Obejrzeliśmy nowy hit Netfliksa. Czujcie się ostrzeżeni
Spore oczekiwania towarzyszyły premierze najnowszej produkcji Netfliksa – "Sex/Life". Zapowiadało się pikantnie, ekscytująco, seksownie… a jak wyszło?
29.06.2021 21:28
Billie Connelly prowadzi zwykłe, dość nudnawe życie jako matka dwójki małych dzieci na przedmieściach Nowego Jorku. Jej mąż (Mike Vogel) pracuje za dobre pieniądze w centrum miasta – męczą go codzienne dojazdy, na każdym kroku udziela się stres, a w domu chce tylko odpocząć i od czasu do czasu obejrzeć mecz. Z dużym zdumieniem pewnego dnia odkrywa, że jego żona, absolwentka psychologii na Uniwersytecie Columbia, zaczyna nudzić się zamknięta w czterech ścianach. Odczuwa też tęsknotę za dawnym, szczęśliwym i beztroskim życiem w mieście, a przede wszystkim za licznymi seksualnymi przygodami, o które po imprezie w klubie zwykle raczej łatwo.
Sfrustrowana kobieta w najtrudniejszych momentach przypomina sobie jedną z najbardziej spektakularnych przygód, jakie przeżyła z chłopakiem (Adam Demos) na dachu nowojorskiego wieżowca. Problem tylko w tym, że wraz ze wspomnieniem wracają pokusy, a na szali pojawiają się dwie przeciwstawne siły: obietnica zwierzęcego seksu z tajemniczym nieznajomym i ustabilizowane, dostatnie życie u boku najlepszego przyjaciela.
Sex/Life | Oficjalny zwiastun | Netflix
"Sex/Life" samym opisem fabuły obiecuje bardzo wiele. W skrócie: oczekujemy szalonej historii młodej mamy, która dusi się ustabilizowanym życiem i szuka przygód, najchętniej u boku najlepszego kochanka, jakiego kiedykolwiek miała. Być może na fali zainteresowania tym, co kontrowersyjne, a nawet zakazane, polska publiczność z miejsca pokochała serial, windując tytuł na pierwsze miejsce najchętniej oglądanych propozycji. Niestety, nie spełnia on oczekiwań, nawet wobec zadziwiająco nisko ustawionej poprzeczki za sprawą "365 dni" i jemu podobnych tworów filmopodobnych o zabarwieniu lekko erotycznym. Głównym problemem "Sex/Life" jest niestety brak przekonująco rozpisanych postaci i przyzwoitego scenariusza, choć jest zainspirowany powieścią "44 Chapter About 4 Men" BB Easton.
Aktorzy nie mają co grać, a luki mają wypełniać nagie ciała i kolejne pozycje seksualne. Niestety nie da się ukryć, że brakuje pokazania motywacji działania bohaterów, jakiegokolwiek uzasadnienia dla ich pobudek, a nawet podstaw, dla których chcieliby być razem, czy w ogóle nawiązać ze sobą jakąkolwiek relację. Najczęściej snują się z telefonem podczas głębokich rozmów o życiu (na odległość), roztrząsają historie z przeszłości, wikłają się w coraz dziwniejsze relacje i przywiązują kosmiczną wagę do błahostek. Produkcje Hallmarku wyglądają przy "Sex/Life" momentami jak filmy oscarowe.
Oczywiście bywają i lepsze momenty, gdzieś przebija myśl (nawet jeśli dość wątła) o miejscu kobiety i mężczyzny w domu, o budowaniu wspólnego gniazda, w którym obie strony mają do powiedzenia tyle samo, o ambicjach kobiety skonfrontowanych z "ustaleniami, że żona siedzi z dziećmi". Niestety, te głosy szybko dusi zwykły popęd i frustracja codzienną zwyczajnością, więc jakikolwiek udział "Sex/Life" w dyskusji o prawach czy potrzebach kobiet, równouprawnieniu i seksualnym spełnieniu, bez uprzedmiotowienia, należy odłożyć spokojnie na półkę. W przypadku "Sex/Life" zadziałał "przywilej nowości" i chwytliwy tytuł, a może też zaprogramowane rekomendacje po innym hicie Netfliksa ostatnich dni, czyli kolejnym sezonie "Szkoły dla elity". Czujcie się ostrzeżeni.