Skandal w drugim odcinku "Tańca z gwiazdami"? "Hańba" po odpadnięciu aktora "Na dobre i na złe"
Tomasz Zimoch co prawda nie umie tańczyć, ale widzowie go kochają...
10.03.2017 | aktual.: 23.05.2017 10:09
Polsat nadal skutecznie eksploatuje format, który wciąż cieszy się popularnością w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Stacja emituje dwudziestą już rodzimą edycję "Tańca z gwiazdami", siódmą pod własną marką. Chętnych do udziału wciąż nie brakuje, chociaż można odnieść wrażenie, że z sezonu na sezon producenci w poszukiwaniu gwiazd muszą sięgać do celebryckiej kieszeni coraz głębiej. Skład na wiosnę 2017 jest dość egzotyczny, ale w swoich schematach przewidywalny: jest dwóch aktorów młodego pokolenia, których oglądać będą nieletnie fanki (Michał Malinowski i Marcin Korcz) , uczestnik, z którym identyfikują się nieco starsi widzowie (kompletnie nieumiejący tańczyć Tomasz Zimoch) czy "klasowy błazen" (w tej roli tym razem Mariusz Kałamaga z kabaretu Łowcy. B). Oczywiście są też faworytki: Paulina Chylewska i Natalia Szroeder.
W nowej edycji na parkiecie zobaczyć można również Iwonę Cichosz, Miss Świata Głuchoniemych, tańczącą w parze ze Stefano Terrazzino. 26-latka zdecydowała się występować bez aparatu słuchowego i korzysta z pomocy tłumacza języka migowego. Przyciągnęła też wielu niesłyszących widzów, którzy ku swemu zdziwieniu przekonali się w zeszłym tygodniu, że Polsat… nie dostosował do nich swojego programu. Producenci nie wpadli na pomysł, że angażując swoistą "ikonę" osób głuchoniemych w Polsce "wypada" również zainwestować w wersję dla niesłyszących. Skończyło się na niemałym skandalu i petycji do władz stacji. Polsat próbował całą sytuację obrócić na swoją korzyść ogłaszając z dumą, że wprowadzi konieczne zmiany.
W tym tygodniu Polsat nie tylko odrobił lekcję, zapewniając tłumacza na planie i wersję dla niesłyszących, ale poświęcił Cichosz więcej czasu niż innym uczestnikom - przeprowadzono nawet krótki wywiad z jej chłopakiem, również niesłyszącym. Małym cieniem na tym wszystkim położył się jednak dość niefortunny komentarz Michała Malitowskiego, który oceniając występ Iwony (swoją drogą bardzo wysoko, łącznie zdobyła 38 punktów) stwierdził, że "tancerze wręcz pragną, żeby ich partnerki były głuche, bo wtedy bardziej się ich słuchają"…
Agnieszka Kaczorowska, trenująca młodego gwiazdora "Pierwszej miłości", Michała Malinowskiego, póki co nie ma powodów do radości. Podobno "błagała" producentów o umożliwienie jej powrotu do programu i wciąż ma ochotę na kolejne zwycięstwo, jednak taneczne popisy jej partnera nie spotykają się z zachwytem jurorów. Na szczęście ratują ją SMS-y fanek Malinowskiego, które mogą nie odnieść się przychylnie do jego zachwytów nad Kaczorowską. Kiedy Paulina Sykut zapytała Malinowskiego, co kręci go najbardziej, odpowiedział bez wahania: Na ten moment? Agnieszka.
Oficjalnie Kaczorowska będzie oczywiście święcie oburzona plotkami o (kolejnym) romansie.
Największym przegranym-wygranym drugiego odcinka okazał się 60-letni Tomasz Zimoch. Energiczny komentator sportowy po prostu nie umie tańczyć - i nie zmienią tego nawet najbardziej ofiarne wygibasy towarzyszącej mu Pauliny Biernat. Nie ma ciała, nie ma stóp, nie ma niczego - podsumowała Iwona Pavlović i nawet największy taneczny ignorant czy amator musi się z tym zgodzić.
Pana Tomasza uratował niewątpliwy urok osobisty i spory dystans do całej sytuacji - z programem zaś pożegnał się niezbyt znany szerszej widowni aktor "Na dobre i na złe", Robert Koszucki. Co ciekawe, występował w parze z Hanną Żudziewicz, zwyciężczynią poprzedniej edycji. Kiedy żegnali się z widzami, w tle słychać było buczenie, a nawet okrzyk… "hańba".
Fakt, że show nadal wzbudza takie emocje jest chyba dobrą informacją dla jego producentów.