otyłością. W walce o nagrodę główną, jaką był czek na 250 tys. dolarów nie miała sobie równych. Kiedy pojawiła się w programie, ważyła 260 funtów, tj. 118 kilogramów. Zakończyła go z wagą... 48 kilogramów. Takiego progresu jak ona nie osiągnął żaden z jej rywali.
Otyłość przez lata była dla Rachel poważnym problemem i powodem do wstydu. Tym większym, że w przeszłości uprawiała lekkoatletykę. Monstrualna z czasem waga doprowadziła uczestniczkę programu do ogromnych kompleksów i stanu, w którym najchętniej nie wychodziłaby z własnego mieszkania.
Sukces w cieniu skandalu
Jednak po tym, jak wychudzony wygląd Rachel, rozbudził w mediach debatę o tym, czy autorzy programu nie powinni ustalić bezpiecznej granicy odchudzania, zwyciężczyni zabrała głos w tej sprawie. Zapewniła, że do aktualnej wagi doprowadziły ją jedynie naturalne metody odchudzania pod nadzorem specjalistów z zakresu dietetyki i instruktorów fitness.
W wywiadzie dla "Los Angeles Times" wyznała, że podstawą jest dla niej dieta 1600 kalorii, odpowiednio zbilansowana i ułożona przez fachowców. Stwierdziła, że chudła zdrowo, a w nowym ciele czuje absolutnie fantastycznie. Zdaniem zwyciężczyni, pewność i wiara w siebie, jakie zdobyła podczas udziału w "The Biggest Loser" są dla niej cenniejsze niż pieniądze i tytuł, które wygrała.
- Kiedy patrzę w lustro, widzę silną, pewną siebie kobietę. Czuję się świetnie - powiedziała.
Widzowie widzą jednak w Rachel coś innego.
Sukces w cieniu skandalu
"Tak nie wygląda zdrowa kobieta"- oceniają internauci. Ich uwagę zwróciły głównie kościste ramiona i kolana. Nawet błyszcząca kreacja, w której pojawiła się podczas finału, nie odwróciła uwagi od żylastych, przetrenowanych rąk i nóg kobiety. Te wyraźnie rzucały się w oczy.
Niezależnie od tego, czy Rachel stosowała się do zaleceń lekarzy i trenerów, czy nie, jej wygląd wskazuje na to, że straciła umiar w walce z kilogramami. Miejmy nadzieję, że mieszkanka Los Angeles nie popadnie z jednej choroby, jaką była otyłość, w drugą, jaką jest anoreksja.
KŻ/AOS