"Singielka": Dorota Pomykała - dla słynnej aktorki mężczyźni tracili głowę
Dorota Pomykała w młodości została okrzyknięta jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Mężczyźni wprost tracili dla niej głowę. Jeden wahał się, czy nie zostawić dla niej rodziny, dla drugiego stała się muzą. Ostatecznie jednak nie miała szczęścia w miłości, ale nigdy nie traciła pogody ducha i nie brakowało jej życzliwości dla innych. Kariera nie była dla niej priorytetem, a mimo to odnosiła duże sukcesy.
Aktorka skończyła 60 lat
Dorota Pomykała w młodości została okrzyknięta jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Mężczyźni wprost tracili dla niej głowę. Jeden wahał się, czy nie zostawić dla niej rodziny, dla drugiego stała się muzą. Ostatecznie jednak nie miała szczęścia w miłości, ale nigdy nie traciła pogody ducha i nie brakowało jej życzliwości dla innych. Kariera nie była dla niej priorytetem, a mimo to odnosiła duże sukcesy. Wdzięki artystki podziwiać można było w kilku filmach, w wielu była prawdziwą kusicielką, ale w żadnym z nich nie epatowała jednak nadmiernie nagością. Nie miała problemów z graniem łóżkowych scen, bo, jak sama przyznała, w porównaniu z innymi aktorami, po prostu rzadko w nich występowała. - Nigdy nie miałam takich wprost scen erotycznych. Zawsze, począwszy od "Wielkiego Szu", toczyło się to w takim "woalu". A teraz mi to już nie grozi, bo jestem starsza - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską. Teraz spełnia się w zupełnie innych, charakterystycznych rolach. 3 lipca skończyła 60 lat, ale nic nie
wskazuje na to, żeby myślała o zrezygnowaniu z aktorstwa. Z okazji urodzin przypominamy, jak potoczyły się jej losy.
Początkowo nie chciała być aktorką
Urodziła się 3 lipca 1956 w Świerklańcu, w szczęśliwej, kochającej rodzinie. Od dziecka uwielbiała śpiewać, ale ani o karierze muzycznej, ani aktorskiej nie myślała.
- Nigdy nie chciałam być aktorką – mówiła w magazynie "Śląsk". - Zawsze interesowała mnie psychologia.
Los jednak bywa przewrotny. Zaraz po maturze Pomykała wylądowała w krakowskiej PWST; dyplom odebrała w 1981 roku. Miała już wtedy za sobą pierwsze doświadczenia aktorskie zdobyte na planie filmowym, dwie nagrody z przeglądów piosenki aktorskiej, a jej przyszłość zapowiadała się niezwykle obiecująco.
W każdej z ról daje z siebie wszystko
Na scenie czy przed kamerą daje z siebie wszystko. W jednej sekundzie staje się graną przez siebie postacią. Takie poświęcanie się w pełni temu, co robi, wiele ją kosztowało. Przed laty musiała na pewien czas zrezygnować z występów. Czuła się wypalona. Bez przyczyny zaczęła się jąkać, nie umiała wymówić normalnie kwestii czy zagrać konkretnych emocji. Zaszyła się wtedy w górach. Potrzebowała czasu, by odzyskać energię, którą po drodze gdzieś straciła.
- Najtrudniejsze jest przestawienie się z jednego świata do drugiego. Mogę długimi okresami nie grać i nie przeszkadza mi to. Nie siedzę, nie psioczę, nie lamentuję, nie wydzwaniam, że taka jestem biedna i nieszczęśliwa. Dobrze czuję się sama ze sobą i mam co robić. Natychmiast, gdy biorę się do grania, to przestaję spać, jeść, właściwie świat się dla mnie nie liczy. Na maksa wchodzę w postać - mówiła w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".
Połączył ich gorący romans
Pomykale, w związku z tym, że uchodziła za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek, nigdy nie brakowało adoratorów. Mimo to nie miała szczęścia w miłości i długo z nikim nie związała się na stałe. Przed laty głośno mówiło się o uczuciu, jakie zrodziło się między nią a jednym z jej ekranowych partnerów. Na planie filmu "Ojciec Królowej" poznała Jana Englerta. Jak głoszą plotki, połączyło ich coś więcej niż tylko przyjaźń.
- To jedyna kobieta, z którą nigdy się nie nudzę – przytoczyła słowa Englerta "Rewia". – Nigdy nie wiem, czym mnie zaskoczy…
Gorące uczucie owładnęło parą aktorów. Wprawdzie on nie potrafił opuścić żony, Barbary Sołtysik, i dzieci, ale gdy tylko mógł, wyrywał się do Krakowa, by spędzić z ukochaną choć najkrótszą chwilę. Ona z kolei za każdym razem cierpliwie na niego czekała, dla niego potrafiła rezygnować nawet z interesujących propozycji filmowych. Ostatecznie uznali, że życie na odległość i pielęgnowanie związku w tajemnicy nie ma większego sensu.
- W końcu każde poszło w swoją stronę, ale Dorota bardzo to przeżyła. Czuła się w pewnym sensie oszukana, bo przez wiele lat była zwodzona. Janek z jednej strony chciał z nią być, a z drugiej nie mógł zostawić rodziny... - zdradził w rozmowie z tygodnikiem "Świat&Ludzie" znajomy pary.
Dostrzegł ją Marek Grechuta
Pomykała robiła też duże wrażenie na muzykach. Dzięki temu miałaszansę na rozwinięcie wokalnej kariery. Przez jakiś czas była związana z Piwnicą pod Baranami. Spełniła wtedy swoje marzenie o współpracy z Markiem Grechutą. Jak wspominała, pełna "młodzieńczej odwagi" spotkała się z Piotrem Skrzyneckim, przeszła próbę i wraz z koleżanką została dopuszczona do zespołu.
- A potem był już krok, aby pójść do Marka i powiedzieć, że chcemy z nim pracować. I udało się – wspominała w Tele tygodniu.
To właśnie dla niej Grechuta napisał piosenkę "Śpiewające obrazy".
- Marek postrzegał mnie jako osobę delikatną, eteryczną, wrażliwą. Taką, jaka się chowałam przed światem. A on to "wyciągnął" i światu pokazał – wspominała.
Ale owej kariery wokalnej nie kontynuowała.
- Szybko się zorientowałam, że nie będę drugą Ewą Demarczyk i odechciało mi się śpiewać. Bo albo tak wysoko, albo wcale.
Z dystansem podchodzi do branży filmowej
Chociaż wydawać by się mogło, że kariera aktorska związana jest jedynie ze splendorem, wielkimi pieniędzmi oraz sławą, w rzeczywistości wymaga ona tyle samo wyrzeczeń, co każdy inny zawód. By zaistnieć, trzeba walczyć o role. Przebieranie w ofertach to luksus, na który pozwolić może sobie niewiele gwiazd.
- Pamiętam, że niedługo po skończeniu PWST udzieliłam wywiadu. Powiedziałam wtedy, że jedyne, czego nie lubię w teatrze to to, że nie pytają, czy chcę jakąś rolę zagrać, tylko mnie w niej obsadzają. A ja dowiaduję się o tym z harmonogramu wywieszonego na tablicy. Powiedziałam wtedy też, że nie mam pretensji, jeśli nie gram. Czuję, że to nie mój czas, że ten mój gdzieś czeka za rogiem. Jeśli nie czeka, to też nie ma powodu do rozpaczy. Nadal zgadzam się z tym, co powiedziałam przed laty - wspominała w wywiadzie dla tvp.info.
Prowadzi studio aktorskie
Artystka nigdy nie gloryfikowała wykonywanego przez siebie zawodu. Samo aktorstwo to dla niej za mało, więc postanowiła spróbować czegoś nowego. Od przeszło dwudziestu lat z sukcesami prowadzi w Katowicach studio aktorskie, które przygotowuje kandydatów do szkoły teatralnej.
- Wiedziałyśmy, że ludziom, którzy zdają do szkół aktorskich, stawia się coraz większe wymagania. I bardzo często ludzie utalentowani, ale speszeni takimi nazwiskami w komisji egzaminacyjnej jak np. Anna Dymna, Krzysztof Globisz, Jan Peszek czy Jan Englert, nie zdawali egzaminu – mówiła magazynowi "Śląsk".
- Przez moje katowickie Studio Aktorskie "Art. Play" przewinęło się sporo dzieciaków, m.in. Agata Buzek, Ania Guzik, Magda Kumorek, Łukasz Simlat, Sonia Bohosiewicz, jej siostra Maja, Arek Janiczek. Byli też u nas reżyser Magda Piekorz i pisarz Wojtek Kuczok. Na Śląsku jest wiele talenciorów. Cóż ja? Ja tylko siedzę z nimi i proszę, żeby się na egzaminie nie bali Seniuk, Globisza, Stuhra czy innych profesorów. To tylko ludzie, mówię. Na ziemi nie ma bogów - opowiadała na łamach "Tele Tygodnia".
Nie opuszcza jej optymizm
Pomykała nieraz pokazała, że bez reszty może rzucić się w wir pracy. Scena stała się jej drugim domem. Nie oznacza to jednak, że zrezygnowała z występów na ekranie. Długo można by wymieniać filmowe produkcje z jej udziałem.
Z czasem na dobre zagościła na małym ekranie. Widzom przypomniała o sobie rolą w serialu "BrzydUla". Kolejne propozycje sypały się jak z rękawa. "Szpilki na Giewoncie", "Plebania", "Głęboka woda" czy ostatnio "To nie koniec świata", to tylko kilka seriali, w których zagrała. Widzowie ostatnio mogą ją oglądać w "Singielce", gdzie wciela się w Sławę. Aktorka nie ukrywa, znajduje w tej postaci wiele swoich cech.
- Sława jest nadopiekuńcza, ale ludzie lubią tę postać, bo nadałam jej wydźwięk komediowy. Lubię ją grać! I przyznam, że ten rys jej charakteru zdarza mi się w relacjach rodzinnych. Cóż, nosimy w sobie pewne geny. Ja i moje siostry: Danuta, z którą prowadzę szkołę, i Ula - pielęgniarka. Uczę się skupienia na sobie, ale źle mi to wychodzi. Taka jest moja mama. Niesamowita osoba. Rocznik 1929. Po niej odziedziczyłam optymizm – stwierdziła na łamach "Claudii".
Owego optymizmu ostatnio jej nie brakuje. Jak wyznała przed paru laty, w końcu znalazła partnera, z którym chce dalej iść przez życie. Żyją jednak z dala od zgiełku show-biznesu i przynosi im to szczęście. Oby było dla aktorki motorem napędzającym do wcielenia w jeszcze wiele wyjątkowych ról!